To na upartego mogłaby być kolejna część "C. i k. obrazków kolejowych" (ostatnia była tutaj), ale nie będę nadużywać. Tamte przeglądy były z kręcenia się po dawnej habsburskiej monarchii, ten jest z przecięcia jej w poprzek. Zapraszam na dwuczęściową wycieczkę kolejową z Warszawy przez Wiedeń, Innsbruck, Brenner, Weronę do Mediolanu. Oczywiście, ten Mediolan nie pojawia się tu tak zupełnie przypadkiem, ale to później jeszcze zdążę wyjaśnić. Na razie wsiadajmy!
Początek tam, gdzie (prawie) zawsze: na warszawskim Centralnym. Lokomotywa EP09 z uroczą opoczyńską pamiątką zaraz pociągnie pociąg "Polonia" do Wiednia. Jechałem pierwszą klasą, ale to nie przez nadmiar gotówki - po prostu w chwili kupowania biletu pierwsza klasa była tańsza od drugiej. Odjazd 6:02, planowo w Wiedniu przed 14 - choć pociąg złapał na czeskiej granicy opóźnienie.
CMK jak CMK, co i ile razy można pokazywać. Ciekawiej robi się za Katowicami, trochę dlatego, że prostu tam rzadziej bywam. Jeszcze chwila i już za Odrą. W oddali pociąg: tak jak ja zbliżam się do granicznych Chałupek, tak on się od nich oddala na północ. Jak się zdaje, to czeski R301 "Galicja", przez Racibórz do Krakowa. Wagony ma czeskie, lokomotywę polską.
Od strony Chałupek Czechy zaczynają się z przytupem: są i zabytkowe mosty, i malowniczy Stary Bogumin, i potężny schron "Na trati". Parę obrazków z tej okolicy można zobaczyć w tej galerii sprzed pięciu lat.
Miejsce niezliczonych postojów, przesiadek i zmian lokomotyw: węzłowa stacja w Boguminie (Bohumín). Zdradzę tutaj, że niedawno nosiłem się z zamiarem przeprowadzki na jakiś czas do Cieszyna, i odbycia stamtąd podzielonej na odcinki wyprawy wokół Śląska Cieszyńskiego. Ale nic z tego!
Kilka godzin później: na dworcu głównym w Wiedniu (Wien Hauptbahnhof). W Boguminie polską EP09 zastąpiła czeska lokomotywa serii 1216, czyli Eurosprinter Siemensa. W Polsce podobne lokomotywy jeżdżą jako EU44 "Husarz".
Wiedeń od dawna marzył o głównym dworcu kolejowym, marzenie spełnił w tym stuleciu. Na miejsce inwestycji wybrano sklejający krańce dwóch ważnych linii dworzec południowy (Südbahnhof), a dokładniej tory za tym dworcem. Prace ruszyły w 2007 roku, dworzec otwarto w 2014. Co zaoszczędzono na likwidacji części dawnych torów i budowli przeznaczono pod nową zabudowę. Mnie całość podoba się umiarkowanie, choć na pewno jeden duży i przelotowy dworzec jest wygodniejszy dla podróżnych i dla kolei niż sklejone w jedną całość dwa dworce końcowe.
W drodze do Innsbrucka postanowiłem sfotografować sobie salzburską twierdzę. Sam Salzburg był za, ale długi, wyładowany samochodami skład na sąsiednim torze miał odmienne zdanie.
Za to potężnego zamku w tyrolskim Kufstein nic mi już nie zasłaniało. Za zaborów siedziało tutaj co nieco polskich powstańców.
Przesiadka w Innsbrucku to był najbardziej stresujący moment tej całej wycieczki. Miałem na nią planowo 5 minut, a następny podmiejski pociąg jadący na przełęcz Brenner był dopiero za 2 godziny. Niby nic złego sobie posiedzieć w Innsbrucku, ale w schronisku pod Sattelbergiem - celu tego dnia - byłbym wtedy już po zmroku, co nie bardzo mi się uśmiechało. Śledziłem w drodze kilkuminutowe opóźnienie mojego, jadącego docelowo do Zurychu pociągu. Gdy dobiegłem na odpowiedni peron okazało się, że ten podmiejski też ma opóźnienie, i miałem sporo czasu, by sobie popatrzeć na górujące nad Innsbruckiem Alpy. Najbardziej imponująco pośród nich prezentuje się Nordkette, zamykające od południa pasmo Karwendel. W środkowej części zdjęcia można wypatrzeć pośrednią stację kolejki na Hafelekarspitze, górna stacja i sam szczyt są bardziej na prawo. Byłem tam dawno temu, dziecięciem będąc, z rodzicami. Najwyższym szczytem na zdjęciu jest Kemacher (2480 metrów). A, i żeby nie zapomnieć o kolei: na dole lokomotywa Eurosprinter w barwach Railjet, kategorii dalekobieżnych pociągów austriackiego ÖBB.
Podmiejskim S3 nie dojechałem na przełęcz Brenner, wysiadłem jeden przystanek wcześniej, w Gries am Brenner. Stąd wybrałem się na wycieczkę na Sattelberg - szczyt po prawej stronie - o której to wycieczce będzie osobno. A bliżej nas w drogę do przełęczy odjeżdża wyprodukowany przez Bombardiera Talent.
Następnego dnia przed południem schodziłem na przełęcz Brenner. Już po włoskiej, padańskiej stronie Alp raz po raz pokazywała mi się ważna stacja kolejowa położona na tej przełęczy. Najpierw mignęły mi pojedyncze budynki...
...potem cała stacja, wyglądająca z tej perspektywy jak makieta. O, i pierwsza włoska lokomotywa tej wycieczki.
Nie odmówiłem sobie obejrzenia jej później z bliska.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz