Hu-hu-ha, przez chwilę była prawdziwa zima, ale chyba sobie właśnie idzie. Kto za śniegiem i mrozem nie przepada, pewnie chętnie wybierze się na kolejny spacer nad górny Jordan. Też w zimie, ale takiej jakby cieplejszej. Tym razem poszukamy trochę ptaków, bo w końcu to miało się jakoś wiązać z żurawiami. Zdjęcia amatorskie - ale chyba oddają urok i koloryt miejsca. W drogę!
Tego pięknego ptaka można kojarzyć z bajecznym ubarwieniem. Ale od frontu go akurat nie widać. Trochę podpowiada długi, stworzony do łowienia ryb dziób. Rozpoznajecie?
Myślę, że teraz łatwiej. To oczywiście zimorodek, żyjący też nad polskimi rzekami. Każde z nim spotkanie - na przykład nad Rawką - to dla mnie wielka radość. Jednak jak na razie tylko w Izraelu miałem okazję obserwować go tak długo i tak wyraźnie.
Tego drapieżnika nie będę próbował rozpoznawać, ale chętnie przyjmę podpowiedzi od lepiej zorientowanych.
Nie będę ukrywać, że widok ptaków krążących na tle gór zawsze robił na mnie wrażenie, czy to w Polsce, czy w Izraelu. Skoro w poprzedniej części napisałem dwa słowa o Hermonie, wypada wyjaśnić, że od zachodu nad doliną Chula wznoszą się góry Górnej Galilei, z których najwyższy jest Meron (1208 metrów). Do 1967 roku Meron był najwyższym szczytem Izraela. Pozostaje nim zresztą w tym sensie, że większość świata nigdy nie uznała - z punktu widzenia prawnego słusznie - izraelskiej aneksji Wzgórz Golan, a więc i jego panowania nad częścią masywu Hermonu.
I wreszcie dochodzimy do żurawi. Nie "żurawi", ale tysięcy żurawi, które w wędrówce z Europy do Afryki i z powrotem zatrzymują się tu na odpoczynek. Chula to dla nich wytchnienie na węźle szlaków, który z jednej strony ma morze, z drugiej pustynię, oba obszary raczej niegościnne dla wędrownego ptaka. Wiele żurawi zresztą zostaje tu już na całą zimę.
Dla mnie, przyzwyczajonego do widoku i dźwięku żurawi na bagiennym i puszczańskim tle spacer wokół zimowej Chuli był nieco abstrakcyjny. Niby wiem, że żurawie odlatują do ciepłych krajów, ale co innego wiedzieć, a co innego zobaczyć.
Na marginesie trzeba wspomnieć, że przez dziesiątki lat mający w tych okolicach swoje pola rolnicy - a to jedna z najbardziej urodzajnych części Izraela - mieli sporo powodów, by skrzydlatych kuracjuszy nie lubić. Jeden żuraw może nie je dużo, ale kilkadziesiąt tysięcy co co innego...
Problem rozwiązano tak, że żurawie są dokarmiane na koszt państwa.
Turysta może odwiedzić dolinę Chula na cztery sposoby. Pierwszym sposobem jest park narodowy. Tu warto wyjaśnić, że pod nazwą "park narodowy" (gan haleumi) rozumie się w Izraelu trochę co innego, niż w Polsce. Parków narodowych jest w Izraelu aż 81, ale są w większości znacznie mniejsze niż ich polskie odpowiedniki, do tego obok przyrody chronią też cenne zabytki czy wykopaliska (parkiem narodowym jest np. Masada). Druga droga to należący do Funduszu Narodowego (Keren Kajemet) ośrodek Agamon. To prowadzi do trzeciej drogi, tej internetowej - kogo temat zainteresował, powinien koniecznie polubić fejsbukową stronę tego ośrodka. Publikuje się niej niesamowite zdjęcia i filmy - o nieporównywalnie lepszej jakości od tych tutaj - z żurawiami (i innymi ptakami) w rolach głównych. Stronę można znaleźć tutaj. Czwarta droga to sposób dla samodzielnych turystów, bo przecież jak już się dotrze do Izraela, można sobie po drogach w dolinie pojeździć i pochodzić swobodnie.
Ot, tyle naszej wycieczki do Izraela. Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz