piątek, 15 marca 2024

Widoczki z Tarentu, cz. 1

Do wad tutejszego (tzn. włoskiego, a konkretnie mediolańskiego) roku szkolnego należy brak ferii zimowych. Ale zamiast nich jest dłuższa przerwa świąteczna, a potem kilka dni przerwy karnawałowej (od Środy Popielcowej do niedzieli - w Lombardii jest nieco inny kalendarz liturgiczny). I w tym roku wybraliśmy się z okazji tego karnawału do Apulii, a konkretnie do Tarentu. Byliśmy też w trzech okolicznych klasykach: w Alberobello ("takie tam stożki" - J. Cezar), w Materze, i w Bari. Ale naszło mnie, żeby to o Tarencie zrobić przegląd obrazków. I zrobiłem!

Jak przygoda, to przygoda - więc pojechaliśmy nocnym pociągiem, konkretnie kuszetkami. Nawet w promocji nie było to zbyt tanie (nic dziwnego, że wielu Włochów tłucze się przez cały kraj tańszymi autobusami), ale, biorąc pod uwagę nie tylko ceny benzyny, ale też opłaty za autostradę, na pewno taniej, niż samochodem. Podróż bardzo przyjemna, a do tego rano była, rzecz jasna, kawa.


Przed ta wizytą miałem z Tarentem dwa skojarzenia: pierwsze to wielka baza włoskiej marynarki wojennej, zbombardowana przez Anglików w 1940 roku podobnymi metodami, które Japończycy wykorzystali rok później w Pearl Harbor, i Bohemond z Tarentu (Taranto), jeden z wodzów Pierwszej Krucjaty. A teraz już wiem, że jest jeszcze sporo rzeczy. I teraz te sporo rzeczy sobie pooglądamy.


Tarent jest rzeczywiście wielkim portem, i to widać z każdej strony. Z każdej, bo miasto leży pomiędzy morzem otwartym (Zatoką Tarencką), a "Mare Piccolo" - "małym morzem", czyli sporą zatoką, połączoną z morzem dwoma kanałami. Między tymi kanałami jest wyspa, a na tej wyspie tarenckie stare miasto. Żeby to sobie lepiej wyobrazić, możecie kliknąć tu, a przeniesiecie się do cudownego świata map gugla.


Z tych dwóch kanałów ważniejszy jest ten południowo-wschodni, gdzie jest most zwodzony. Jak malowniczo napisał kiedyś autor posta, który mi mignął na fejsbuku, tym kanałem przepłynęły przez dziesiątki lat w zasadzie wszystkie okręty włoskiej marynarki wojennej, kiedyś starającej się o palmę pierwszeństwa na Morzu Śródziemnym.


Ten kanał był ważniejszy od zawsze, bo to nad nim leży tarencki zamek, Castello Aragonese. "Aragoński", bo Tarent należał do Królestwa Neapolu, a to było przez sporo czasu rządzone przez władców hiszpańskiej Aragonii.


Most nad drugim kanałem już zwodzony nie jest, więc i nic większego tędy nie pływa.


Na tarenckim starym mieście dużo jest śladów starodawności. Miasto ma tysiące lat, i pewnie w co drugiej piwnicy dałoby się znaleźć coś fenickiego, greckiego, albo rzymskiego. Na widoku są, na przykład, te dwie doryckie kolumny.


Stare miasto, to na wyspie między dwoma kanałami, ma masę pięknych zaułków. Ale wystarczy zrobić parę kroków od zamku, i placu przed ratuszem...


...i robi się raczej przygnębiająco. Widać, że jesteśmy na biednym południu, i widać, że ciężko jest te wszystkie kamienice utrzymać i remontować. Masa domów jest opuszczona.


To szczególnie widać, oczywiście, po ciemku. Na drugim końcu starego miasta, bliżej dworca, zrobiono nawet taki elegancki placyk z fontanną. No, tylko że otaczają go prawie same ciemne okna, i z jednej...


...i z drugiej strony. 


A w niektórych miejscach, to też na starym mieście, opuszczone i zawalone są całe kwartały zabudowy. Kontrast nie tylko z bogatym Mediolanem, ale nawet z sąsiednimi Alberobello, i Materą, które stały się turystycznymi przebojami, jest bardzo wyraźny.


Wg Wikipedii (link) prowincja, czyli po naszemu powiat Tarent ma PKB na osobę trzy razy niższe, niż prowincja Mediolan. Cała Apulia ma 65% średniej włoskiej. Sprawdziłem z ciekawości, jak to wygląda z polskimi województwami, i wg artkuły na Money.pl (tutaj) najniższe PKB na osobę ma lubelskie, a to jest i tak 69% średniej. Czyli te regionalne różnice w zamożności Włoch to nie tylko legenda, albo turystyczne wrażenie, ale statystyczna rzeczywistość. Ciekawe.


To stare miasto w Tarencie ma trochę podobny klimat, co Jerozolima, czy - oczywiście, przy zupełnie innej sytuacji politycznej - Hebron.


Sądzę, że można tam tu tanio kupić nieruchomość. Ale co do samochodów, to się nie łudźcie; żeby tu jeździć, podobnie jak w górach Lombardii, trzeba się tam było urodzić. Nic nie poradzicie.


Po starych miastach się zresztą wszędzie najlepiej chodzi.


W sercu starego miasta leży katedra pod ciekawym wezwaniem św. Katalda. Tenże Katald był irlandzkim biskupem, który zamieszkał w Tarencie, jak mu się statek rozbił w drodze z Jerozolimy. Ja nigdy nie byłem w Irlandii, ale pewnie jakbym miał wybierać, pomarańcze, czy czarny pudding, to bym się też zdecydował na pomarańcze. Katedra ma piękną, romańską bryłę, szczególnie widoczną po bokach.


A że tak sobie wybrałem dużo zdjęć, to zrobię teraz przerwę, i napiszę: cdn. Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz