poniedziałek, 14 listopada 2022

Siedem wycieczek po trzech miesiącach

Jesteśmy już tutaj (znaczy się we Włoszech) trzy miesiące, i w tym czasie byliśmy na paru tuzinach wycieczek i spacerów. W większości pokazuję je w formie galerioreportażonotatek na fejsbuku (tu link do strony), i na razie prawie nie ma po nich śladu w tym przestarzałym może nieco, ale też jakby trwalszym miejscu. Pomyślałem, pomyślałem, i postanowiłem zrobić tutaj notatkę o wybranych, godnych powtórzenia siedmiu wycieczkach. Jakbyście trafili do Mediolanu lub w okolice, i szukali inspiracji - może się przydać! Wszystkie polecane wycieczki zrobiliśmy bez samochodu. W jednym przypadku dołączam jednak pomysły na ulepszenie wycieczki która, choć bardzo ciekawa, mogła być lepsza pod względem dojazdu.

Villa del Balbianello, jeden z najbardziej bajkowych widoków na jeziorze Como. W oddali Bellagio

Po pierwsze, bardzo polecam Wam wybranie się na rejs po jeziorze Como. Regularna żegluga obejmuje przede wszystkim zachodnie (to sięgające miasta Como) i północne ramiona jeziora; ramię wschodnie, sięgające Lecco ma rejsów mniej. Uroku tym rejsom dodaje to, że to jest normalna, pasażerska żegluga, a nie widokowe kółka po małym fragmencie jeziora, na jakie można się załapać np. na sztucznych jeziorach podtatrzańskich. Pływać można albo zwykłym statkiem, albo wodolotem, co droższe i szybsze - ale przez to turystycznie mniej ciekawe, bo mamy mniej czasu na oglądanie widoków i mijanych miejscowości. Rozkład jazdy można znaleźć na tej stronie: https://www.navigazionelaghi.it/risultati?lake=Como; przystanie są nieopodal stacji kolejowej Como Lago. Relacja z rejsu do Bellagio była na fejsbuku, tutaj.

Widok z parku w Bellagio na drugą stronę jeziora Como, na masyw Monte di Tremezzo

Klasycznym celem wycieczki jest Bellagio,  położone na północnym krańcu Triangolo Lariano, czyli na samym środku jeziora. Warto jednak samemu zorientować się w atrakcjach poszczególnych nadjeziornych miejscowości i wybrać tę, która nas zaciekawi. A, bilety można kupić przez internet, co pozwala uniknąć czasami długich kolejek do kas. Dodam przy okazji, że druga miejska brama do jeziora Como - czyli Lecco - jest milszym od Como celem nadjeziornego spaceru, ale samo miasto jest skromniejsze pod względem zabytków, a oferta żeglugi dużo, dużo mniejsza.

Widok z Monte Boletto na wschód

Skoro jesteśmy w Como i jego okolicach, to czas na pierwszą z rekomendacji na ulgową wycieczkę górską. Z Como można wyjechać kolejką do Brunate, i stamtąd wybrać się na wycieczkę grzbietem na Monte Boletto. Boletto - widok ze szczytu na wschód możecie zobaczyć powyżej - ma 1238 metrów, góruje ponad 1000 metrów nad poziomem jeziora i jest bardzo widokowym szczytem. A przy tym jest łatwo dostępny: aż do położonego poniżej schroniskobufetu jest droga, którą można bez trudu dojść, a przy sporej dawce samozaparcia też dopchnąć wózek (szczególnie taki bardziej sportowy). 

Kolejka linowo-terenowa (funikular) na Brunate, widok z górnej stacji w dół

To wycieczka bez trudności nawigacyjnych, z wieloma możliwościami postoju w kolejnych restauracjach, z okazją do zdobycia całkiem porządnego szczytu i dodatkową przygodą w postaci kolejki. Kolejkę widać powyżej. Dodam, że obecnie przechodzi coroczny serwis, bodaj do końca listopada nie jeździ. Trasę wycieczki można obejrzeć tutaj, na Mapach.cz.

A! Zarówno w przypadku rejsów po Como, i wycieczek w pasma ponad miastem należy uwazać na dowiewany przez górskie wiatry zasięg ze Szwajcarii. Warto w tej okolicy wyłączyć sobie dane w roamingu, żeby uniknąć przykrych i bardzo kosztownych niespodzianek.

Widok na szczy Sacro Monte di Varese od jednej z kaplic dróżki pielgrzymkowej

Kolejną nietrudną, a bardzo widokową i do tego bardzo zabytkową wycieczką jest spacer do sanktuarium na Sacro Monte di Varese. Do położonego na wzgórzu ponad Varese miasteczka-sanktuarium prowadzi szeroka pielgrzymkowa droga z kilkunastoma barokowymi kaplicami, nawiązującymi do kolejnych tajemnic różańca. Tak jak Kalwaria Zebrzydowska, to piękna wycieczka niezależnie od tego, czy ktoś oczekuje przeżyć religijnych, czy nie. Ja na przykład nie oczekuję, i bardzo mi się tam podobało. 

Dwunasta kaplica z Apeninami w tle

Do Varese można dojechać z Mediolanu pociągiem, a od dworca do początku tego pielgrzymkowego szlaku dowiezie nas autobus (bilety do kupienia w automacie w środku). Stamtąd podejścia jest jakieś 250 metrów, a widoki - przy dobrym powietrzu, oczywiście - są pierwszej klasy, sięgające Apeninów. Wycieczkę można obejrzeć korzystając z tego linku, znowu do Map.cz. Oczywiście, można też podjechać autobusem pod samo sanktuarium, albo skorzystać z kolejki, czego my jeszcze nie próbowaliśmy.

Skrzyżowanie szlaków w paśmie Campo dei Fiori

Skoro już jesteśmy w okolicach Varese i położonego ponad nim pasma Campo dei Fiori, mogę ochoczo polecić wycieczkę, którą odbyliśmy jeszcze w sierpniu, z Gavirate na Punta di Orino i wzdłuż grzbietu Campo dei Fiori aż do Santa Maria del Monte. Na upartego można by to zebrać w jedną całość z wycieczką do sanktuarium, ale wydaje mi się, że to by było już zbyt dużo. My zaczęliśmy wycieczkę od dojechania pociągiem do Gavirate, skąd wśród pięknych drzew wspięliśmy się na Punta di Orino. Tę naszą trasę można zobaczyć tutaj, na Mapach.cz.

Biegnąca południowym zboczem Campo dei Fiori "Strada militare", pamiątka włoskich przygotowań do ewentualnej wojny ze Szwajcarią (lub austriackim atakiem przez Szwajcarię)

Lasy w górnej części pasma są mocno zniszczone, pewnie przez dobrze nam znane z Sudetów czy Szumawy połączenie zanieczyszczeń, wprowadzonych przez człowieka zmian w drzewostanie i, na koniec, kornika. Nie będę jednak ukrywać, że dzięki temu z biegnącej pod grzbietem Campo dei Fiori drogi rozciągają się wspaniałe widoki. Kto chce tę wycieczkę sobie nieco ułatwić, może odpuścić wchodzenie na grzbiet z samego dołu. Zamiast tego można dojechać z Varese autobusem i stamtąd wybrać się wygodną górską drogą (zbudowaną jako wojskowa) na Punta di Orino i z powrotem. Będziecie mogli po tym śmiało powiedzieć, że przeszliście całe alpejskie pasmo! Może malutkie, i raczej przedalpejskie, ale jednak całe.

Szczyt Monte Palanzone, z częścią panoramy ku północy w tle

Po tym dwupunktowym wypadzie w okolice Varese wróćmy do Triangolo Lariano, czyli pasma między ramionami jeziora Como. Bywamy tam często, bo raz, że ładnie, a dwa, że mamy zwyczajnie najbliżej. Było już Monte Boletto, teraz Monte Palanzone. Palanzone było już celem trzech moich lub naszych wycieczek, w tym w ramach dwóch byłem na szczycie, z tego raz na wschodzie słońca. Mam więc już mimo krótkiego czasu spory przegląd różnych możliwości dojścia na szczyt i zejścia z niego. Kto ma czas (czyli cały, wcześnie rozpoczęty letni dzień) i krzepę, niech wybierze się na wielką wycieczkę z Asso na szczyt i długim grzbietem aż do Como. Ten długi wariant, zaczynający się i kończący przy kolei możecie obejrzeć sobie tutaj, na Mapach.cz. Tę proponowaną trasę doprowadziłem do górnej stacji kolejki do Brunate; od dolnej stacji do stacji Como Lago jest kilka minut spaceru. Kto ma czasu lub krzepy mniej, niech wybierze się od Alpe del Vicerè, dokąd można dojechać samochodem.

Wschód słońca na Monte Palanzone, 8.10.2022

Wycieczka jest długa, ale daje piękny przegląd przedalpejskiej przyrody (lasy kasztanowe!) i krajobrazów. Samo Palanzone to szczyt z widokami obejmującymi niepoliczalną liczbę alpejskich masywów, szczytów i pasm, a to wszystko z błękitem jeziora Como u stóp. Oczywiście, trasę pod linkiem pokazuje dla inspiracji, możecie ją sobie na różne sposoby zmodyfikować. Tam jest, na przykład, trasa z trawersem Monte Bolettone. Tak szedłem wracając z wschodu słońca przed miesiącem, ale możecie przecież zdobyć przy tej okazji wejść na ten szczyt, zamiast go obchodzić. 

Nad Ticino

Po długim zastanowieniu postanowiłem nie wstawiać na miejsce szóste kolejnej górskiej wycieczki, więc zajmie je bardzo piękna wycieczka nad rzekę Ticino. Ona trochę różni się od pozostałych, bo z tą dostępnością bez samochodu to było różnie. Ale! To za chwilę. Ticino to jedna z wielkich alpejskich rzek, płynąca z serca wysokich Alp, z masywu Świętego Gotarda. My byliśmy na spacerze na jej podalpejskim odcinku, nieopodal lotniska Malpensa. Są tu i piękne lasy z długimi, prostymi drogami, jak pod Compiègne, i rozległa dolina, i kilka towarzyszących rzece kanałów, i nawet wielka elektrownia wodna. A, i plaża dla nudystów, choć na kamieniach to raczej niewygodnie. Kawał doliny na długości dziesiątek kilometrów chroni park krajobrazowy (Parco Lombardo della Valle del Ticino). To wspaniała wycieczka dla rowerzystów, może nawet bardziej, niż dla pieszych.

Rzeka Ticino nieopodal Castelnovate

Rzeka nie jest tu już górska, ale niesie ze sobą alpejski charakter: zimną, przejrzystą wodę, kamieniste dno, wysokie brzegi porośnięte bujną roślinnością. Spacerowi towarzyszą spotkania z wodnym ptactwem i widoki na miasteczka położona w górze, na szczycie nadticińskiej skarpy. Jest jeszcze walor historyczny: Ticino to granica Lombardii (na zdjęciu po lewej) i Piemontu (na drugim brzegu). Nasza wycieczka biegła od stacji kolejowej w Lonate Pozzolo przez las i dwa kolejne kanały do rzeki, a potem szlakiem wzdłuż Ticino na północ. Problemem był powrót: postanowiliśmy dostać się do stacji kolejowej na lotnisku Malpensa, ale okazało się, że dojście piesze do terminalu jest bardzo trudne, że trzeba to zrobić np. taksówką. Choć jak ktoś odkryje dobre dojście - na lotnisko w Bergamo można dojść bez trudu - niech napisze! Kto by chciał się tą naszą wycieczką zainspirować, niech zmieni sobie jeden z końców wycieczki. Myślę, że można wytyczyć go sobie np. w Castelnovate, gdzie według internetu - nie miałem jeszcze okazji sprawdzić "w terenie" - jeżdżą autobusy. 

I punkt siódmy tej listy. Umieszczenie na tej liście spaceru po Saronno to trochę lokalnopatriotyczny żart, a trochę serio rekomendacja. Myślę, że podczas pobytu w Mediolanie warto poświęcić kilka godzin na wycieczkę do miasta-przedmieścia, bardziej (Monza) lub mniej zabytkowego (Saronno). Warto pochodzić bez większego celu, zobaczyć, jak takie Pruszkowy i Grodziska wyglądają, czym się różnią od polskich miast i miasteczek, co jest w nich fajnego, a co niefajnego. Saronno może być sensownym celem takiej wycieczki, bo jest blisko, bo jest po drodze z i na lotnisko Malpensa (jeżeli oczywiście tam i/lub stamtąd lecicie), a do tego można tu zobaczyć kilka wysokiej klasy zabytków. Kościół pw. św. Franciszka już Wam pokazywałem, zbieram się do pokazania Wam najcenniejszego zabytku Saronno, czyli sanktuarium Matki Bożej Cudownej (na zdjęciu powyżej).

Czego w tym spisie brakuje? Oczywiście Mediolanu. Z kilku powodów. Po pierwsze, nie ma chyba sensu polecać oczywistości. Kto z Was tu przyjedzie, choćby wybrał się za moją rekomendacją na rejs po Como czy na Monte Palanzone, przecież nie zrobi tego zamiast Mediolanu, tylko jako dodatek, obok zwiedzania lombardzkiej metropolii. I tak traficie pod katedrę, do Galerii Wiktora Emanuela i pod La Scalę, i tak znajdziecie w internecie dość dużo informacji na ich temat. W tym parę turystycznych bzdurek, oczywiście. Ale znajdźcie przy tym chwilę na obejrzenie ambony u Świętego Ambrożego, oczywiście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz