czwartek, 31 października 2024

Drugi raz w Bregaglii (i pierwszy w Engadynie). Część druga

Po krótkiej (szczególnie jak na standardy tego szacownego wydawnictwa) przerwie wracamy na wycieczkę w szwajcarskie Alpy.


Allora! Za dużo było o tej Maloji, teraz wybrane obrazki z dwóch wycieczek ponad Bregaglię. Wspomniany Rafał Kardaś, autor przewodnika po Bregaglii (wydało w 2016 roku wydawnictwo Sklepu Podróżnika) bardzo polecił nam wybrać się kolejką górską na Albignę, co też uczyniliśmy.


Dolinę Albigna przegradza ogromna zapora, sięgająca 2165 metrów nad poziomem morza. Przede wszystkim dla produkcji prądu zbudowało po ostatniej wojnie (tak metaforycznie, bo przecież Szwajcaria była neutralna) w Bregaglii kilka zapór, sztolni i elektrowni, z których najważniejszą jest właśnie ta w Albigni. Kolejka istnieje też w związku z tym, żeby wozić w górę i w dół obsługę zapory.


Ja jestem prosty człowiek z nizin, widok takich gór i alpejskich lodowców robi na mnie olbrzymie wrażenie.


Oczywiście, od zapory rozchodzą się w różne strony szlaki - niektóre dla wszystkich turystów, inne tylko dla wykwalifikowanych wspinaczy. Można stąd dojść, na przykład, na Cima di Castello, najwyższy szczyt szwajcarskiej części pasma Bergell (najwyższym szczytem całego pasma jest Monte Disgrazia, już po włoskiej stronie; pięknie ją było widać w zeszłym tygodniu z Bolettone). My się oczywiście nie porywaliśmy z młotyką na słońcę, jakby powiedział Pan Andrzej przed walką ze Wściekłym Wężem, tylko poszliśmy do schroniska Albigna.


Schronisko jest na wysokości 2332 metrów, dają tam dobre zupy, i choć w Bregaglii mówi się głównie po włosku...


...to plac zabaw mają przygotowany raczej po niemiecku


Ze schroniska lub jego otoczenia można dostrzec lodowce: Cantun, na wschodzie...


...i Albigna, na południu. 

Dodam, że przez całą wycieczkę, a teraz podczas pisania o niej musiałem się bardzo starać, żeby nie napisać "Albicla". Kojarzycie, to ta odpowiedź Gazety Polskiej na fejsbuka, na której w pewnym momencie było ze 400 papieży.


W kolejnej wycieczce poszliśmy nad jezioro Cavloc, na wysokość 1907 metrów. Nastrój trochę jak nad jeziorem Szczyrbskim w słowackich Tatrach, choć tam jest dużo więcej budynków, a tu tylko jedna restauracja. Nie jestem pewien, czy w jeziorze wolno się kąpać, ale na pewno dużo ludzi to robiło. Ja sobie pomoczyłem stopy.


Tak jak znad sztucznego jeziora w dolinie Albigna, tak znad naturalnego Cavloc widać olbrzymie szczyty. To akurat Monte del Forno, wysokie na 3214 metry. Gdybyśmy poszli dalej doliną moglibyśmy dojść albo do lodowca Forno, albo do przełęczy Muretto, rozdzielającą pasma Bergell i Berniny, i stamtąd dość łatwo na włoską stronę.


Piz Lagrev też się stąd pokazuje, w takiej ładnej ramce.


Tak to było za moim drugim razem w Bregaglii, i pierwszym w Engadynie. Zachęcać już chyba nie muszę bardzo: gdybyście mieli czas i chęć na szwajcarskie Alpy, to bardzo warto się wybrać właśnie w te okolice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz