sobota, 14 grudnia 2024

Obrazki lipcowe, część szósta (obrazki z Preszowa)

W poprzednim odcinku bardzo niespiesznego przeglądu doszliśmy w burzy do Preszowa. Ale po burzy, jak wiadomo, zawsze etc. W zasadzie to chciałem pokazać parę zdjęć, i przejść znowu do gór. Ale jednak w Preszowie tak mi się spodobało, a do tego jest pewnie spora szansa, że wielu z Was tam nigdy nie zaniosło, więc Wam pokażę tego miasta sporo.


Preszów to trzecie co do wielkości miasto Słowacji, ale jak znacie Słowację, to wiecie, że to oznacza miasto najwyżej średniej wielkości. Bratysława ma coś koło pół miliona, Koszyce ćwierć, to Preszów ma już mniej niż sto tysięcy.


Bardzo mi się to nieduże-duże miasto podobało. Stare miasto ma taki sam kształt, jak to koszyckie: owal, otoczony kiedyś w całości murami, główna ulica, rozszerzająca się pośrodku w nieregularny rynek, i szereg prostopadłych ulic dochodzących do tej głównej przez sklepione bramy. 


Swoją drogą, to ten plan średniowiecznego miasta z główną ulicą zamiast prostokątnego rynku (czyli np. Środa Śląska, a nie Chełmno) jest bardzo praktyczny dla krajoznawcy, bo od razu widać, na jakim szlaku postawiono miasto. Preszów wyraźnie postawiono na drodze z Węgier, znad Cisy, choćby z Tokaju, przez Szarysz i spiską Lubowlę do Polski. A że to dawało wiele okazji do handlu, preszowska ulica Główna obfituje w niewysokie może, ale piękne kamienice.


Mi się najbardziej podobały te z renesansowymi attykami, ale późnobarokowy Pałac Klobušickich - obecnie siedziba sądu - też jest bardzo niczego sobie. XVIII-wieczny architekt co prawda cierpiał na horror vacui w jakiejś skrajnej formie, ale jak pan biskup (František Xaver Klobusicky, 1707-1760, biskup siedmiogrodzki, potem zagrzebski, na koniec arcybiskup kalocki), czy tam inny wojewoda (József Klobusiczky, 1756-1826, gubernator Fiume/Rijeki) sobie życzył, to się nie odmiawiało.


XX wiek reprezentują w Preszowie głównie powojenne blokowiska. Ale jest też kilka ciekawych zabytków międzywojennych, w tym "Bank Bosaka". Tenże Bosak był jednym z niezliczonych słowackich emigrantów do Stanów Zjednoczonych, ale już jednym z bardzo nielicznych, którym się powiodło. Tak jak Jaroslav Siakel rodem z Blatnicy założył w Blatnicy Tatra Film Corporation, i nakręcił pierwszy film o Janosiku, tak Bosak (rodem z Okruhlego) był właścicielem całkiem poważnego banku. W latach 20-tych założył ileś filii w Czechosłowacji, fundując dla nich okazałe gmachy - takie jak ten w Preszowie. Budynek stanął w latach 1923-24, w duchu raczej przeterminowanym, bo nawiązującym do secesji.

Na marginesie. O powrocie słowackiego (czy rusińskiego bardziej?) emigranta ze Stanów Zjednocznych jest powieść Čapka "Hordubal".


Z architektury już bardzo współczesnej widziałem ten gmach Teatru im. Jonáša Záborského, ukończony w 1990 roku. 


Tak samo jak w Koszycach, również w Preszowie na środku rynku-wrzeciona stoi gotycki kościół. Preszów się własnej rzymskokatolickiej diecezji nie dorobił nigdy, więc kościół pw. św. Mikołaja jest konkatedrą archidiecezji koszyckiej.


Kościół ma piękne sklepienia, ale już większość wyposażenia jest barokowa. Z tego dawniejszego, gotyckiego, zachowały się pojedyncze figury.


Rzymskokatolickiej katedry nie ma, ale greckokatolicka już jest. Preszów to stolica słowackiego katolicyzmu greckiego, czyli jednego z tych kościołów wschodnich, które wywodzą się od unii użhorodzkiej w 1646 roku. Według ostatniego spisu powszechnego greckimi katolikami jest ok. 4% obywateli Słowacji. Większość z nich wywodzi się pewnie od ludności rusińskiej (karpatorusińskiej, jakby napisał prof. Magocsi), ale dzisiaj większość osób pochodzenia rusińskiego na Słowacji określa się już jako Słowacy. Archieparchą (arcybiskupem) metropolitą preszowskim jest od roku Jonáš Maxim.

W Preszowie jest też katedra prawosławna (autokefalicznego Kościóła Prawosławnego Ziem Czeskich i Słowacji), ale o niej w czasie lipcowego pobytu nie wiedziałem. Zbudowano ją, jak mówi internet, tuż po ostatniej wojnie (1946-50, co samo w sobie dość ciekawe - u nas wtedy raczej odgruzowywano wybrane kościoły, a nie stawiano nowe). Prawosławnych jest na Słowacji poniżej jednego procenta. Wywodzą się z tej samej ludności, co greccy katolicy - kto z Was interesował się kiedyś historią np. przechodzenia polskich Łemków z jednego wyznania na drugie ten wie, o co mniej więcej chodzi.


Z klasztorów był na ten przykład franciszkański. Oryginalnie karmelicki, w XVII wieku dostał się w ręce Braci Mniejszych. Ci go przebudowali zgodnie z barokową modą, ale niestety bez większej barokowej fantazji.


W portalu jest dedykacja, razem z wyraźnym chronostychem (tj. wśród liter jest zapisana data). Ale, że jestem leniwy, to mi się nie chce zliczać, który rok jest tak upamiętniony.


W Preszowie jest też, rzecz jasna, muzeum. W nieco dawniejszych czasach, tak na początku mojego większego pieszego chodzenia (czyli tak w 2013 i 2014 roku) zapałałem wielką miłością do takich właśnie lokalnych muzeów. Odwiedzałem je masowo jakoś do wczesnego 2020 roku, a potem miałem nieco przerwy. A teraz miałem na muzeum regionalne w Preszowie czasu, ile chciałem. 


I, święty Jerzy, patronie muzealników! Jakże ja kocham takie muzea! Te portrety cysorzy, i lokalnych rajców; te zakurzone stroje ludowe, co to górny Szarysz świąteczny skarpetki w paski, a dolny Szarysz codzienny skarpetki w kółka; makiety kamienic i górskich chałup; wystawa sprzętu pożarniczego. Itede, itepe.


I wąsy, nie zapominajmy o wąsach. Wąsy fotografowane, wąsy malowane, wąsy drukowane. Bardzo dużo wąsów.


Skoro wspomniałem o cysorzach, to wisi na przykład ten oto Franciszek Józef. O, przepraszam, ten oto Ferenc József, bo to przecież wtedy było Eperjes, a nie Prešov. To zdjęcie pokazałem zaraz po powrocie z wycieczki, prosząc o pomoc w rozpoznaniu jednego z orderów. Orderu Świętego Jerzego, jak mi podpowiedziano - za co niezmiennie dzięki!


Żeby Wam nie pokazywać całego muzeum, to jeszcze tylko dwa szczegóły. Dyplom z okresu Państwa Słowackiego (tego wojennego), a na nim jako ozdoba rysunek zamku bratysławskiego. Kto zna Bratysławę dzisiejszą, i jej piękny zamek, ten może się nie zorientować, że to jeszcze na początku lat 1950-tych była ruina, i właśnie ją widać na obrazku. Jeszcze w latach 40-tych rozważano wyburzenie zamku, do czego na szczęście nie doszło.


Ciekaw byłem, czy w muzeum jest coś o Słowackiej Republice Rad. Założenia takowej podjęli się węgierscy komuniści w połowie 1919 roku. Węgry były wtedy przez kilka miesięcy komunistyczne - to była jedyna przejściowo udana próba zbudowania rządu komunistycznego poza dawną carską Rosją w rewolucyjnym okresie po pierwszej wojnie światowej - i trochę w ramach "ucieczki do przodu" rząd Beli Kuna próbował utrzymać Słowację właśnie przez eksport rewolucji. Trwało to wszystko tylko kilka dni, i dzisiejsza historia widzi ten słowacki epizod najwyżej jako przypis do historii komunizmu na Węgrzech i powstania Czechosłowacji. Ale w preszowskim muzeum przetrwała wystawa widząca to nieco inaczej, jako autentyczną, pierwszą próbę zbudowania socjalizmu na Słowacji. I chyba trwa ta wystawa nie tylko jako pamiątka po minionym ustroju. 


Na dziedzińcu muzeum jest też ten oto kamień pamiątkowy. Ale to nie koniec tych rewolucyjnych pamiątek!


Bo w Preszowie, na północnej granicy starego miasta, jest też taki oto okazały pomnik Słowackiej Republiki Rad. Fakt, że go zostawiono, to kolejny dowód na inne traktowanie komunistycznej przeszłości w Polsce i na Słowacji.


Wspomnę w domknięciu tego przeglądu, że do Preszowa dotarły też Stolpersteine. Była o nich mowa tutaj.


O. Tak wygląda Preszów, stolica północno-wschodniej Słowacji. Rano wyszedłem z Preszowa zwiedzać pasmo Czergowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz