niedziela, 30 września 2018

Polskie Morawy: Krzanowice, ojcowie Kościoła

Zgodnie z tradycją pozwoliłem sobie wyjąć z poprzedniej galerii część polichromii dla osobnego omówienia. To te, na których widać klasyczny zestaw czterech Ojców Kościoła: świętych Ambrożego, Augustyna, Hieronima i Grzegorza. 


Zaledwie w lipcu napisałem parę słów o tych świętych. Zainteresowanych odsyłam do dwuczęściowego tekstu (część pierwsza, część druga); teraz przyjrzyjmy się przedstawieniom z krzanowickiego kościoła św. Wacława. Jak już wspominałem, nie jest to sztuka rangi UNESCO, jednak godnie gra barokową i znakomicie spełnia swoją rolę ilustracji. Pierwszy komplet Ojców można znaleźć w bocznych przejściach łączących dwie poprzeczne nawy1. Na górze rozpoznać możemy św. Augustyna, spoglądającego na swój najważniejszy atrybut - płonące serce.


Strój kardynalski w tej czwórce pozwala bez pudła wskazać na św. Hieronima ze Strydonu.


To oczywiście ubrany w papieską tiarę św. Grzegorz Wielki.


Ponieważ nie może być zbyt łatwo, świętemu Ambrożemu nie towarzyszy tutaj klasyczny ul, tylko dziecko. Ten rzadziej spotykany i mniej charakterystyczny atrybut nawiązuje do tej samej, co pszczoły historii. W końcu pszczoły obsiadły właśnie małego Ambrożego w kołysce, stając się zapowiedzią jego teologicznej i biskupiej wielkości.



Drugą czwórkę Ojców można zobaczyć na wspierających pozorną kopułę żaglach (tak się ten element architektury nazywa). Skoro była przed chwilą mowa o Ambrożym, tutaj też od niego zacznę. Jest on, niestety, jeszcze mniej charakterystyczny od poprzedniego. Nie ma wątpliwości, że to biskup Ambroży, bo towarzyszą mu nieopodal trzech pozostali Ojcowie, do tego anioł podaje mu pastorał i biskupią mitrę. Brakuje jednak oczywistego atrybutu. Przypuszczam, że miał nim być nieokreślony, kratkowany kształt z prawej strony - zapewne ul. Może jego dziwny wygląd to efekt kolejnych przemalowań?


Podobnych problemów nie mamy z pozostałymi wizerunkami. Biskup Augustyn dzierży gorejące serce i książkę, być może jedno ze swoich wielkich dzieł.


Godny szacunku jest fakt, że w jednej świątyni znalazły się dwa typy przedstawienia świętego Hieronima. Poprzednio był to kardynał, książę Kościoła. Na żaglu jest już Hieronim pustelnik i tłumacz, w towarzystwie lwa przekładający na pustyni Pismo Święte na łacinę. Oczywiście, jest i rozwiany kardynalski płaszcz, i trzymany przez anioła kapelusz z krzyżem. Trochę dziwi, czemu tyle atrybutów udało się wymalować u Hieronima, a Ambrożego potraktowano tak skromnie.


Grzegorz Wielki pogrążony jest w pracy nad jedną ze swych ksiąg. Wspiera go w tym Duch Święty, tradycyjnie pod postacią gołębicy.

* * *


Zaledwie kilka kroków od kościoła Krzanowice się kończą, a zaczynają wspaniałe, bezkresne pola, sięgające aż po polsko-czeską granicę. W oddali widać było szczyty Wysokiego (Grubego) Jesionika, w tym Pradziada. A żeby było jeszcze milej, tuż przed granicą na asfalcie widnieje pożegnanie i życzenie dla pielgrzymów - Buen Camino, czyli dobrej drogi do Santiago.

I tego samego, na krótsze i dłuższe drogi życzę na początku jesieni Czytelnikom.


1 - nie można tych przejść nazwać nawami bocznymi. Nie tworzą jednej, równoległej do nawy głównej przestrzeni, są wyraźnie niższe od transeptu (dwóch transeptów?). To oczywiście wynika z neobarokowości kościoła: barok, porządkując architekturę kościołów upodobał sobie wzór z jedną nawą i bocznymi kaplicami. Tak wygląda np. warszawski kościół wizytek czy łowicki kościół pijarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz