W przysłowiu są "trzy razy", ale do tego miejsca na pewno robiłem więcej podejść. Tak jest, wracamy na Sacro Monte di Varese, na Świętą Górą ponad Varese: tym razem wreszcie odwiedzimy romańskie krypty pod kościołem. Jak wspominałem w lipcu zeszłego roku, to nie jest jakieś szczególnie trudne, tylko po prostu nie trafiałem na godziny otwarcia. A teraz (tzn. trochę tygodni temu) się udało.

Błyskawicznie przypomnienie lub wprowadzenie do całego miejsca: tak jak w kontrreformacyjnej Polsce budowano kalwarie (na czele z Zebrzydowską), tak w górach Lombardii i Piemontu budowano w podobnym czasie Sacro Monti - Święte Góry. Część z nich jest wpisana na Listę UNESCO, i wśród nich jest właśnie ta ponad lombardzkim Varese. Miejsce jest blisko mojego podmediolańskiego Saronno, więc byłem tam sporo razy. Na tych łamach byliśmy tam tutaj, tutaj, i wreszcie tutaj, przy okazji galerii o całym paśmie Campo dei Fiori. Byliśmy też razem w innych Sacro Monti, tych w Ossuccio nad jeziorem Como (tutaj) i w Ghiffie nad jeziorem Maggiore (tutaj). A teraz aneks do Varese.
Jak już wespniemy się procesyjną drogą na sam szczyt wzgórza (i napatrzymy się na widoki - co na zdjęciu), trafimy do kościoła-sanktuarum pw. Najświętszej Marii Panny (Santa Maria del Monte). Kościół jest barokowy w wystroju, mury ma w większości renesansowe, z 2. połowy XV wieku. Ale pod spodem są rzeczy dużo starsze.

Legenda mówi o założeniu pierwszego kościoła jeszcze przez świętego Ambrożego (o tymże
tutaj). Takie legendy znamy też z Polski (tu w roli głównej bardzo często występuje święty Wojciech, względnie Jan III Sobieski wracający spod Wiednia), ale na Sacro Monte wyjątkowo jest jakieś potwierdzenie. W czasie prac archeologicznych przeprowadzonych w latach 2013-2014 [1] rzeczywiście znaleziono ślady budowli i grobów z czasów późnego Cesarstwa Rzymskiego (V wiek naszej ery). Dzięki oprowadzaniu po podziemiach dowiedziałem się też, że rzymskie relikty można też znaleźć poza kryptą - na przykład w jednym z ulicopodziemi miasteczka jest w nadprożu wmurowane późnorzymskie epitafium (na zdjęciu).

Ale z tej rzymskiej budowli zostały tylko ślady, a to, co stoi, jest późniejsze. W okresie karolińsko-ottońskim, czyli w IX lub X wieku zbudowano nowy kościół. Nieco później, w XI-XII wieku postawiono na nim (dosłownie, piętro wyżej) nowy, większy kościół romański, a prezbiterium tego dawniejszego przekształcono w kryptę. I to jest właśnie ta romańska krypta Santa Maria del Monte: ponad tysiącletnie prezbiterium przykryte późniejszym kościołem. Ostatnie prace pozwoliły stworzyć wygodne wejście dla turystów przez ciąg pomieszczeń wzdłuż murów sanktuarium. Przy okazji usunięto lub przeniesiono betonowe filary wpuszczone w kryptę w czasie prac w latach 1930-tych.
Krypta jest romańska, i niektóre kamienne znaleziska w niej również, ale freski są późnośredniowieczne. Wg przewodniczki i wg informacji na stronie sanktuarium [2], da się je datować na okres od lat 1360-tych do początku XV wieku. Na pewno są dziełem jednego artysty lub jednej grupy artystów, raczej lokalnych. Nie są to może dzieła wyróżniającego się talentu i umiejętności, ale tworzą razem piękną, zabytkową dekorację. Mamy więc scenę Narodzenia...
...z przysypiającym ze zmęczenia staruszkiem św. Józefem. Józef występuje w sztuce sakralnej w dwóch wersjach: młodej i dziarskiej, co otwiera przeróżne problemy w temacie charakteru małżeństwa Józefa i Marii, oraz podeszłej w latach, co rozwiązuje te problemy, za to każe się zastanawiać, jak oni do tego Egiptu wędrowali. A, i spójrzcie jeszcze na tego Chrystusa głoszącego zaraz po urodzeniu kazanie: do tego typu przedstawień wyraźnie nawiązywał anonimowy twórca Drzwi Gnieźnieńskich w scenie narodzenia świętego (1 kwatera).
Mamy uroczą scenę z pasterzem i zwierzętami.
Jest Zwiastowanie. I może Szczepan, a może Wawrzyniec?
Jest też - w jednym z wcześniejszych pomieszczeń - bardzo piękna Matka Boża z Dzieciątkiem.
I chyba najciekawsza scena, wykorzystana przeze mnie już na początku tego wpisu: Tron Łaski. Na Tronie zasiada Bóg Ojciec, przedstawiony tutaj dokładnie tak samo jak Chrystus, trzymający w dłoniach Ukrzyżowanego. Po środku, między głowami obu postaci, widać białego ptaszka, czyli gołębia symbolizującego oczywiście Ducha Świętego. Tronowi towarzyszą Jan Chrzciciel i (już nie chyba) święty Bartłomiej, jak trafnie podpowiedział jeden z Czytelników.
No, i są oczywiście nomina stultorum, "imiona głupców". Z drugiej strony, jak podpis jest z XVI wieku, to trudno się na niego gniewać.
To jeszcze nie wszystko na Sacro Monte di Varese, bo jest cała masa zakamarków, w których nie byłem. I wciąż nie jechałem kolejką! Ale po zwiedzeniu krypty mogę już chyba uznać, że miejsce jako-tako znam. Niezmiennie bardzo Was zachęcam do odwiedzin tam przy jakiejś okazji!
* * *
Udostępnianiem krypty zajmuje się wchodzące w skład całego kompleksu sanktuarium Museo Baroffio. Bilet wstępu do muzeum i do krypty kosztuje razem z oprowadzaniem 10 euro.
1 - https://www.archeologistics.it/articolo.html?news=58
2 - https://www.sacromontedivarese.it/luoghi/la-cripta-5.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz