sobota, 27 grudnia 2025

Najbardziej włoski samochód

Na samochodach znam się mniej więcej tak, jak przysłowiowa świnia na balecie. Ale nawet takiemu automobiloignorantowi jak ja trudno było nie zacząć zauważać na prawie każej wycieczce tego samochodu. Bardzo wąskiego, wspinającego się po krętych górskich dróżkach, lub już zaparkowanego w zakątkach lombardzkich Alp. Niech sobie piszą specjaliści, że Ferrari, czy Alfa Romeo - dla mnie najbardziej włoskim samochodem jest Fiat Panda.


Chodzi oczywiście o starą Pandę, tę z lat 80-tych. Jak głosi Wikipedia, w 1983 roku wypuszczono też model 4x4, i to właśnie on podbił serca mieszkańców Rovenzy, Santa Maria del Monte czy Mezzegry (to akurat na zdjęciu). 


Żeby dać Wam wyobrażenie o jego wymiarach, sprawdziłem sobie kilka liczb w internetach. I ta stara Panda ma 146 cm szerokości, czyli troszkę więcej, niż Fiat 126p (138), ale już mniej niż stare Seicento (151), czy bardzo popularna w Polsce Škoda Octavia (173). O wszystkich narzucanych naszym ulicom przez producentów i kompleksy pseudoterenowymi klocuchami już nie wspominam. Tym bardziej, że mało który z tych samochodów będzie służył dłużej, niż kilka lat - a terenowe Pandy mają co najmniej ponad 20 lat (produkcję zakończono w 2003 roku), i mają się świetnie. Ten na zdjęciu stał sobie w Tavernole, ponad Brescią. 


A ten w Rovennie, ponad Como. Na obu zdjęciach jest też masa innych samochodów, ale trudno nie zauważyć, że to wszystko różne bardzo małe auta. Osobliwe, że w górach rzadko widuje się SUVy.


Ten stał sobie w Colico. Choć to akurat nie jest trudny teren, to spójrzcie, jak małą część wymalowanego miejsca parkingowego zajmuje Panda.


Koło Sacro Monte di Varese.


W Brunate.


W Selvino, w Prealpach Bergamaskich. To takie miasteczko, gdzie da się dojechać samochodem, ale w sumie wygodniej jest kolejką linową. Przykład pierwszy...


...i drugi.


Wąskie ulice, kręte drogi, i ostre podjazdy są oczywiście nie tylko w Lombardii: to w Torre del Greco, koło Neapolu.

A to już bardzo w terenie: na poboczu leśnej drogi łączącej Canzo z Tre Alpi. 


Na Piani d'Erna ponad Lecco, przy górnej stacji kolejki. To nie wygląda bardzo terenowo, ale ja nawet nie wiedziałem, że tam jest jakaś droga jezdna. 


A tu proszę, jaka ładna kolekcja pracowitych autek się zgromadziła.


I, żebyście nie mieli wątpliwości, czy ja Wam na pewno tej terenowości i sprawności Pandy nie wmawiam: na szczycie Wezuwiusza. 

A na koniec jeszcze jedna Panda - w warsztacie samochodowym w Tokio. Wyobrażam sobie, że w górach Japonii te samochody sprawdzały się dokładnie tak samo dobrze, jak we Włoszech.

A, i na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał: oczywiście, że kupowane dla szpanu samochodu, które więcej palą i więcej zajmują miejsca powinny być dodatkowo opodatkowane i/lub nie wpuszczane do centrów miast. Jak to mówią, nie zapraszam do dyskusji.

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz