piątek, 7 lutego 2025

Bieguny Wenecji: ten północny

Rozpisałem się w tym wątku o biegunach Wenecji strasznie, więc podzieliłem go na trzy części, które teraz po kolei wypuszczam w świat. Wiecie z poprzedniej części, że szukałem w grudniu biegunów Wenecji, i wiecie, że dotarłem do tego zachodniego. 


Szczęśliwie, pozostałych trzech biegunów Wenecji należało szukać w bardziej weneckich okolicznościach, lub, jakby to być może powiedział Makłowicz - być może, bo wszak nie jest mowa o winie - w bardziej weneckim terroir. Chyżym spacerem poszedłem więc z powrotem w stronę Piazzale Roma, po drodze mijając jeszcze jedną ciekawostkę: People Mover.


Wspomniałem już o jednym dziwnym środku weneckiej komunikacji, czyli o autobuso-tramwaju łączącym Mestre z Wenecją. Oto drugi: People Mover, "Przemieszczacz Ludzi", uruchomiona w 2010 roku linia kolejki na estakadzie. Ma niecały kilometr, łączy Piazzale Roma z Tronchetto. Ja generalnie jestem wielkim miłośnikiem torów wszelakich, ale tego wynalazku nie rozumiem. Koszt duży, perspektyw rozbudowy żadnych, a oba końce linii (linijki?) są dostępne dla samochodów, czyli tę samą potrzebę mogłoby obsłużyć kilka wahadłowych autobusów. Mogłyby być, oczywiście, elektryczne. Więc po co to?


Znów przeciąłem Piazzale Roma, minąłem dworzec Santa Lucia, przy którym zaczyna się Wenecja-Wenecja, i przed skrętem na północ zajrzałem jeszcze do weneckiego nepomuka. Stoi sobie na rogu Canale Grande i Canale Cannareggio, ale pokażę go Wam jeszcze kiedyś osobno.


Północny biegun Wenecji jest, jak ustaliłem w drodze uważnego gapienia się na mapę, w Cannaregio, za terenem dawnego weneckiego getta. Jak się znacie co nieco na historii europejskich Żydów, to pewnie wiecie, a jak nie wiecie, to Wam powiem: słowo "getto" wywodzi się właśnie z Wenecji. Od XVI wieku w weneckim Cannaregio była wyznaczona dzielnica żydowska, nazywana "ghetto". Ale już skąd się wzięła ta nazwa, nie wiadomo na pewno: może od "odlewni", może od "miasteczka", może od "ulicy", wszystkich oczywiście w weneckim dialekcie. Dzisiaj bliskość miejsc ważnych dla żydowskiej kultury i pamięci w Wenecji łatwo rozpoznać po dużej liczbie policji.


Ja Wenecji wciąż nie znam dobrze, i w większości miejsc opisanych w tym pamiętniczku byłem pierwszy raz. I proszę, jaka miła nazwa, Corte Zappa. Frank Zappa miał ojca spod Palermo, czy byli jakoś spokrewnieni z Zappami z Wenecji, nie wiem. 


Na rogu Rio della Misericordia i Rio del Ghetto Nuovo. To jedno ze zdjęć, przy których żałuję, że miałem ze sobą wciąż tylko zastępczy aparat, ale i tak wyszło ładnie.


Jeszcze jeden most, i już byłem na właściwej wyspie, pod kościołem Sant'Alvise. Bardzo ładnym zresztą, choć pani sprzedająca bilety wstępu wydawała się zdziwiona, że ktoś w te okolice zawędrował. Co do tego Sant'Alvise, to się go trochę po powrocie naszukałem. W słowniku Frosa i Sowy znalazłem św. Alipiusza Słupnika (67 lat na słupie, z tego 53 na stojąco), św. Alvareza z Kordoby, czy świętego Alweusza, ale żaden nie pasował. Ale znalazłem! Wyobraźcie sobie, że Alvise to wenecka odmiana imienia Ludwik - nie pytajcie, dlaczego - i chodzi o świętego Ludwika z Tuluzy. Już na marginesie marginesu Wam dodam, że ten Ludwik z Tuluzy był andegaweńskim księciem, bratem Karola, ojca Karola Roberta, męża Elżbiety Łokietkówny, i ojca Ludwika Węgierskiego.


Podczas tego całodziennego spaceru byłem w trzech miejscach, które wydawały się nie pasować do Wenecji. Pierwszym było Tronchetto, z oczywistych względów - usypana w połowie XX wieku wyspa z portem i parkingrami. Trzecim była Sant'Elena, prawie miasto-ogród, taka Saska Kępa, gdyby wyrzucić z Saskiej Kępy samochody. A drugim ten północny skrawek Cannaregio, zupełnie na uboczu ruchu turystycznego. 


W końcu sam przyszedłem tam tylko dlatego, że szukałem północnego bieguna miasta. Wydaje mi się, że o ile w Wenecji gdzieś się w ogóle dobrze mieszka, to mogą to być m.in. te okolice.


A oto i on, północny biegun Wenecji, jeżeli ma być bez wody pod nogami...


...lub kilka metrów obok, ciut dalej na północ, jeżeli może być z wodą pod nogami. Patrzcie przy okazji, jakie tam Alpy piękne w tle! Tak samo jak na Tronchetto, wyspa sięga co prawda ciut dalej na północ, ale na terenie niedostępnym publicznie, więc to się do mojego szukania biegunów nie liczy. 45 stopni, 26 minut, 55 sekund szerokości geograficznej północnej. I jeszcze jakieś dwie trzecie sekundy. Myślałem, że nigdy tego równoleżnika nie przechodziłem na piechotę, a tu zdziwienie: Mediolan leży na tym samym równoleżniku, co Wenecja, i przechodziłem wielokrotnie przez tę linię na przykład w pobliżu mediolańskiego Parku Segantiniego.

Cd. nastąpi rychło, albo nierychło, ale i tak nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz