wtorek, 23 sierpnia 2022

Pierwsze obrazki z okolic

Pierwsze dwa tygodnie dały mi okazję nie tylko do rzetelnego porównania Zalesia Górnego z Como - kto nie wie o co chodzi, niech kliknie tutaj i przeniesie się na fejsbuka - ale też do odbycia pierwszych wycieczek po okolicy. Niektóre były kolejowe (mieszkamy dwie minuty od węzłowego dworca), inne piesze. Nie było za to samochodowych, z czego jestem nawet całkiem dumny. Pokażę Wam dzisiaj kilka obrazków z tych wycieczek, kolejność taka mniej więcej przypadkowa.

Na szlaku ponad Gavirate, w Przedalpach Luganeńskich (?; po włosku Prealpi Luganesi). Nasza pierwsza próba spaceru w tutejsze góry z wózkiem.


Spacer skończył się zaraz później, bo górska droga była wyłożona w rzymskim stylu wielkimi kamulcami. Ale widoki ładne, na środku Monte Mottarone (1491 metrów), a nieco na lewo od niego wystaje piękny ząbek Monte Tagliaferro (2964 metry). Monte Rosa też powinna być na środku, ale akurat zasłoniły ją chmury.


A, i jeszcze tuż obok było takie malutkie Medziugorie.


Nad jeziorem Varese. Miło i piknikowo, dużo spokojniej niż nad sławnym Como. Ale plaże nieprzyjemne, kamieniste, sporo natłuczonego szkła. Bardzo nie lubię.


Widok ponad jeziorem na Biandronno. Robi się fajne złudzenie, że to jakiś wysunięty w jezioro wysoki półwysep, a jak popatrzyłem na mapę to okazało się, że ani wysoki, ani półwysep.


Kolekcjonerów wiedzy z d*** informuję, że nad jeziorem Varese jest Europejskie Centrum Szkoleniowe Australijskiego Instytutu Sportu. ONI wkładają niezwykły wysiłek w przekonanie nas, że Australia istnieje, a przecież wiemy, jaka jest prawda... 


Do moich największych tutejszych zaskoczeń należy bambus.


Rośnie sobie tu i tam, także w Saronno. Chciałem ustalić który to bambus, ale są setki gatunków bambusa, więc na razie obędę się bez tej wiedzy.


Domy w zachodniej części Gavirate ozdabiane są od lat takimi grafikami.


Pięknie komponują się z domami i uliczkami. 


Przy okazji spróbuję się dowiedzieć o nich więcej.


W ogóle okolica jest artystyczna, bo jest też taki mural ze sceną Zmartwychwstania.


Po Lombardii bardzo przyjemnie jeździ się pociągami. Ta wycieczka do Gavirate była jak na razie naszą najdalszą. Pociąg jechał z Saronno godzinę i sześć minut, w drugą stronę - w dół - godzinę i trzy minuty.


Pokazywałem już Lurę w Saronno, teraz z naszej imponującej wyprawy badawczej, która zaniosła nas do Rovellaski, aż sześć kilometrów od Saronno. W tamtych okolicach krajobraz zaczyna już falować, a Lura zagłębia się w porządną dolinę.


O górskości rzeki przypomina znak ostrzegawczy przed mostem rowerowym: uwaga na nagłe fale powodziowe. Wiele kilometrów wzdłuż Lury biegnie na północ park i ścieżka rowerowa. W samym Saronno rzeka jest jednak upchnięta w wąski wąwóz lub schowana pod ziemią, trudno to w ogóle porównywać do pięknej Dolinki Służewieckiej.


Liczyliśmy na trochę porządnego lasu w naszych okolicach. Niestety, ten który mamy między Saronno a Rescaldiną to takie nieco wyrośnięte zarośla. Podobne do naszych podmiejskich lasów są o tyle, że zaśmiecone.


Na zachód od Saronno jest też park powstały w dawnej żwirowni. Jest jeziorko...


...i są zwierzątka. Fajny przykład rewitalizacji przemysłowego terenu, choć mimo wysiłków roślinność jest taka raczej rachityczna. Pożartowałem sobie z Zalesia, i zawsze wkurzały mnie tam śmieci i sporo tandety, ale taka zieleń na wyciągnięcie ręki od Warszawy to skarb. W Zalesiu zresztą byliśmy razem (tutaj), nie mówiąc już o Puszczy Kampinoskiej (tutaj). 

Czas nad Como. W Como (mieście na południowym krańcu jednego z trzech ramion jeziora) byłem pierwszy raz w maju, w czasie pierwszej wycieczki rozpoznawczej. Sprawdzałem, czy jest sens tam szukać mieszkania - jak się możecie domyślać, uznałem, że jednak nie, za daleko. Ale jezioro jest piękne, a samo miasto bardzo malownicze.


Oczywiście, miasto Como to zupełnie nie jest miejsce do szukania ciszy i spokoju. Rowery wodne mają swoje wielkie zalety.


Perłą Como jest katedra, dzieło bardzo późnego, XV-wiecznego gotyku. 


Nieopodal, na tyłach bazyliki pw. św. Fidelisa można zobaczyć piękny romański portal, którego elementy bardzo przypominają portal z Czerwińska nad Wisłą.


W Como i bliskich okolicach (dalej na razie nie byliśmy) są też niezliczone wille i pałace przeróżnej arystokracji. Z brzegów jeziora wzrok bardzo przyciąga pałac rodziny Erba-Odescalchi, czyli Villa Olmo. Jej kawałek widać na zdjęciu.


Bezpośredniego dojazdu z Warszawy rzeczywiście nie ma, jest za to wygodny dojazd z Mediolanu i z Saronno. Do Como prowadzą dwie linie kolejowe: na ta zdjęciu kończy się na stacji Como Lago; druga, położona na zachód biegnie dalej do Szwajcarii.

A, i byliśmy też w Mediolanie, oczywiście. Tam w tle jest grupa słuchająca jakiejś opowieści o byku w podłodze, cośtam, cośtam, wiecie, taki międzynarodowy bulszit (całkiem dosłownie w tym wypadku) turystyczny. Jak ktoś wie o co chodzi, to może napisać w komentarzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz