Przegląd zdjęć był we czwartek w "Jasiu i Małgosi" - dziękuję bardzo za przybycie! - poszerzony ciąg dalszy tutaj. Ja się zbieram na kolejną wycieczkę kolejową, a tymczasem wróćmy w Jesioniki. Wspaniały wschód słońca, jaki obejrzałem na szczycie wysokiego na 1491 metrów Pradziada już pokazywałem. Zapraszam do jego ponownego obejrzenia. Ten przegląd zdjęć zacznijmy już od słonecznego poranka. Wschód słońca to najwspanialszy sposób na zaczęcie dnia wycieczki: nim przyjdzie codzienna godzina pobudki, mamy już za sobą część wysiłku i wiele kilometrów, a przed sobą wiele energii na pokonanie następnych. Nic dziwnego, że tamtego pięknego dnia przeszedłem ponad czterdzieści kilometrów, częściowo po górach.
Niedługo po siódmej zatrzymałem się na krótki postój w schronisku Švýcárna. Wbrew pozorom, nie można tej nazwy przełożyć po prostu jako "Szwajcaria". Alpejski kraj po czesku nazywamy "Švýcarsko". W tym wypadku byłaby raczej "Szwajcarka". W tle, za schroniskiem można zobaczyć wieżę na szczycie Pradziada.
Niebieski szlak, którym schodziłem przebiegał między innymi koło pięknego Wysokiego Wodospadu. Była to chwila górskiego oddechu po asfaltowym świecie, którym czeskie góry mogą się wydawać z perspektywy Owczarni. Na pewno jeszcze wrócę w Jesioniki.
Zachwycają zachowane w wielkiej liczbie duże, zamożne domy chłopskie.
Porównanie zachowanych gospodarstw góralszczyzny karpackiej i tych z obszaru czeskich Sudetów uświadamia przepaść cywilizacyjną, jaka dzieliła te dwa światy. Dolinę rzeki Białej dzieli też, czy raczej przegradza kolejna potężna linia lekkich czechosłowackich schronów.
Miasto Jesionik leży otoczonej górami dolinie, u zbiegu dwóch rzek. Stojący tutaj zamek nie ma w sobie nic z górskiej fortecy, choćby majestatycznego Zamku Orawskiego. To nizinna twierdza wśród gór. Zamknięty czworobok z maleńkim dziedzińczykiem w środku był własnością biskupów wrocławskich. Do nich należał cały ten obszar, nazywany Księstwem Nyskim. W 1742 roku, jak już kilka razy wspominałem, obszar przekrojono granicą, zostawiając Nysę po pruskiej, a Jesionik (ówczesne Freiwaldau) po austriackiej stronie.
Są tu, jak w każdym śląskim mieście, nepomuki. Jednego z nich, z wnętrza fary, pokazywałem już w ramach nepomuckiego przeglądu (tu link do galerii, a tu do konkretnego zdjęcia). Najpiękniejszą jednak rzeźbą miasta jest pochodzący z 1721 roku słup morowy. Upamiętnia on epidemię, która przetoczyła się przez miasto kilka lat wcześniej. Na szczycie słupa widnieje przedstawienie tak zwanego Tronu Łaski: Bóg trzyma w rękach ukrzyżowanego Chrystusa, a u jego stóp widnieje gołębica - symbol Ducha Świętego.
Jest w Jesioniku niewielka parafia husycka.
Herb Śląska - czarny orzeł ze srebrną przepaską na żółtym tle - na gmachu dworca w Jesioniku.
Lokomotywa serii 750 z pociągiem osobowym do stacji Zabrzeg na Morawie (Zábřeh na Moravě) na stacji Jesionik. Jesionik jest ruchliwą stacją kolejową. Według obecnego rozkładu jazdy, w dniu powszednim odchodzi stamtąd 28 pociągów dziennie. Dla porównania dodam, że z Zakopanego liczba ta wynosi 6. Fakt, że Jesionik nie jest stacją końcową nie zmienia tu ogólnej refleksji: Polskę odróżnia od Czech, Węgier czy Słowacji poziom wieloletniego zaniedbania transportu kolejowego.
Pomnik upamiętniający ofiary XVII-wiecznego polowania na czarownice w Księstwie Nyskim. Ofiarą szaleństwa padło w całym księstwie ok. 250 niewinnych kobiet.
Jesionik znany jest także polskim turystom jako uzdrowisko. To tutaj żył i pracował uczony-samouk, jeden z twórców nowoczesnego wodolecznictwa - Vincenz Priessnitz. Język polski przyznał p. Prysznicowi jedyne w swoim rodzaju upamiętnienie.
Jak na porządne uzdrowisko przystało, Łaźnie Jesionik mają orkiestrę uzdrowiskową, która robi nam paparara, robi nam paparara.
Na pewno lepiej od słuchania orkiestry robi spacer żółtym szlakiem do przełęczy rozdzielającej masywy Smrecznika (Smrčník) i Strażnego (Strážný). Nieopodal leżą słynne Jaskinie Na Pomezi; miałem je przyjemność odwiedzić w ramach 48. Sympozjum Speleologicznego w 2014 roku. Na zdjęciu spojrzenie na południe, ponad kotliną Jesionika w dolinę Białej. Wyróżniająca się kopuła pośrodku to Wielki Klin. Nieco z lewej strony, na ostatnim planie dostrzec można szczyt Pradziada.
Ponad Żulową (Žulová) wznosi się neogotycki kościółek z 1880 roku. Według tablicy informacyjnej, Boża Góra była miejscem pielgrzymek od XII wieku. Jak to często bywa, tradycja słabo znosi zderzenie z faktami, bo według tej samej tablicy pierwszy kościół zbudowano tu w 1713 roku. No, to sporo czasu pielgrzymom wystarczała sama góra.
...i fantastyczny kamienny most.
W ostatni dzień lipca wędrowałem przez północno-zachodnie kresy czeskiego Śląska. Był upał; roślinność żółkła, czekając na odrobinę deszczu.
Nie wszystkie poniemieckie wsie w Czechosłowacji zostały zasiedlone. Z dawnego Annina (Annabergu) została tylko ruina kaplicy św. Józefa i fundamenty domów. Co ciekawe, na stronie poświęconej zanikłym wsiom Czech można zobaczyć zdjęcie kaplicy z 2003 roku - miała wtedy jeszcze wysoki, dwuspadowy dach. Przed wojną istniała także niewielka wieżyczka1.
Niewielka Annaberg na mapie sztabowej 1:100 000 Wojskowego Instytutu Geograficznego, pas 47, słup 24, "Neisse West (Nisa Zach.) i Javornik", wyd. 1934.
I miejsce po niej na zdjęciu satelitarnym z Google Maps.
Była wieś, nie ma wsi. "To są zwyczajne dzieje".
Wiele cmentarzy na polskich Ziemiach Odzyskanych zostało zaoranych i przeznaczonych na inne cele (Park Zachodni we Wrocławiu leży na terenie dawnego Cmentarza Kozanowskiego). W Czechach, jak się zdaje, podobnego barbarzyństwa nie wykonano lub miało ono znacznie mniejszą skalę. Na cmentarzu w Bernarticach obejrzeć można ten wspaniały grobowiec rodziny Latzel.
Pomnik poległych w pierwszej wojnie światowej. Bernartice.
Wreszcie granica. Już z drogi dzieliłem się spostrzeżeniem o trwałości granicy na Śląsku. To brzmi dziwacznie, przecież Polska jest tam dopiero od 1945 roku - ale objęła w posiadanie ziemie aż do granicy z 1742. Wszystko, co odebrał Marii Teresie Fryderyk Wielki, a więc większość Śląska wraz z Ziemią Kłodzką2 należy obecnie do Polski, z jedynym wyjątkiem Hlučínska. Zacytuje sam siebie: "ze Śląska przeszedłem na Śląsk, z historycznego księstwa Nyskiego do księstwa Nyskiego; krajobraz jest ten sam, bo granicę w XVIII wieku wyznaczono sztucznie, gardząc tradycyjnymi podziałami - był tu Stary Fryc zapowiedzią strasznego XX wieku".
Nie ma już Czechosłowacji, jest za to umowa z Schengen i możliwość swobodnego przekraczania granicy. A jednocześnie są tacy, którzy widzą w członkostwie naszej Ojczyzny w Unii Europejskiej same wady. W końcu, co takiego dali nam Rzymianie?
Na Ziemiach Odzyskanych. Czy wydrapane przez kogoś na kapliczce w Ujeźdźcu (niem. Geseß) słowo "Ujazd" to pamiątka po pionierskim okresie polskiego zasiedlania Kresów Zachodnich?
Jak to często bywa, kamienny bruk okazał się być trwalszy od ścierającego się asfaltu.
Piękno sudeckiego przedgórza jest jedyne w swoim rodzaju. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że idę Głównym Szlakiem Sudeckim. Poprowadzony z ogłoszonej 24 października 1947 roku inicjatywy Międzyoddziałowej Komisji Sudeckiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego3 połączył wszystkie najważniejsze pasma polskich Sudetów, od Świeradowa po Paczków. Potem postanowiono objąć nim również Góry Opawskie. Sęk w tym, że polski fragmencik Gór Opawskich jest oddzielony od reszty Sudetów mniej-więcej czterdziestoma kilometrami równiny. Znowu wina Fryderyka Wielkiego, który przeciął Śląsk bez szacunku i do historycznych granic, i do górskich pasm.
Szlak na odcinku od Głuchołazów do Złotego Stoku jest więc wspaniałą drogą pieszą, ale na górskie przygody nastawiać się nie należy. Na przestrzeni 60 kilometrów pokonuje się tu coś z 600 metrów przewyższeń. Potrafię wskazać bardziej górskie szlaki w Puszczy Kampinoskiej.
W oddali dało się już dostrzec wieże Paczkowa.
Jutro wybywam w podróż kolejową po paru krajach Europy. Oznacza to zapewne dwutygodniową przerwę w działalności bloga. Warto jednak śledzić jego stronę na fejsbuku - może się coś tam pojawi, tak jak poprzednio?
1 - http://www.zanikleobce.cz/index.php?obec=6059
2 - z pisownią nazwy krainy rozłożonej wokół Kłodzka mam pewien problem, na który proste odwołanie się do przepisów języka i specjalistów nie daje rozwiązania. Generalnie, w języku polskim nazwy wielkich krain i regionów piszemy dużą literą. Stąd Mazowsze, Śląsk, Flandria i Anatolia. Części krain i regionów - małą. Mamy więc ziemię czerską czy powiat wyszkowski. Jednak wbrew częstemu uproszczeniu Ziemia Kłodzka nie jest i nigdy nie była częścią Śląska, należy się więc jej podkreślona wielką literą ranga. Może powrót do nazwy Hrabstwo Kłodzkie rozwiąże problem?
3 - Garbaczewski Zbigniew, "Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza", Warszawa-Kraków 1987, s. 10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz