piątek, 29 stycznia 2016

Na granicy pustyni (albo: Pomnik, dziwny jakiś taki)

Odwilż odwilżą, a zimno jest. Rok temu ta refleksja zaniosła mnie kolejny raz do Izraela. Zajrzałem między innymi do Ber Szewy (zachęcam, godzina z minutami pociągiem z Tel Awiwu). To niesamowite miasto, jedną nogą stojące na sięgających od morza stepach, drugą zagrzebane w kamieniach i piaskach pustyni Negew.

Pomnik widziany od strony przedmieścia Ramot

Ber Szewa należy do tych 90% izraelskich miejscowości, do których pielgrzymkowycieczki z Polski nigdy nie docierają (one generalnie mało gdzie docierają, za to dużo kosztują). Warto tu zajrzeć dla paru powodów. Osobiście najbardziej z nich cenię tchórzliwe koty na starej stacji kolejowej i pomnik Brygady Negew. Część Czytelników być może odwiedziła zeszłoroczną wystawę monograficzną autora, Daniego Karawana, w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury. Niezwykła sztuka, zupełnie obca królującemu dziś w Polsce pomnikowemu realizmowi. Ideą autora jest wpisywanie abstrakcyjnych, otwartych na interpretację brył w krajobraz. Rzeźbiarzowi (architektowi?) obca jest też idea stania przy pomnikach na baczność - zachęca on wręcz do spędzania przy nich i na nich czasu, do stawania się ich częścią.

Panorama w kierunku wschodnim: nieopodal widoczne miasta Omer i Tel as-Sabi (Tel Szewa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz