czwartek, 6 sierpnia 2020

Przedtunelia...

Dwa lata temu Paweł Bravo w swoim cotygodniowym felietonie w "Tygodniku Powszechnym" wspomniał o "Przedtunelii" [1]. Kto często kursuje pociągiem między Warszawą a Krakowem, ten łatwo zrozumie, w czym rzecz. Długa trasa między dwoma największymi miastami Polski jest przez większość czasu nudna jak flaki z olejem. Jest płasko, miasta się omija, nawet na horyzoncie nie bardzo jest czego wypatrywać. Potem przychodzi Tunel - i krajobraz zmienia się nie do poznania. Trochę dla zaspokojenia krajoznawczej ciekawości, a trochę w hołdzie red. Bravo, którego mądre felietony bardzo lubię, wybrałem się ostatnio, by pokonać trasę z Przedtunelii do Zatunelii nie pociągiem, a na piechotę.

Krajobraz Przedtunelii albo Pustaci Ceemkowskiej w rejonie zbiegu linii kolejowych nr 4 i 64

W relacji ze spaceru wzdłuż nigdy nie zbudowanej linii kolejowej nr 5 nazwałem to, co red. Bravo tak sympatycznie nazwał Przedtunelią, Pustacią Ceemkowską. "Pustać" przez analogię to "Pustaci Lüneburskiej", jak tłumaczy się na polski nazwę malowniczej Lüneburger Heide w Dolnej Saksonii. "Ceemkowska" od nazwy linii kolejowej nr 4, czyli Centralnej Magistrali Kolejowej. Co prawda CMK nie biegnie do Krakowa, tylko na Górny Śląsk, ale dzięki ostatnim modernizacjom podróżny jadący z Warszawy może nie zauważyć różnicy między kolejnymi łączącymi się z CMK liniami prowadzącymi nas do Krakowa.

Ta sama kraina sto pięćdziesiąt kilometrów dalej na północ, w rejonie stacji Korytów. Wygląda tak samo? No, to właśnie Przedtunelia

Przedtunelia rozciąga się między Jaktorowem a Tunelem. To kraina jakoś między Radomiem a Piotrkowem, Kielcami a Skierniewicami, geograficznie środek Polski, ale to środek raczej amerykańskiego pączka z dziurką niż wybornego, pełnego konfitur pączka polskiego. Choć pociąg mija kolejne malowniczo nazwane regiony, to nie należy mieć złudzeń: z okien pociągu Wysoczyzna Rawska, Wzgórza Opoczyńskie czy Niecka Włoszczowska różnią się od siebie tym tylko, że jedna kraina jest płaska całkowicie, a w drugiej wypatrzeć można jakiś pagórek. Nawet przecinane po drodze Pasmo Przedborsko-Małogoskie, od biedy dające się zaliczyć do Gór Świętokrzyskich bardzo łatwo jest przegapić [2]. 


Pewnego razu w Przedtunelii: pociąg IC 112 "Porta Moravica" z lokomotywą EP09 podczas nieplanowanego postoju gdzieś na CMK; maj 2019

To wszystko nie jest oczywiście przypadkowe. CMK zbudowano w latach siedemdziesiątych tak, żeby była przede wszystkim szybka. Wyminięto więc i przeszkody terenowe (choćby Góry Świętokrzyskie), i wszystkie większe miasta. Na zachód jest łańcuszek miast połączonych "gierkówką", na wschód - równie znakomity łańcuszek wzdłuż "siódemki". A tutaj... W drodze przez Przedtunelię największymi grodami są Mszczonów, Biała Rawska, Opoczno i Włoszczowa. Należę do wielkich zwolenników powstania na CMK przystanków osobowych w Opocznie i Włoszczowie, ale trudno się spodziewać, by mogło ich powstać dużo więcej. Zwyczajnie nie ma w pobliżu większych miast. Mamy więc klasyczne coś za coś: jedzie się bardzo szybko, ale też widokowo raczej nudno. 

Kraniec Przedtunelii: widok z kładki nad peronami stacji Kozłów na masyw Białej Góry

I tak sobie jedziemy wśród pól, zagajników i rzadkich domów. I nagle zaskakujący łuk, las i - zapadają ciemności. To tunel, który świadomie nazywam "Tunelem" z dużą literą na początku. Tak jak schody ruchome na placu Zamkowym w Warszawie były tuż po wojnie pierwsze i jedyne, więc nawet przystanek tramwajowy nazywał się Schody Ruchome, tak w skali Królestwa Polskiego to był jedyny Tunel (poprawcie mnie, jeżeli się mylę). Powstał przy nim i wciąż istnieje przystanek kolejowy o tej nazwie. Gdy tylko pociąg wystrzeli z ciemności, Przedtunelia ustępuje Zatunelii. Paweł Bravo, łączący w swojej twórczości mądre przemyślenia z piękną polszczyzną i włoskim, także kulinarnym dolce vita napisał we wspomnianym felietonie: "krótki tunel znaczył cezurę między nijakim pejzażem na północy a amfiteatrem wzgórz wokół Miechowa, które podmalowane właśnie kłębiącym się kapuścianym liściem osiągają iście toskańską malowniczość" [3]. Szczera prawda, i tak długo sobie myślałem, żeby przyjechać tu nawet na jeden dzień i wejść na te wzgórza, które z pociągu przez chwilę widać. Długo nie było okazji, bo jak już jechać, to dalej, w te porządne góry kilka dziesiątków kilometrów dalej. Ale i pewne wydarzenia w życiu prywatnym, i pandemia sprawiły, że wreszcie się udało. Przyjechałem późnym wieczorem do Miechowa, przenocowałem, a z samego rana przejechałem do Kozłowa. Zaplanowałem sobie długą i krętą trasę, tak że w sumie wyszło mi około czterdziestu pieszych kilometrów, z Przedtunelii przez Tunel i Nadtunelię do Zatunelii.
W Kozłowie stawały niegdyś pospieszne. W drodze z Krakowa do Warszawy (o ile pociąg nie jechał przez Kielce i Radom, na co można było się załapać przez pomyłkę) najpierw był Miechów, potem Kozłów, potem Warszawa Zachodnia. Później pojawiły się nowe przystanki na CMK, najpierw wyśmiana dla politycznej zasady Włoszczowa Północ, potem przemilczane (czyżby hipokryzja? niemożliwe) Opoczno Południe. W każdym razie, dzisiaj pospieszne już w Kozłowie nie stają. Te postoje sprawiły, że w mojej głowie Kozłów stał się sporym miasteczkiem, co najmniej w skali Miechowa. Bardzo zdziwiłem się, gdy wreszcie niedawno sprawdziłem, że jest to wieś licząca wg Wikipedii ciut mniej niż tysiąc mieszkańców. Jest to jednak spory węzeł kolejowy, z czego korzystały kiedyś ogromne zakłady zbożowe. Zostały po nim olbrzymie, górujące nad okolicą ruiny elewatorów (na zdjęciu powyżej). Co jakiś czas wracają nadzieję na odrodzenie zakładów, na razie - bez efektów [4].  
Obok kilku linii normalnotorowych przez Kozłów przechodzi wyłącznie towarowa Linia Hutnicza Szerokotorowa (dawniej znana jako Hutniczo-Siarkowa). Choć trudno to zobaczyć na powyższym zdjęciu uwierzcie proszę, że szyny są o siebie odległe o "dodatkowe" 85 milimetrów. Na marginesie wspomnę, że tradycyjny rozstaw szyn kolei portugalskich i hiszpańskich wynosi aż 1668 milimetrów, czyli o 233 milimetry więcej od tego typowego w Polsce (była o tym mowa np. tutaj). Ale spójrzmy na to zdjęcie jeszcze z innego powodu: widzimy kraniec Przedtunelii. Z lewej, południowej strony zdjęcia w górę wznosi się porośnięty lasem masyw Białej Góry. Nie mylić, oczywiście, z Białą Górą w Pradze.
Spójrzmy na jeszcze jedno zdjęcie. Z lewej strony lekko tylko falista, pokryta polami Przedtunelia. Z prawej bariera - jak mógłbym ją nazwać inaczej? - Nadtunelii. Do tego miejsca pędzący z Warszawy pociąg wymijał wzniesienia, zbocza i doliny. Choć wspiął się niezauważenie dla podróżnego na wysokość trzystu metrów nad poziomem morza, Białej Góry już się tak łatwo wyminąć nie dało. Wkrótce zagłębimy się wspólnie w te lasy, szukając wysokiego na 416 metrów nad poziomem morza szczytu.

Cdn.

[Pozostałe części tego jakże epickiego cyklu można znaleźć pod tymi linkami:

1 - Bravo Paweł, "Kawa bez dyni", w: Tygodnik Powszechny z 3.9.2018
2 - choć to mój zaplanowany cel dla jednej z kolejnych wycieczek
3 - to polsko-włoskie połączenie tłumaczy częściowo fakt, że red. Bravo jest synem Polki i Włocha, znakomitych historyków starożytności, prof. Ewy Wipszyckiej i prof. Benedetto Bravo
4 - Gaciąrz Aleksander, "Kozłów. Silosy znów będą pełne", w: Dziennik Polski z 30.12.2016, link; tego samego autora "Kozłów. Kolejny tajemniczy właściciel majątku Państwowych Zakładów Zbożowych", w: Dziennik Polski z 30.1.2019, link

2 komentarze:

  1. Przeczytałem z dużym zainteresowaniem! Bardzo podoba mi się bawienie słowami, skojarzeniami!

    OdpowiedzUsuń