W niedzielę zaczyna się trzeci miesiąc bohaterskiej obrony Ukrainy przed agresją rosyjską. Jeżeli podobają Ci się ten i inne publikowane przeze mnie zdjęcia i teksty, wejdź przed albo po obejrzeniu tej galerii na stronę Polskiej Akcji Humanitarnej i wesprzyj jej działania dla dzielnych Ukraińców wpłatą. Sława Ukrainie!
* * *
Wiosną najpiękniej wyglądają oczywiście liczne warszawskie parki. To powyżej to oczywiście scena z Ogrodu Krasińskich, z barokowym pałacem Krasińskich w roli tła.
Ale nawet bez zieleni ciepłe, wiosenne słońce wydobywa z Warszawy wyjątkowy urok. Tu akurat obrazek z Rynku Starego Miasta, z kamienicą Falkiewiczów w roli głównej. To ta kamienica w lewym dolnym rogu, zamykająca swoją piękną attyką rynkową stronę Dekerta (północną). Na attyce figury świętych: Stanisława, Najświętszej Marii Panny i Elżbiety.
To może jeszcze jeden obrazek ze staromiejskiej okolicy: łącząca w sobie cechy gotyckie i renesansowe dzwonnica kościoła farnego na Nowym Mieście widziana z Gnojnej Góry, w szczelinie między Domem Profesorów (z prawej strony) a kamienicami parzystej strony Brzozowej.
Był kościół z lewej strony Wisły, to może teraz z prawej; był katolicki, teraz prawosławny. To oczywiście warszawska katedra prawosławna na Pradze. Z każdej strony otacza ją zieleń, ale najwięcej jest jej od zachodu, gdzie do cerkwi przylega ogród kurii katedralnej.
Tak pięknie, choć bez zieleni prezentują się w wiosennym słońcu podcienia socrealistycznego MDMu.
Ale oczywiście, najpiękniej jest jednak tam, gdzie jest zielono: w mokotowskim parku Dreszera...
...i przy położonym niedaleko Morskim Oku.
W Warszawie mamy jednak ogromne szczęście, że obok zieleni uporządkowanej, parkowej i doniczkowej mamy w samym środku miasta zieleń nieuporządkowaną. Mam na myśli, oczywiście, prawy brzeg Wisły. Wisła nie jest - wbrew popularnemu przekonaniu - w Warszawie dziką rzeką. Lewy brzeg ma na długim odcinku ujęty w mocne bulwary, a cały nurt jest spięty licznymi betonowymi ostrogami. Ale i tak prawie cały prawy, niski brzeg warszawskiej Wisły porastają drzewa i nadrzeczne krzaczory, od kilku lat bez pośpiechu i bez przesady przywracane do spacerów, sportu i wypoczynku. I to właśnie tam wiosenna zieleń jest najpiękniejsza - a do tego można sobie popatrzeć na drugi brzeg, w tym wypadku na kościół św. Anny i Zamek Królewski. Trudno się dziwić, że wszystkie najsłynniejsze widoki Warszawy, od XVI wieku zaczynając, rysowano i malowano od tej strony.
Wytyczona wśród krzaczorów (na marginesie, znacie słowo "hynchy"? Ja jeszcze niedawno nie znałem, ale lubię. Przez "h" czy "ch"?) ścieżka ciągnie się już długimi kilometrami z północy na południe.
Mija odcięte ostrogami zatoki, starorzecza i bajora, mija pływające kaczki i taplające się w błocie wrony.
Oraz, oczywiście, plaże. Oby znowu wyszło słońce! Inaczej miłośnicy nadwiślańskiej majówki będą słusznie zawiedzeni...
A na ostrogi, oczywiście, da się wchodzić. Niektóre są wąskie, bo w końcu nikt ich nie projektował do włażenia...
...a niektóre stały się szerokimi molami, jak to na wysokości ogrodu zoologicznego.
Zacząłem ten wiosenny przegląd widokami zabytków, to może nimi też skończymy - choć teraz z drugiego brzegu rzeki. Tu widok pionowy, z wieżą kościoła jezuickiego na Starym Mieście w roli głównej.
A tu poziomy, po raz kolejny z piękną, ceglaną wieżą fary nowomiejskiej. A, i z kopułą św. Kazimierza - z lewej strony - która pojawiła się przy okazji notatki o tymże świętym (tutaj).
Za kilka dni zajrzymy jeszcze raz nad warszawską Wisłę, żeby sobie obejrzeć Kamień. Oby do tego czasu wróciło ciągle świeciło słońce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz