wtorek, 17 października 2023

Wschody słońca, cz. 57. Großer Arber (Wielki Jawor), po raz trzeci

Wielka seria wschodów słońca trwa! Skoro byłem w sierpniu na Szumawie - a byłem, co wiedzą ci, co śledzą na fejsbuku - to musiałem się też wybrać na Großer Arbera. To w mojej górskiej karierze osobliwy szczyt: niezbyt wysoki, daleko od Polski, a jednak byłem już na nim na wschodzie słońca trzy razy. Dzisiaj zobaczymy razem ten trzeci raz.


Tak Großer Arber, czyli Wielki Jawor prezentował się z okna naszego pencjonatu w Żelaznej Rudzie, po czeskiej stronie granicy. Do szczytu jest na tym zdjęciu coś z osiem kilometrów, ale jeszcze trzydzieści kilka lat temu to było nieprzekraczalne osiem kilometrów - po drodze była Żelazna Kurtyna. Te okolice są często obecne na tych łamach, mogę np. przypomnieć graniczną stację kolejową Bayerisch Eisenstein/Železná Ruda-Alžbětín (tutaj).


Arber jest najwyższym szczytem Szumawy, i całego górskiego, czesko-bawarskiego pogranicza. Ale ta najwyższość jest szumawska: niewysoka (1456 metry), i bardzo łagodna. Na szczyt pierwszy raz wyszedłem z pensjonatu w przysiółku Brennes w lutym 2019 roku (tutaj), i mimo mroźnej, śnieżnej zimy nie było to ani trochę trudne. Drugi raz, w lecie tego samego roku wychodziłem z tego samego miejsca, a tym razem wyszedłem z parkingu pod dolną stacją kolejki linowej na Arber. W pięknych, górskich ciemnościach i równie pięknej ciszy mijałem kolejne budynki ogromnej stacji narciarskiej, urządzonej na Arberze.


Jakieś pół godziny przed szczytem minąłem górną stację kolejki gondolowej, i całe jej otoczenie - w tym, uwaga, windę łączącą stację ze schroniskiem poniżej. To bardzo udostępniona góra jest.


I wreszcie szczyt. Najwyższy punkt Arbera wyznacza skalisty grzbiet, na którym ustawiono krzyż. Podobnie jak Babia Góra, Arber cieszy się, jak widać, dużą popularnością wśród miłośników wschodów słońca. Na samym szczycie było kilka osób, a kilkanaście na pobliskim, nieco niższym wierzchołku, oferującym widocznie nieco lepsze widoki.


Widoczność była bardzo dobra. Na południowym wschodzie rozciągał się bezkresny widok wzdłuż łagodnych, porośniętych lasem grzbietów Szumawy. Wyróżniający się szczyt uznałem w pierwszej chwili za Plechý/Plöckenstein (ten sam szczyt, który widziałem z daleka w styczniu). Dopiero później sprawdziłem, że to niemożliwe, i że jest to Boubín, sporo na północ od Plechów.


Z mroku wyłaniał się też ten wspomniany przed chwilą, niższy wierzchołek z licznymi miłośnikami wschodów, a nieco dalej Großer Rachel. To drugi szczyt Szumawy, niższy od Arbera o zaledwie 3 metry.


A kilka minut po szóstej scena, która nigdy mi się chyba nie znudzi!


Jak to czasem bywa, my tam w górach mieliśmy bezchmurne niebo nad głowami, ale niżej, nad wyżynami Czech wisiały jeszcze długo gęste mgły, czy nisko zawieszone chmury.

Nad wyżynami Czech zawisł też paproch na matrycy aparatu, znowu...


Wszystko to było bardzo piękne, ale ja co chwila zerkałem bardziej w prawo, na południe. Czemu? Bo tam mogłyby być - powinny być - bardzo bym chciał, żeby były Alpy. Do pierwszych szczytów Alp jest z Arbera dwieście kilometrów, ale widziałem je stąd przecież, jak na dłoni, w lutym 2019 roku. Teraz widoczność nie była aż tak dobra, a jednak w pewnej chwili...


...niektóre chmury górujące nad grzbietem "Przedniego Lasu Bawarskiego" (Vorderer Bayerischer Wald) nabrały zaskakującej ostrości i nieruchomości.


Nie będę Wam wmawiał, że to najpiękniejsze zdjęcie gór, jakie zrobiono - ale z pewnością widać na nim Alpy. Orientację ułatwia wyraźnie widoczny ośrodek narciarski na Geißkopf. Widzimy wycinek Alp Bawarskich, ponad Chiemsee, na zachód od Salzburga, 150-160 kilometrów od Arbera. Rozpoznania konkretnych szczytów się nie podejmuję.


Wschód piękny, Alpy zobaczone (trochę przed oczyma duszy mojej, ale jednak). Zostawało jeszcze nacieszyć się porannym słońcem.


A jak już się nacieszyłem, to jeszcze jedno spojrzenie w dal, na ten, jak się okazało, Boubín...


...i w drogę! Żeby nie było, kopuły radarów nadal na szczycie są.


Do zobaczenia!

2 komentarze:

  1. Wspaniałe zdjęcia! Również jestem wielkim fanem pieszych wycieczek, tym bardziej zazdroszczę takiej wyprawy.

    OdpowiedzUsuń