czwartek, 29 lutego 2024

Burmistrz do pochylenia

W grudniu zgubiłem się w Wiedniu. No, trochę przesadzam: raczej kręcąc się bez celu doszedłem nie tam, gdzie sądziłem, że dojdę. Niemniej, miło było, bo to już się rzadko zdarza, o ile ktoś oczywiście ogarnia mapę w telefonie (wiecie, jak wiele osób nie ogarnia?). Ale jak już doszedłem tam, gdzie nie myślałem, że dojdę, to się ucieszyłem, bo akurat wyszedłem na sławny pomnik Luegera.

Karl Lueger - on się tak pisał, to nie jest moje lenistwo i unikanie "ü" - był austriackim politykiem doby późnego Franciszka Józefa, twórcą wpływowej Partii Chrześcijańsko-Społecznej, a przede wszystkim zasłużonym burmistrzem Wiednia. Sprawował ten urząd kilkanaście lat, między 1897, a 1910 rokiem. Stolica Austrii zawdzięcza mu rozbudowę i uporządkowanie infrastruktury, np. ogarnięcie do tej pory zarządzanych przez różne firmy tramwajów, i objęcie ochroną terenów zielonych wokół miasta. Do tego był szalenie popularny, i bosko przystojny; mówiono o nim "der schöne Karl" - "piękny Karol" (no, popatrzcie tylko na ten portret; jaki pączuś śliczny). Pomnik w pobliżu Ringu, we wschodniej części wiedeńskiego Starego Miasta odsłonięto w 1926 roku, 16 lat po śmierci burmistrza, już w zupełnie nowej politycznej rzeczywistości.

Ale, jak możecie się domyślać z pokazywanych zdjęć, na których pomnik jest pracowicie zdewastowany, coś musiało być z "pięknym Karlem" nie tak. Był otóż Lueger antysemitą, i to nie tylko prywatnie, ale też w polityce. Mówił antysemicko, pisał antysemicko, odwoływał się do antysemickich przekonań swoich wyborców. Jednocześnie istnieje opinia, że ten antysemityzm to był na pokaz, świadomie dobrany element programu. Bo zasłużony burmistrz był też przedstawicielem nowego typu polityka, czymś na kształt współczesnych populistów. Na pewno nie był to antysemityzm brutalny, przemocowy. W artykule Stephena Garrina "Judaizm Stefana Zweiga" ("Stefan Zweig's Judaism") autor napisał: "W tym bezpiecznym świecie Zweig (i, co więcej, większość Żydów w Austrii i Niemczech) czuła się pewnie. Nawet obecność antysemickiego burmistrza Wiednia, Karla Luegera, nie przeszkadzała im w prowadzeniu wygodnego życia. Zweig sam zapisał w swojej autobiografii, że Lueger nie był takim złym facetem, a jego działalność jako burmistrza nie wpływała na życie Żydów w stolicy." [1] No, ale każdy, kto sypał wtedy ziarno antysemityzmu, ma sporo na sumieniu.

Jak to bywa, przygotowanie krótkiej galerii zdjęć przerodziło się u mnie w wielogodzinną lekturę, więc też z ciekawości sprawdziłem, czy Masaryk (była o nim mowa tutaj) coś powiedział Čapkowi o Luegerze. W końcu późniejszy czechosłowacki prezydent mieszkał wiele lat w Wiedniu, a potem obaj panowie byli równocześnie posłami do Rady Państwa. Ale na setkach stron "Hovorów..." Lueger pojawia się tylko raz, w kontekście tzw. afery Wahrmunda. Obrywa mu się za klerykalizm [2]. W sumie - jestem zaskoczony, że tak mało go tam jest, takiego ważnego polityka.

Już antysemityzm to spora skaza na pamięci, ale możecie się domyślać, że coś jeszcze musi podśmierdywać. Bo inaczej skąd na pomniku polityka zmarłego w 1910 roku napis "śmierć faszyzmowi"? No, i rzeczywiście, jest coś jeszcze. Śmierdzi bardzo laurka, jaką Luegerowi wystawił inny wiedeńczyk, czyli Hitler, w "Mein Kampf". W swoim niesławnym eseju-biografii Hitler chwalił Luegera m.in. za bycie skutecznym politykiem i wzorowym burmistrzem, wskazywał go jako jeden ze swoich politycznych wzorów. No, i cóż zrobić, pochwała od Hitlera to już nawet nie niedźwiedzia przysługa, to betonowe koło ratunkowe, z którą się idzie na dno pamięci. Trochę casus Wagnera też.

Na ile się orientuje - to nie jest przecież uczona monografia tematu, tylko nieco pogłębiona notatka z wycieczki - Lueger zawsze budził spory, ale obecna dyskusja wybuchła gdzieś koło 2000 roku. Nobla dostał wtedy urodzony w Wiedniu Eric Kandel, który wprost zaznaczał, że nagroda dla niego to nie Nobel "austriacki", tylko "żydowsko-amerykański". Ówczesny prezydent Austrii, Thomas Klestil zadzwonił wtedy do Kandla, i spytał, co może w tej sprawie zrobić. Skutkiem rozmowy były na przykład starania o przemianowanie Dr.-Karl-Lueger-Ring na Universitätsring. Samemu pomnikowi dostawiono tablicę z wyjaśnieniem, omawiającym i zasługi burmistrza, i jego antysemickie poglądy.


Ale, jak widać, to nie wystarczyło. Pomnik jest zdewastowany, i zdaje się, że jest dewastowany regularnie. Rzucają się w oczy napisy "Schande" - "wstyd" - czy niewymagające tłumaczenia "smrt fašizmu". Całość jest oblana farbą. Czarną, to rozumiem, czerwona też jasna, czemu niebieską, nie wiem. Szeregowi postaci na pomniku dorobiono hitlerowski wąsik, choć, oczywiście, w 1926 roku z pewnością nikt w Wiedniu jeszcze nie wpadłby na pomysł, by umieścić mało znanego niemieckiego polityka na tym pomniku. Więc podobieństwo przypadkowe.


Tu mógłbym w zasadzie skończyć, ale jeszcze chcę się podzielić paroma spostrzeżeniami, bo w sumie czemu nie. Lueger był antysemitą, i to jest okropne, ale... Wydaje mi się, że takie pomnikowe kontrowersje wybuchają dość wybiórczo. Wiecie, taki Franciszek Józef. Tak bardzo zapadła nam w pamięć legenda trochę pociesznego, ale wciąż dostojnego starszego monarchy, że zupełnie puszczono w niepamięć austriackie zbrodnie na Węgrzech, czy odpowiedzialność za wywołanie pierwszej wojny światwej. Nikt pomników Cysorza nie dewastuje (chyba), za to Luegerowi obrywa się straszliwie. Przenosząc się na nasze poletko: Piłsudski? Do najdoskonalszych politycznych absurdów ostatnich lat zaliczam njus z 2019 roku, gdy pod jego katowickim pomnikiem składała kwiaty regionalna delegacja Komitetu Obrony Demokracji. Coś jest prawdziwego w stwierdzeniu pisarza Roberta Musila, że "nic nie jest tak niewidzialnego, jak pomniki".


Ja w sprawie tego konkretnego, wiedeńskiego pomnika, mam mieszane uczucia. Czy Lueger był faszystą? Oczywiście nie, choćby z tego powodu, że faszyzmu jeszcze za jego życia nie było, nazizmu tym bardziej, a związek jego polityki z późniejszymi autorytaryzmami jest co najwyżej pośredni (trochę jak z Hlinką). Czy antysemityzm skreśla każdą postać historyczną? Trochę kłopot, bo ja uważam, że na przykład sporo straciliśmy, próbując skreślać całego Dmowskiego i jego dorobek z powodu jego antysemityzmu. Czy powinniśmy potępiać zasłużone postacie z przeszłości za robione świństwa? Brzmi jak pytanie retoryczne, bo niby powinniśmy, ale wiecie, Piłsudski... No, to żeby te osobiste rozważania podsumować, to ja jestem za tym, żeby pomniki zostawiać, ale uzupełniać, jak trzeba, to przekształcać. Nie będzie pomnika, nie będzie dyskusji, a to zawsze strata. Na pewno jestem przeciwko metodom połowicznym, tchórzliwym, takim jak usuwanie pomników cichaczem, pod pretekstem. Tak jak było, na przykład, z pomnikiem Braterstwa Broni na warszawskiej Pradze.


Władze Wiednia zdają się stać na stanowisku, że pomnik zostaje, choć właśnie jako scena do dyskusji i przekształceń. Różne happeningi czy instalacje dzieją się tam od lat, a wkrótce ma się wydarzyć coś konkretniejszego. W niedawnym konkursie na "artystyczną kontekstualizację" pomnika wybrano projekt Klemensa Wihlidala "Schieflage (Karl Lueger 3,5°)", czyli "Pochylenie..." [3]. Według projektu, pomnik zostanie wraz z cokołem przebudowany i pochylony o 3,5 stopnia, żeby nadać mu wrażenie niestosowności, i pozbawić go pochwalnego charakteru. Mi się podoba, i jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało.


O ile się wydarzy, oczywiście, bo to z takimi projektami nigdy nic nie wiadomo.

1 - "In this world of security Zweig (and indeed most of Austria and Germany's Jews) felt assured. Even the presence of the anti Semitic mayor of Vienna, Karl Lueger, did not disturb them as they carried on their comfortable lives. Zweig himself wrote in his autobiography that Lueger was not such a bad chap, and life in the capital as it pertained to  Jews was not altered in any way by his role as Bürgermeister." Garrin, Stephen H. “Stefan Zweig’s Judaism.” Modern Austrian Literature 14, no. 3/4 (1981), s. 275. http://www.jstor.org/stable/24647106.

2 - Jeżeli ktoś chce przeczytać, to ten fragment brzmi w całości tak: "Wahrmundova aféra! V Inšpruku byl Wahrmund profesorem církevního práva; napsal nějakou brožuru, kde kritizoval církev, ta brožura byla konfiskována a Wahrmund měl opletačky. Vůdce vídeňských klerikálů Lueger interpeloval v parlamentě, jak takový člověk může být profesorem na univerzitě. Tož tady šlo o svobodu učení a vědy; já šel proti Luegerovi, bylo z toho celé veřejné hádání; všechny pokrokové strany, i Němci, stáli v té věci za mnou. I konzervativní strany, jako Poláci, připouštěly, že Lueger přestřelil. Spor vzbudil ovšem i za hranicemi pozornost."

3 - Można o tym przeczytać tutaj: https://www.koer.or.at/en/projects/artistic-contextualization-of-the-dr-karl-lueger-monument/

2 komentarze:

  1. Niestety, tak się kończy, gdy ludzie pozbawieni podstawowej wiedzy historycznej zabierają się do "happeningów politycznych". Na pomnikach łatwo się wyżyć... Kiedyś widziałem w Neapolu pomazany pomnik jednego z generałów, bohatera Włoch w czasie walk o zjednoczenie. Ale ponieważ działał też w Afryce, to był "kolonizatorem".
    Lueger był dzieckiem swojej epoki, która była - jak wiadomo - mocno antysemicka, choć słusznie stwierdzono, że to nie był antysemityzm nazistowski. Jakoś pomników Dmowskiego nikt w Polsce nie barwi, choć miał znacznie więcej na sumieniu niż nielubienie Żydów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja bym tego nie sprowadzał do posiadania lub braku podstawowej wiedzy historycznej. Ocena postaci historycznych i wydarzeń się zmienia, więc i stosunek do pomników ma prawo się zmieniać. Pomnik jest formą wypowiedzi, uważam, że skoro można polemizować z wypowiedziami, to można i z pomnikami. Czy akurat oblewając farbą, nie wiem, ale wielu innych dróg nie ma, skoro już coś stoi i czegoś pochwałę wyraża. Pomnik Dmowskiego w Warszawie był i pozostaje bardzo kontrowersyjny, choćby go nikt nie oblewał farbą .

      Usuń