Nie jest łatwo wędrować wzdłuż rzek. A już opisywać te wędrówki? To dopiero! Ale oto jest, z dawna wypatrywana piąta część relacji o wyprawie wzdłuż mojej lombardzkiej Smródki, czyli Lury.
Tutaj dotarliśmy w poprzednim odcinku (wycieczka była oczywiście ta sama, ale relację podzieliłem na części). Jesteśmy w Lurate Caccivio, niewielkim miasteczku kilka kilometrów zarówno od Como, jak od szwajcarskiej granicy. Jak się dowiedziałem, Lura w dawniejszych czasach na poważnie dawała o sobie znać, bo jej powodzie wiele razy niszczyły część miasta. Ostatni raz w 1976 roku! Kto by pomyślał, patrząc na potoczek na zdjęciu...
Tak ten odcinek wygląda na zdjęciu z Google Earth. Niebieska linia to Lura, czerwona to moja trasa - łącznie z dwoma ślepymi zaułkami, o których będzie wzmianka. Widać też autostradę A9, i linię kolejową do Como, choć to już mniej wyraźnie.
W Lurate nie ma kolei. No, pewnie, to ogólnie nie jest jakoś bardzo zaskakujące, bo w Polsce kolei raczej nie ma, niż są. Ale akurat kolej Włochom wyszła nieźle, i wokół Mediolanu jest gęsta sieć podmiejskich linii. Lurate kiedyś pociąg miało - przebiegała tędy linia z Como do Varese, czyli łącząca dwie "szprychy" mediolańskiej sieci - ale w 1966 roku mieć przestało. Wiecie, samochody, nowoczesność, takie rzeczy. Na zdjęciu dawna stacja kolejowa. A jak klikniecie w ten link, to zobaczycie, jakie piękne wagony motorowe tędy niegdyś jeździły!
Dawne torowisko można dość łatwo wypatrzeć: biegnie po nim wygięta w łagodny łuk ulica.
Jest też postawiona przez lokalne towarzystwo historyczne tablica.
To, notabene, pierwszy na trasie naszej wyprawy most kolejowy.
Lurate płynnie przechodzi w Bulgarograsso. To jest w ogóle bardzo gęsto zaludniony teren, choć chodzenie po krzakach wzdłuż rzeki daje czasami złudzenie pustki. Włochy mają gęstość zaludnienia prawie 200 osób na kilometr kwadratowy (dużo więcej, niż Polska), Lombardia ma ponad 400, a prowincja Como - mimo obejmowania kawału gór ponad jeziorem - już 470. No, to macie mniej więcej wyobrażenie, że gęsto.
Kojarzycie to wydawnictwo Deagostini, co to sprzedaje (sprzedawało?) niekończące się kolekcje pism i pisemek z modelami (z drugim numerem segregator)? To wygląda na to że w Bulgarograsso mają dom pogrzebowy.
Jest też taki okropny kościół, zbudowany w 1954 roku w miejscu starszego. Ale, ale - co z tą nazwą miejscowości, skąd to "Bulgaro"? Jest sporo wytłumaczeń, ale całkiem na serio może chodzić o jakieś plemiona bułgarskie, które przywędrowały tutaj w VI wieku.
"Bułgarskie" oznacza tutaj "protobułgarskie": nie chodzi o dzisiejszych Bułgarów-Słowian, tylko Bułgarów-Turków, którzy nieco później założyli w dzisiejszej Bułgarii swoje państwo, i się stopniowo zesłowianizowali.
Po lombardzku jest Bülgur, smakowicie.
Pełna zgoda.
Przez dłuższą chwilę nie pokazywałem Lury. Ona tam cały czas była w tle, ale akurat między Lurate a Bulgarograsso nie dało się wzdłuż niej iść. Próbowałem - to był pierwszy ślepy zaułek na mapie. Za to teraz miał być bardzo miły, zielono-nadrzeczny odcinek.
Co prawda tutaj też nie dało się iść wzdłuż rzeki, ale o tym się przekonałem dopiero po jakimś czasie. To był ten drugi ślepy zaułek. Na razie było bardzo miło, choć zaczęło kropić. O, i Airbusa 380 zobaczyłem. Jak nie wierzycie, to przybliżcie sobie, a wśród tych kilkunastu pikseli zobaczycie piętrowy kadłub i doliczycie się czterech silników.
Zanim zawróciłem ze ślepej drogi jeszcze sobie taką ładną, nadrzeczną działkę zobaczyłem. Przy okazji Wam napiszę, że we Włoszech czegoś w rodzaju ogródków działkowych jest dużo, dużo mniej niż w Polsce, i dużo częsciej sprawiają wrażenie jakichś takich półdzikich zasiedzeń, a nie uporządkowanych rodosów.
Jak już się zorientowałem, że tamtędy się nie da przejść, to poszedłem sobie tędy. Wam to nic nie mówi, ale tam był taki ładny kościółek pw. św. Anny. Na tabliczce jest, że XII wiek, i to oczywiście we Włoszech nie jest nic niezwykłego, ale jakoś informacje internetowe tego nie potwierdzają.
Zaraz za kościółkiem był cmentarz, a potem przez dwa i pół kilometra dało się iść przez las i krzaczory, które ostały się tu jakoś wśród miejscowości. Krzaczory chroni oczywiście Parco Lura, więc pewnie już im nic nie grozi.
A jak pięknie wśród tych krzaczorów wygląda Lura! Miałem ją przyjemność oglądać dwa razy, dzień po dniu, bo pierwszego dnia zgubiłem ładowarkę, i drugiego jej szukałem.
W tytule są torowiska, i one już były, ale jest też cholera, i o niej teraz. Otóż w lasokrzakach między Bulgarograsso a Cadorago jest miejsce oznaczone na mapie "Lazzaretto". Zajrzałem tam przy drugiej wycieczce, tej w czasie której szukałem ładowarki. Nie było tu nigdy "lazaretu", czyli wojskowego szpitala, za to był cmentarz epidemiczny. W 1630 roku do Bulgarograsso dotarła dżuma (no dobra, więc nie cholera, ale tak mi się wcześniej napisało), pustosząca wtedy całe środkowe i północne Włochy, i zabiła między końcem lipca a październikiem kilkudziesięciu mieszkańców. To samo w sobie nie jest jakaś bardzo ciekawa wiadomość, bo przecież plagi przeróżne ukatrupiały przed szczepionkami i poprawą higieny masowo. Ale chodzi o to, że na tablicy jest dokładna lista ofiar. To znaczy, że zachowały się w takim Bulgarograsso księgi i dokumenty, żeby to odtworzyć. Historyczny luksus, którego duża część polskich miast i miasteczek nie ma, niestety.
Równolegle do leśnej drogi do Cadorago biegnie taki rów. Wygląda - trochę - na jakąś fortalicję, ale co to dokładnie jest, nie wiem. Wojen było w Lombardii mnóstwo, więc może być cokolwiek od obozu z czasów Wojen Włoskich do rowu przeciwpancernego z końca drugiej wojny światowej. Albo, oczywiście, coś zupełnie nie związanego z wojną.
I jeszcze jeden malowniczy obrazek na malowniczą Lurę.
Był pierwszy most kolejowy, to czas na pierwszy most autostradowy. Oto dotarłem razem z Lurą do jednej z trzech najstarszych autostrad świata, czyli A9 z Mediolanu do Como. Siateczkę autostrad z Mediolanu do Sesto Calende, Varese, i Como, wspólnie nazwanych Autostrada dei Laghi - "autostradą jezior" - otworzył w, uwaga, 1924 roku król Wiktor Emanuel III. Czy towarzyszył mu przy tym jego długoletni premier, wiecie, ten łysy taki, to nie wiem. Ale czujecie to, autostrada w 1924! Oczywiście, od tego czasu wymieniono pewnie wszystko, ale trasa pozostaje. "Dziewiątka" przekracza w Como granicę szwajcarską, i przez Chiasso i Lugano łączy się z tamtejszymi autostradami. W połączeniu z tunelem pod przełęczą Św. Bernardyna (San Bernardino) to też alternatywne połączenie Mediolanu z Polską, jak już komuś obrzydnie droga przez Ostrawę, Wiedeń, i Villach. Można się tam po drodze, z przeproszeniem, porzygać na zakrętach, ale za to jakie ładne widoczki!
Zaraz za autostradą Lura zapada w całkiem głęboką dolinę, późną wiosną (bo to zdjęcia z późnej wiosny) zarośniętej tak gęstą zielenią, że nawet doliny nie widać.
I tak sobie biegnie ta dolina przez las, a potem przedmieścia Cadorago, aż wreszcie schowa się pod...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz