niedziela, 7 lutego 2021

À propos żurawi, wycieczka nad Jordan. Cz. 1

Pamiętacie, jak parę tygodni temu szukaliśmy wspólnie źródeł Utraty? Widzieliśmy wtedy trzy żurawie, których piękny klangor niósł się nad nami przez długi czas. Tu i tam przy postach o tej wycieczce pojawiły się pytania co do zimowania i wędrówek żurawi. A to mi przypomina, że możemy się na chwilę wybrać nad nieco inną, nieco bardziej znaną rzekę. 

Co nie znaczy, że Jordan jest jakoś lepszy od Utraty... No, ale sławniejszy jest.


Sławne rzeki są zazwyczaj duże. Jordan jest wyjątkiem: ma ledwo dwieście kilkadziesiąt kilometrów długości i nigdzie na swojej drodze pod poziom morza nie nabiera szczególnie imponującej szerokości. To w pierwszej kolejności zasługa gorącego klimatu, w drugiej - pobierania z rzeki ogromnych ilości wody, przede wszystkim na potrzeby ludności Izraela. Tak czy owak, trzeba wziąć pod uwagę skalę, a w tej izraelsko-palestyńsko-jordańskiej jest Jordan wyjątkowo dużą i, co dość ważne w tej okolicy, stałą rzeką.


Jordan powstaje ze źródeł i strumieni bijących na Wzgórzach Golan i stokach Hermonu, na spornym styku granic Izraela, Libanu i Syrii. Potężny masyw Hermonu dobrze widać z wielu kilometrów, przy dobrej pogodzie nawet z grzbietów Karmelu, odległego o około sto kilometrów. Jednak nasza dwuczęściowa wycieczka nie będzie górska, ale przeciwnie, bagienna i jeziorna.


Dolina Chula albo Hula [1] jest wciśnięta między dwie wysoczyzny: na wschodzie góruje nad nią płaskowyż Golanu, na zachodzie masywy Górnej Galilei. A w środku, jak to nad Jordanem, bujna roślinność. Kiedyś było tu spore płytkie jezioro, pierwsze i najmniej znane z trzech wielkich jezior Jordanu (drugim jest jez. Galilejskie, trzecim jezioro nazywane Morzem Martwym). Jak to było w modzie połowy XX wieku, i w Izraelu podjęto decyzję o osuszeniu jeziora. Na szczęście, nie w całości, a do tego z czasem uznano cały pomysł za nieco głupi i dziś w Dolinie Chula jest kilka mniejszych i większych jezior. Niektóre "wciąż", a niektóre "znów", jedno z nich objęte jest parkiem narodowym.


Nad Chulą byłem dwa razy. Pierwszy raz w lecie 2011 roku, drugi w styczniu 2015 roku. Wycieczka w 2011 roku była ładna, ale dopiero cztery lata później mogłem podziwiać to miejsce w całej okazałości. Czemu? Bo to miejsce to wielka ptasia stacja przesiadkowa. W lecie ptasi podróżni siedzą na gniazdach w Europie, a dopiero na jesieni zatrzymują się tutaj w drodze na południe. Niektórzy, mając najwyraźniej dość przesiadek zostają już tutaj na całą zimę. Zdjęcia w tym wspomnieniowym przeglądzie są właśnie z 2015 roku. Zieleń więc nieco poszarzała, ale i tak jak na Bliski Wschód - bardzo bujna.


Na żurawi gwóźdź programu będziemy musieli poczekać do drugiej części, najpierw poznajmy lepiej tło. A to tworzy na przykład Cyperus papyrus, czyli bagienna roślina, z której powstawał działający na wyobraźnię starożytny egipski papier.


Wśród bagien żyją sobie od setek lat wodne woły.


W mniejszych i większych grupkach dbają wspólnie o to, by różne zielsko nie przyrastało zbyt wysoko i zostało zawczasu pożarte.


Najbardziej absurdalnym zwierzęciem żyjącym w rozlanych szeroko wodach Chuli są nutrie. Sprowadzono je do Izraela w pakiecie z osuszaniem bagien. Zakładano, zdaje się, że skoro elegantki chodzą w futrach w Paryżu i Londynie, będą robić to samo w Izraelu. 


Nie chcę nadużywać w tym tekście słowa "głupi", więc powiem tylko, że dyskusja o ewentualnym ograniczeniu lub nawet wytępieniu tego pochodzącego z Ameryki Południowej zwierzęcia toczy się w Izraelu do dzisiaj. Może się to wydawać bardzo przykrym pomysłem, ale jednak to gatunek obcy, mieszający w ekosystemie.


Są też mangusty. Przyznaję się od razu, że akurat to zdjęcie zrobiłem przy innej okazji w Aszkelonie, ale daję słowo, że mangustę widziałem też nad Jordanem. A poza tym odrobina soczystej zieleni nie zaszkodzi.


Ale prawdziwą ozdobą Chuli są ptaki: i te żyjące tu na stałe, i te wędrujące.

Cdn.


1 - z pisownią słów hebrajskich po polsku mam od lat problem. Najczęściej przyjmuje się po prostu zapis za pośrednictwem angielskiego. Wtedy "Hula". Ale stosowanie tej metody prowadzi też do stosowania po polsku dziwacznego zapisu "Tel Aviv", podczas gdy może być po prostu "Tel Awiw". W każdym razie: nie upieram się i najpierw zapiszę dwie wersje obok siebie, a potem będę już używał tej przez "ch", bo jest tam twarde "ח"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz