sobota, 7 października 2023

Wschody słońca, cz. 56. Pogorzelica

Oto niezwykła okazja: na moim blogu pokaże się wschód słońca znad morza! Część tegorocznych wakacji spędziłem nad polskim morzem, dokładniej nieopodal Rewala, w Pogorzelicy. Pogoda była legendarnie zła, ale jednak aż tak źle nie mogło być, więc jeden czy drugi dzień był nawet pogodny. Nie można było zmarnować okazji - i wybrałem się na wschód słońca.


Ta część wybrzeża nie jest najlepsza do oglądania wschodów, bo linia brzegowa wygina się na północny wschód, zasłaniając przez większość roku wschodzące słońce. Ale było jeszcze na tyle wcześnie w lipcu, że słońce dało się zobaczyć, choć bardzo blisko wydm i lasu. Tak przynajmniej wyszło mi z tzw. riserczu z pomocą kalkulatora położenia słońca i linijki. Nie jestem w takie klocki zbyt dobry, ale skoro jest galeria, to znaczy, że się nie pomyliłem.


Na cztery wschody słońca, które obejrzałem tego lata to był ten najbardziej leniuszkowy. Na Chopoku (tutaj) musiałem jednak przejść te kilkanaście metrów w górę, na Szypruniu (tutaj) wyjść z namiotu i poszukać punktu widokowego, a Wielki Jawor (to wkrótce) to w ogóle epickie wyjście jest. A tutaj, cóż, ośrodek był prawie na plaży, więc trzeba było tylko wstać.


Morze jest dla mnie stanowczo zbyt płaskie, ale nie jestem, oczywiście, zupełnie niewrażliwy na jego urok. Niebo było dość zachmurzone, choć w porównaniu do sztormowej tygodni, którą raczyło nas kilka dni wcześniej, było bardzo pogodnie.


Do tego chmury nad horyzontem nie były ciągłe, i mogłem liczyć na piękny wschód. O ile, oczywiście, nie pomyliłem się, i słońce nie zamierzało wstać już za lasem.


Nie pomyliłem się! Kilka minut po czwartej słońce pięknie rozświetliło niebo, chmury, i łagodne fale.


Istotnie, uroku takim nadmorskim wschodom nie mogę odmówić. 


Szczególnie, jak pojawi się jeszcze malowniczy wędkarz. Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz