Byłem na zachodnim biegunie NRD, teraz jestem na zachodnich krańcach Czech. Przeszedłem granicę czeską w miejscu kumulacji: to trójstyk granic Saksonii (dawne NRD), Bawarii (stara RFN) i Czech. Tutaj kończyła się wewnątrzniemiecka granica. Pisałem o tym rano, ale chciałem osobno zwrócić uwagę na pamiątkowe tablice. I wykorzystać żart z Wiedniem, oczywiście.
A teraz już Czechy. Bracia Czesi mają w swoich granicach dziwne wypustki, choćby "šluknovský vyběžek", przez który szedłem dwa lata temu. Ale, żeby było śmieszniej, mają też wypustki na wypustkach. Wpiszcie choćby w mapach Gugla nazwę "Fukov". Wsi już nie ma, dziwny "uchwyt od patelni" został. Tak się właśnie na to mówi w angielskiej geografii, "panhandle". My mamy w połowie granice zupełnie sztuczne, to i dziwactw jest mniej. A i tak koło Świnoujścia nam się wygięło.
Taką wypustkę mają też Czechy w północno-zachodnim rogu. Ot, tak wyszło, kiedy osady, wycinki i najazdy zmieniły się w granice państw. Na zdjęciu powyżej widać miejsce, gdzie zetknęły się trzy granice. Patrzymy ze strony niemieckiej na czeską. Słup z lewej strony to słup saski (litery D i S oznaczają "Deutschland" i "Sachsen"), ten z prawej jest bawarski ("Bayern"). Linia łącząca kamienie wyznacza granicę z Czechami. Mam nadzieję w ciągu tego spaceru być jeszcze w dwóch trójstykach.
Niecałe trzydzieści lat temu tędy biegła Żelazna Kurtyna. O swobodnym przejściu w żadną ze stron, ba, o podejściu do tego miejsca co najmniej z dwóch stron nie mogło być mowy. A ja po prostu przeszedłem i ruszyłem do Czech. Naprawdę, chwała tym, którzy na powrót zjednoczyli i dalej jednoczą Europę!
* * *
I chwała tym, którzy przyłożyli się do tego, że dokładnie pięćdziesiąt lat temu ludzkość pierwszy raz sięgnęła Księżyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz