Nie lękajcie się, albowiem podróż najsławetniejsza wzdłuż mojej obecnie lokalnej Smródki trwa! A ponieważ trwa niespiesznie, to Wam przypomnę (co nieco). Lura płynie przez Saronno, i podśmierduje dość regularnie; jest to jednak sławna rzeka, o której powstał wiersz Mickiewicza (jakież to piękne określenie!), a której źródła zwiedzaliśmy poprzednio. I wzdłuż Lury, trzeciej z kolei Smródki, wędruję sobie, i Wam o tym opowiadam.
Tym razem, już wśród wiosennej szaty, wyruszmy na drogę przez podalpejskie krzaczory, od Uggiate, do okolic Olgiate.
Na marginesie. To nie ja wymyśliłem te nazwy miejscowości, ale pomyślcie o nich, zanim skrytykujecie jeszcze raz Lucasa za planety "Tatooine" i "Dantooine" w oryginalnych "Gwiezdnych Wojnach".
O, tak to wygląda na mapce. Mniej-więcej: bieg Lury zaznaczyłem ręcznie, ale już szlak spaceru pobrałem z map.cz. Tam można prowadzić trasę tylko po zaznaczonych ścieżkach, a ja sporo szedłem (jak tytuł głosi) na przełaj. Linia żółta to granica włosko-szwajcarska, niebieska lnia to Lura.
Na kolejny odcinek mojej famosissimej wyprawy pojechałem autobusem do Uggiate, w dokładnie to samo miejsce, skąd poszedłem szukać źródeł Lury. I w sumie nawet sporo tamtego spaceru spędziłem z powrotem ponad miasteczkiem, bo chciałem rozwiać sobie pewną źródłową niejasność. Niejasność rozwiałem, nie warto o niej robić osobnego odcinka, więc ruszajmy w dół rzeki!
Jesteśmy w miejscu, gdzie Lura "wschodnia" znika pod pierwszą ulicą Uggiate. Szumi potem w studzienkach pod trawnikiem, i zasila wiejską pralnię - to ten przykryty dachem ciąg wanien w głębi. Z instytucją wiejskiej pralni spotkałem się pierwszy raz we Francji w 2018 roku. Przyznam szczerze, że na początku nie wiedziałem, co to jest. A pamiętacie pomnik jednej z pierwszych w Polsce łaźni wiejskich? Było nad Utratą, tutaj.
Przeszedłem przez Uggiate nasłuchując i wypatrując, ale strumień schowany jest głęboko pod budynkami. Wciąż nie wiem, gdzie dokładnie łączą się Lura zachodnia i wschodnia, obie tutaj podziemne. I pewnie się nie dowiem. Chyba, że w przypływie nudy napiszę do urzędu gminy, i zapytam. Dam znać.
Lura wypływa spod ulicy o miłej nazwie Via Milano, i tam Uggiate się kończy. Od teraz, chociaż wszędzie wokół są gęsto zabudowane tereny, nasza biegnąca w stronę Saronno rzeczka będzie płynęła głównie wśród pól, lasów, i tytułowych krzaczorów. Jak to dobrze, że doliny rzek się ciężko zabudowuje, i z połączenia zdrowego rozsądku i ochrony przyrody zostaje taki pas zieleni!
A skoro jest wolna zieleń, to i się otwierają widoki, w tym wypadku na wyłaniające się zza chmur Monte Generoso.
Wzdłuż samej Lury nie było drogi. Ja na początku nie byłem pewien, czy chcę iść na przełaj, starałem się więc iść poboczem drogi. Formalnie nawet biegł wzdłuż niej szlak pieszy, pewnie wyznaczony w czasach, gdy samochodów było dużo mniej.
Ale tak się na dłuższą metę nie dało. Włoskie szosy poboczy prawie nie mają, a kierowcy? cóż, to nie Niemcy. Więc zszedłem w pole, w stronę ukrytej wśród drzew Lury.
Nie dalej niż kilkaset metrów w każdą stronę albo domy, albo ruchliwa szosa, a tu proszę, jaka piękna, wiosenna zieleń. Jak nad Utratą. Nad Potokiem Służewieckim to trochę mniej, ale Dolinka Służewiecka jest super i tak.
Teraz to już jestem całkiem pewien, że Mickiewicz tutaj musiał być. Jak mnie najdzie wena, to do następnego odcinka znajdę więcej zapomnianych poematów wieszcza znad Lury.
O, patrzcie jaki ładny kawałek Mazowsza w Lombardii. Zaraz zza krzaka wyłoni się Chełmoński z mrowiskiem na łopacie. Ale tu muszę Wam przyznać, że jednak zdjęcia sporo fałszują rzeczywistość, bo przecież w rzeczywistości i widać nieopodal te domy, czy nawet jakieś magazyny i fabryczki, a samochody słychać cały czas. I co jakiś czas była też jakaś droga do przekroczenia. Akurat tutaj, na tym zdjęciu, wyjątkowo długi czas bezdrożny, bodaj ze dwa kilometry.
Krok po kroku Lura się powiększała. Nie przyjęła tu nawet - między Uggiate a okolicami Olgiate - żadnego większego dopływu, ale tu potoczek, tam cieczek, i robiła się coraz większa.
Nadal była na tyle mała, że pod Gaggino dało się ją jeszcze ostrożnie przejść bez moczenia butów. Pod koniec tego spaceru nie dało się już tego zrobić.
Takie duże powiększenie miało miejsce gdzieś między tymi zdjęciami. Tam kawałek musiałem przejść wśród domów, a jak wróciłem, to już się zrobił kawał rzeki. I patrzcie, jak się ładnie rozlewała wśród lasu, i jaką ładną skarpę podcinała!
Chwilę później miała wysokie brzegi już z obu stron, i płynęła sobie malowniczym wąwozem.
Własnie na wysokości tego wąwozu był most. Biegła po nim jedna z lokalnych dróg między Olgiate a Camnago Faloppia. Przy moście jest tablica, a na tablicy informacja o projekcie: przywraca się połączenia między dolinami rzek i zielonymi obszarami na północy Lombardii. Projekt chwalebny, ale ta tablica! Wspaniała, w dobrym, biurokratycznym stylu, bo w zasadzie z całej masy tekstu nie wynika zupełnie, co się konkretnie robi. Stoimy na moście, nad rzeką. Coś tutaj zrobiono, albo coś będzie robione. Wic w tym, że serio nie wiem, czy patrzyłem tam na skutek projektu, czy na miejsce, gdzie tenże będzie realizowany. Spójrzcie na następne zdjęcie:
To widok z mostu. Jest taka sobie betonowa niecka. Chodzi o to, że teraz jest łatwiej wędrować rybom? Czy o to, że są wysokie betonowe ściany, więc będą przebudowywane? Czy o to, że dalej leżą kamienie, i to dobrze, bo rzeka jest szeroka? Czy o to, że leżą kamienie, i to nie jest dobrze, bo można upaść, i sobie przysłowiowy ryj rozwalić? Może jestem ograniczony, ale ja nie wiem. Więc chyba jednak możnaby pisać takie tablice trochę inaczej...
Spacer tamtego dnia nie miał konkretnej mety. Jak z Utratą, trzeba było skończyć gdzieś, gdzie było blisko do transportu publicznego. Więc tego dnia doszedłem do zbiegu dwóch rzek. Lury - ją widać na zdjęciu...
...i Riale, tej płynącej z głębi zdjęcia. Prawdę mówiąc, to nie jestem pewien, czy Riale nie jest tutaj większą rzeką z tej dwójki. Ale mapy i opisy są zgodne, że to Riale wpada do Lury, a nie odwrotnie. Zastanawiałem się nad przejściem w bród, ale Lura to już nie żarty! nie dało się tak łatwo. Postanowiłem nadłożyć drogi, i przejść po moście.
O, po tym. W głębi zdjęcia wzgórze La Pioggiera, 447 metrów, bo tutaj alpejskie pogórze jeszcze wypiętrzyło z siebie taki konkret. Tutaj wbiłem sobie w mapę pinezkę, pożegnałem się z Lurą, i poszedłem do Gironico do autobusu.
Co było, oczywiście, bardzo miłym ciągiem dalszym tego spaceru. Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz