poniedziałek, 30 listopada 2020

Dolina zawalonych jaskiń, cz. 1

Nie mogłem się powstrzymać i postanowiłem pokazać jeszcze jedno miejsce odwiedzone w czasie ostatniego osobliwego, epidemicznego Sympozjum Speleologicznego. Tym razem odpuszczam sobie tytuł "dziura w całym": raz, że ile można, a dwa że to miejsce to dziura na dziurze, istny ser skorocicki.

Doliny kojarzą się pewnie większości z nas bardziej z górami (Kościeliska czy Chochołowska, chociażby), trochę jeszcze z Jurą (Wiercicy!). Tymczasem Dolina Skorocicka leży nie w Tatrach, a na Ponidziu, nieopodal Wiślicy i Buska-Zdroju. Dla geologów polskich to jedno z najważniejszych miejsc na mapie Polski: zdaje się, że większość z nich była tu jeszcze na etapie studenckich objazdów, praktyk i zajęć terenowych. Czemu akurat tutaj? Ponieważ "Dolina Skorocicka jest najbardziej klasycznym w Polsce i jednym z najciekawszych w Europie przykładów współcześnie rozwijającej się, „żywej” doliny krasowej w dojrzałym stadium rozwoju" [1].

Tak po raz kolejny na tym blogu pojawia się temat zjawisk krasowych, którymi interesuję się trochę krajoznawczo, trochę przyrodniczo, a trochę towarzysko. Dla przypomnienia: krasem nazywa się rozpuszczanie skał wapiennych przez wodę nasyconą dwutlenkiem węgla. Najważniejszymi i najbardziej atrakcyjnym dziełem takiej cierpliwej wody są wydrążone w górskich masywach jaskinie. W Polsce do najważniejszych obszarów krasowych należą Tatry Zachodnie (z największą i najgłębszą polską jaskinią, Wielką Śnieżną), części Sudetów (np. Masyw Śnieżnika z jaskinią Niedźwiedzią) czy Jura Krakowsko-Częstochowska. To na Jurze część z nas po raz pierwszy odwiedzała i odwiedza jaskinie i ogląda pierwsze zjawiska krasowe.

Problem jednak w tym, że one są już często "martwe". Woda, która je wierciła dawno zniknęła w głębi ziemi, nacieki (stalaktyty, na przykład) rozpadły się lub je zniszczono. Również inne atrakcyjne dla oka skutki działania krasu, choćby sterczące tu i tam skalne ostańce powstały dawno temu. I tu pojawia się fascynująca cecha Doliny Skorocickiej, która rozwija się dosłownie na naszych oczach.


Dolina liczy około 800 metrów. W grubej warstwie gipsów wyrzeźbiły ją wody potoku Skorocickiego, który płynie sobie najpierw jak gdyby nigdy nic wśród pól między Skorocicami a Chotelkiem. Potem natrafia na swojej drodze na gipsy i zaczyna się w nie wwiercać, zapadając coraz głębiej między skaliste ściany.


Ściany są - zazwyczaj - dwie. Zazwyczaj, bo środkową część doliny wypełniają górki i dołki, zapadliska i pęknięcia. Ale zawsze gdzieś za nimi są dwie główne ściany-klify zamykające dolinę. Ta zachodnia jest łagodniejsza, częściowo ukryta pod usypanym z kamieni stokiem.


A skoro wspomniałem o górkach, to wejdźmy na jedną z nich. Nosi dumną nazwę Zielonej Góry, wznosi się na około osiem metrów ponad otaczające dno doliny. Patrzymy na wschód, na wschodnią ścianę doliny.


To właśnie w cieniu w cieniu ściany wschodniej ukrywa się największa atrakcja doliny - podziemny potok. Warstwy gipsów w których powstała dolina są lekko pochylone właśnie ku wschodowi. Woda płynęła więc i na południe, jak wskazuje do dzisiaj kierunek doliny, i wwiercała się cały czas w bok, ku wschodowi, zapadając coraz głębiej.


Dolina Skorocicka jest ni mniej, ni więcej jedną wielką zawaloną jaskinią. Tu trzeba użyć sporo wyobraźni, ale warto to zrobić. Strumień Skorocicki nie złobił doliny w świetle słońca, ale zapadał się pod skały, wiercąc tunele w podatnych na taką erozję gipsach. Gdy pustki stały się zbyt wielkie ich stropy zapadały się, na przestrzeni wielu tysięcy lat łącząc w dolinę. W geologicznej skali te parę tysięcy lat to bardzo młoda sprawa.


Z pomocą wyobraźni przychodzą znajdujące się w dolinie jaskinie. Jest ich 35. Część to już suche groty, pamiątki po tych dawnych, w większości zapadłych już tunelach potoku. Największą z takich jaskiń jest Tunel w Skorocicach, obszerna, otwarta z obu stron podskalna hala. Możnaby zmieścić w niej spokojnie kilka dziesiątków ludzi. Zdaje się zresztą, że dawniej odbywały się tu zabawy kuracjuszy z pobliskiego Buska. 


Ale część jest jak najbardziej żywa, wciąż rozbrzmiewająca szumem to znikającego pod skałami, to znów pojawiającego się potoku.

Cdn.

1 - Urban J., Chwalik-Borowiec A., Kasza A., Pasierb B., Porzucek S., "Sesja terenowa: kraj i jaskinie w gipsach Niecki Soleckij", w: Materiały 54. Sympozjum Speleologicznego, Kraków 2020. Stamtąd też duża część informacji użytych w tej notatce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz