wtorek, 17 maja 2022

Najciekawszy w Radomiu... cz. 2

Po przerwie wracamy do Radomia. W poprzednim wpisie dotarliśmy w naszym historycznym spacerze na rynek. W wielu miastach napisałbym standardowo: rynek staromiejski, a w Radomiu tak się nie da. W końcu na Starym Mieście już byliśmy - tym, które wyrosło jako osada pod wałami grodu, i któremu Bolesław V nadał prawa miejskie. Tego, co lokował Kazimierz Wielki nie można więc po prostu nazwać Starym Miastem. Więc?

Więc nazywa się Miastem Kazimierzowskim. Bardzo mi się ta nazwa podoba! Kazimierzowski Radom ma plan typowy dla średniowiecznego miasta lokowanego na prawie niemieckim. Ma kształt zbliżony do elipsy, prostokątny rynek pośrodku, siatkę ulic rozchodzących się z rynku i krzyżujących się pod kątami prostymi. Ma też wyraźnie widoczną główną oś, którą tworzy wychodząca z rynku ulica Rwańska, kierująca się przez nieistniejącą Bramę Lubelską na wschód. Wszystko to widać wyraźnie na zdjęciu satelitarnym z gugla:

Nieco mniej typowe jest położenie kościoła parafialnego, który leży nie przy rynku, ale w pewnym oddaleniu od niego. To jest mniej typowe, bo przecież w takich miastach jak Kraków czy Wrocław kościół parafialny leży przy samym rynku, ale jednak nie zupełnie wyjątkowe - tak samo jest przecież na warszawskim Starym Mieście.


Radom miał też mury miejskie i trzy bramy. Zostały tylko kawałki murów, plus zarysy odtworzone na pamiątkę, jak tu przy ulicy Wałowej.


W południowo-wschodniej części miasta zostawiono miejsce na zamek. Sporo się tu działo, o czym przypominają tablice poumieszczane tu i tam. Radom był jednym z "miast pośrodku": pośrodku rozległej Korony, znacznie bliżej coraz Koronie bliższej Litwy. W XV i XVI wieku regularnie zbierały się tutaj przeróżne zgromadzenia, przybywały poselstwa i hołdy. Takim "miastem pośrodku" był też Piotrków. Po unii lubelskiej głównym miastem sejmowym stała się Warszawa, i odtąd już żaden sejm w Radomiu się nie zebrał. Na pocieszenie został tutaj Trybunał Skarbowy. Kto śledzi blog na fejsbuku ten wie, że radomski nepomuk jest właśnie z tym Trybunałem związany. A, za parę dni zobaczymy razem jeszcze jednego nepomuka, tym razem marmurowego.

Zamku nie ma zbyt wiele, głównie podłużny gmach wzdłuż ulicy Wałowej. Od XIX wieku jest tu plebania sąsiedniego kościoła parafialnego. 

Konserwatorzy zręcznie wyciągnęli na wierzch fragmenty gotyckich murów czy obramowań okiennych. Ot, tyle zostało z zamku, na którym uchwalono w 1505 roku konstytucję Nihil Novi, jeden z fundamentów demokracji szlacheckiej.

Ten średniowieczny i nowożytny Radom był według naszych standardów małą mieściną, liczył w porywach kilka tysięcy mieszkańców. Tu i tam wyrastały przedmieścia, z których najważniejszym było to na wschodzie, za Bramą Lubelską. W 1468 roku założono tutaj klasztor franciszkanów obserwantów, popularnie zwanych bernardynami. Średniowieczne miasto typowe, to i klasztor na przedmieściu typowy: bernardyni stawiali swoje klasztory właśnie w takich miejscach. Kto nie wierzy, niech sprawdzi, gdzie leży kościół klasztorny pw. św. Anny w Warszawie czy kościół pobernardyński pw. Nawrócenia św. Pawła w Lublinie. 

To lubelsko-bernardyńskie przedmieście to na mapie numer "4".


Radom ruszył powoli na wschód. Powoli - bo od czasów Kazimierza Wielkiego gdzieś do XVIII wieku większość mieszkańców zamykała się w kazimierzowskich murach. Ale w XIX wieku Radom zaczął się rozrastać wzdłuż traktu na Lublin, czyli obecnej ulicy Żeromskiego. W czasie Księstwa Warszawskiego został stolicą departamentu (tak jest, departamentu!), a po powstaniu Królestwa Polskiego stał się stolicą województwa (co prawda sandomierskiego; to nie jedyna dziwność tamtego podziału administracyjnego, w którym było województwo krakowskie - bez Krakowa). 


Pobudowano więc z tej okazji różne reprezentacyjne gmachy - w tym utrzymany w stylu nudnawego, kongresówkowego klasycyzmu budynek Pałacu Sandomierskiego. Dzieło, oczywiście, Antonio Corazziego. To nowe, kongresówkowe śródmieście to na mapie numer "5".

Zostaje jeszcze "6". Przyjrzyjcie się: od prostej ulicy Żeromskiego odchodzą na południe i południowy wschód kolejne ulice, zbierają się w większe i kierują w jednym kierunku. Tym magnesem, który od końca XIX wieku zaczął ściągać ku sobie Radom był dworzec kolejowy. Kolej dotarła do Radomia wyjątkowo późno, bo w 1885 roku - ale od razu dała miastu impuls do rozwoju. My tę kolej zresztą już znamy z Tunelu - to ta sama linia, dla której tamte jedyne w Kongresówce tunele przebito (nie pamiętacie? kliknijcie tutaj). Symbolem tego rozwoju może być katedra, postawiona na przełomie wieków jako kolejny kościół parafialny. Oczywiście, bo jakże mogło by być inaczej, w stylu neogotyckim. Oczywiście, bo jakże mogło by być inaczej, dzieło Józefa Piusa Dziekońskiego. Ciekawe, czy ci wszyscy decydenci wówczas serio nie mieli pokusy, żeby zbudować coś choć trochę innego, niż we wszystkich sąsiednich miastach i miasteczkach?


Nie, żeby Dziekoński miał powody do narzekania. Nie napracowywał się chłop za bardzo, a rubelki do kieszeni wpadały.


O, i to jest to, co dla mnie w Radomiu najciekawsze. Od grodu do dworca, od "1" do "6" - dzieje dużego miasta wyraźnie widoczne w jego planie.

Za kilka dni wybierzemy się za Alpy.

Do zobaczenia!

* * * 

Zapraszam Was na dwa prowadzone przeze mnie wydarzenia: 

  • we wtorek, 24 V o 17:30 w Piwnicy pod Regałami na Świętojańskiej 5 na warszawskim Starym Mieście będę opowiadał o dostojnym spacerze na 500-lecie Reformacji. Tradycyjnie ta prelekcja nazywa się "...by nie odważyli się podróżować do Wittenbergi", w wersji jaśniejszej "Z Sandomierza do Wittenbergi, czyli spacer na pięćsetlecie Reformacji". Gospodarzem spotkania - obok Piwnicy pod Regałami - będzie Polski Klub Górski.
  • w niedzielę 5 VI o 12:00 na zaproszenie Służewskiego Domu Kultury będę ponownie prowadził spacer wzdłuż Potoku Służewieckiego: "Sławetna wyprawa wzdłuż Smródki, odsłona czerwcowa". Zbiórka będzie prawdopodobnie na molo nad Stawem Służewieckim. 

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz