poniedziałek, 30 kwietnia 2018

"...lecz pozostawmy te sprawy, a opowiedzmy, jak przyjęto go na Węgrzech...". Cz. 2

Gall Anonim napisał nam o losach króla Bolesława Śmiałego niewiele. Król udał się w gościnę na Węgry, gdzie szybko zaskarbił sobie wiele niechęci butnym potraktowaniem króla Władysława, później uznanego za świętego. Gall sugeruje, że naszego wygnanego monarchę zamordowano. Jak, gdzie i kiedy, nie pisze. Chyba po prostu nie wie.


W austriackiej Karyntii, nad brzegami jeziora Ossiachskiego (Ossiacher See) leży dawny klasztor benedyktynów. Podobnie jak Tyniec, miejsce zbliża się do tysiąclecia swojego istnienia. Ufundował je około 1024 roku hrabia Ozi wraz ze swoją żoną Irenburg (Ireną?); był to pierwszy stały klasztor benedyktyński w Karyntii1. Gdzieś od połowy XIII wieku działał w Ossiach również klasztor żeński. Potwierdza to dokument wystawiony z okazji konsekracji opata Dietmara.


Co łączy to malownicze miejsce z całą tą opowieścią o królewskich grobach i wygnaniu króla Bolesława II Śmiałego? Lokalna tradycja, oczywiście. Według niej w końcu XI wieku do furty klasztoru zapukał zmęczony pielgrzym, który dołączył do mniszej wspólnoty. Dzielił z nią skromne i pobożne życie. Dopiero na łożu śmierci wyjawił swoim współbraciom, że jest wygnanym polskim królem. Do Ossiach dotarł w drodze do Rzymu, gdzie chciał starać się - jak niewiele wcześniej Henryk IV - o wybaczenie grzechów i zdjęcie nałożonej za zabójstwo biskupa klątwy. Tajemniczy mnich zmarł i został pochowany pod murem klasztornego kościoła. Z tej najdawniejszej świątyni nie zachowało się wiele: warto zwrócić uwagę na romański kapitel kolumny wmontowanej w przejściu między jednym z dziedzińców a cmentarzem klasztoru (poniżej).


Spojrzenie na mapę pokazuje, że historia ma przynajmniej podstawowy sens. Droga z Krakowa czy Budapesztu do Rzymu mogła wieść przez Karyntię. To ważne: w całej Polsce dzisiaj, w dobie internetu i powszechnego dostępu do map bezkrytycznie powtarza się historie o magicznych wprost wędrówkach św. Wojciecha czy Jana Sobieskiego po Polsce. Wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę frazę: "Sobieski wracając spod Wiednia", by dowiedzieć się, że król wybrał sobie wygodną marszrutę przez Podhale, Spisz, Śląsk, Kielce, Jarosław, okolice Krakowa, że przywiózł do Polski sernik, że rozdawał na prawo i lewo chorągwie oraz bębny, że wreszcie, jak (z widocznym dystansem) chwali się jeden z wytwórców spożywczych, "pewnie i sam król Jan III Sobieski wracając spod Wiednia Tenczyńskimi buraczkami ćwikłowymi się raczył". A tutaj - wracając do przerwanego wątku - tradycja ma podstawowy sens.


Sam kościół w Ossiach godny jest dłuższego postoju. Do nawy głównej doklejona jest od północy wspaniała gotycka kaplica. Wzniesiono ją w XIV wieku, w najlepszym, jak się zdaje, okresie istnienia klasztoru. Piękny gotycki ołtarz przeniesiono tu z głównej nawy kościoła w okresie jego barokizacji. To dzieło lokalnego warsztatu snycerskiego z sąsiedniego Villach, pochodzi z ok. 1500 roku. W głównym polu rozpoznać można Najświętszą Marię Pannę z Dzieciątkiem oraz św. Katarzynę (z mieczem i kołem) i św. Małgorzatę (ze smokiem). Boczne pola wypełniają postacie apostołów, predellę (podstawę) - popiersia św. św. Agaty, Apollonii i Scholastyki.


Tyle gotyku. Trzy nawy składające się na główny korpus klasztornego kościoła są wspaniałą pamiątką złotego wieku austriackiego baroku. Można podziwiać m.in. dominujący nad główną nawą fresk przedstawiający Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, którego wezwanie nosi kościół. Freski wykonał w 1744 roku Józef Ferdinand Fromiller, najznakomitszy karyncki malarz baroku. Wśród polichromii da się też wypatrzeć wątki związane z Bolesławem II. Choć austriackie wspólnoty zakonne przetrwały w większości Reformację, ich istnienie przerwało Oświecenie. Józef II, cesarz-reformator skasował ten i inne klasztory w 1783 roku. Szczęśliwie, nie doprowadziło to do ruiny Ossiach. 


Skoro habsburski barok, nie mogło zabraknąć św. Jana Nepomucena. Dekoracja kościoła jest interesująca także dlatego, że elegancko łączy klasyczny austriacki barok z elementami regencji (kratka!) i rokoka. Ale wróćmy do domniemanego grobu królewskiego. 


Rzekomy grób króla Bolesława II znajduje się w niszy między północną nawą boczną kościoła (po lewej) a gotycką kaplicą (po prawej). Kilkanaście lat temu został z dużym wysiłkiem odnowiony. Wnękę otacza krata z łacińskim napisem "Sarmatis peregrinantibus salus" - "Pielgrzymującym Sarmatom pozdrowienie". Uzupełnia ją dwujęzyczna, współczesna tablica informacyjna. 


Najciekawszym elementem grobowca jest płyta z rzeźbioną sylwetką osiodłanego konia. Pochodzącą z czasów rzymskich (?) płytę uzupełniono w 2. połowie XVI wieku o łaciński napis: "Rex Boleslaus occisor sancti Stanislai epi[scopi] cracoviensis": "Król Bolesław zabójca świętego Stanisława bis[kupa] krakowskiego". Powyżej płyty umieszczony jest pochodzący z 1884 roku (restaurowany w 1930 i 2001 roku) obraz malarza Karla Jobsta, przedstawiający legendę o Bolesławie. Poniżej zobaczyć można zmierzającego do Rzymu króla-wygnańca.


Czy cała ta historia ma sens? Zacząć trzeba od tego, że dowody są bardzo chwiejne. Historia o Bolesławie i Ossiach została spisana bardzo późno, bo dopiero w 1587 roku. Wtedy opat Zachariasz spisał "Annales Ossiacenses", czyli "Roczniki Ossiachskie"2. Co prawda autor przewodniczka po Ossiach powołuje się na wcześniejszą, dominikańską tradycję, ale tak czy owak ślady są nikłe. W 1839 roku, a więc już po kasacie klasztoru przeprowadzono w tym miejscu poszukiwania szczątków królewskich, jednak bez powodzenia. Historia ma na pewno zarys sensu geograficznego - tędy można było iść do Rzymu, a na pewno na korzyść Ossiach przemawia brak konkurencji. Nie wiemy, co spotkało trzeciego polskiego króla po jego wygnaniu. Nie wie tego Gall, nie wiedzą tego historycy. Zostaje więc Ossiach. Nawet, jeżeli legendę wymyślono w dobie kontrreformacyjnego ożywienia dla przyciągnięcia polskich pielgrzymów.


* * *

A że proch mój złożono w Ossjaku,
gdzie w kamieniu kuł snycerz grobowiec,
na nim konia, że na tym rumaku
ja powrócę, tułaczy wędrowiec,
znów na czele rycernych orszaku;
gdym na błędny zestąpił manowiec,
kiedyś wrócę, duchem wyzwolony,
praw się mojej dopomnieć korony.
(Stanisław Wyspiański, "Bolesław Śmiały", LXXXII)3


1 - te i inne informacje na podstawie: Deuer Wilhelm, "Mariä Himmelfahrt zu Ossiach, Kärnten. Pfarr- und ehemalige Benediktinerstiftskirche", Salzburg 2005
2 - dostępne w formie drukowanej jako: "Des Abtes Zacharias Gröblacher Annales Ozziacenses mit der Fortsetzung durch Abt Hermann Lundinger aus den Blättern eines Ossiacher Codex", Wien (?) 1859 
2 - Wyspiański Stanisław, "Bolesław Śmiały, Skałka", Wrocław 1969

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz