Zostawmy na chwilę drogę do Budziejowic i cofnijmy się nad czesko-austriacką granicę. Obiecałem to przy okazji piątego zdjęcia w tej galerii.
Moje przygotowania do zimowej wycieczki tradycyjnie składały się z czasu spędzonego nad różnymi mapami. W ten sposób zdarza mi się często natrafić na bardzo ciekawe miejsca, o których nie miałem dotąd bladego pojęcia. Tym razem było podobnie: nie wadząc nikomu zaznaczałem sobie na mapie historyczną granicę Austrii i Czech wokół Valtic, gdy zauważyłem na czeskiej mapie turystycznej punkt "Brána ke svobodě" - "Brama ku wolności".
Wybrałem się tam 28 stycznia, w ramach sporej wycieczki z Valtic przez wzgórza nad austriackim Schrattenbergiem do Mikulova. Całą noc i ranek padał śnieg, który po południu zaczął już intensywnie topnieć. Byłem jednak zbyt ciekaw tego miejsca, by skracać sobie wycieczkę.
Spojrzenie na mapę pozwala zorientować się w położeniu pomnika. Znajduje się on tuż przy linii kolejowej z Brzecławia do Mikulova, biegnącej kilkaset metrów od granicy austriackiej. W epoce Unii Europejskiej i strefy Schengen łatwo o tym zapomnieć, ale jeszcze trzydzieści lat temu nie była to zwykła granica, tylko nieprzekraczalna Żelazna Kurtyna.
Odsłonięty w 2015 roku pomnik i towarzyszące mu, tworzące ścieżkę edukacyjną tablice powstały z inicjatywy stowarzyszenia "Paměť" ("Pamięć"). Dzięki pracy członków stowarzyszenia i współpracujących z nim instytucji (z obu stron granic) można poznać dramatyczne losy setek obywateli krajów demokracji ludowej, którzy właśnie na tym odcinku próbowali uciekać na Zachód. Twórcami nagradzonego pomnika są Tomáš Pilař i Ladislav Kuba z pracowni Kuba & Pilař architekti oraz współpracownicy: Jan Kopecký i Jitka Balabánová1.
Kusiła bliskość często odwiedzanych miast (choćby zabytkowego Mikulova), kusiła linia kolejowa i nizinny teren. Setkom ludzi - Czechów, Niemców, Węgrów, Polaków - wydawało się, że będzie tędy łatwiej niż przez góry. Choć większość prób zakończyła się niepowodzeniem, zadziwia ich desperacka pomysłowość. Granicę próbowano pokonać nurkując w rozlewiskach rzek, forsując szlabany opancerzonymi samochodami, unosząc się w amatorskich balonach. Powodzeniem zakończyło się między innymi przejście po rozpiętej ponad granicą linii wysokiego napięcia.
Pomnik położony jest - nie przypadkiem, jak sądzę - w miejscu, gdzie linia kolejowa zbliża się do austriackiej granicy najbliżej. Dokładnie, jeżeli dobrze mierzę na mapie, 210 metrów. Każda z ustawionych w kwadracie szyn upamiętnia jednego odważnego człowieka, dla którego marzenie o wolności skończyło się gdzieś na tej granicy - na drutach kolczastych, minie, kuli pogranicznika. Jak można zobaczyć na jednym z wcześniejszych zdjęć, wśród takich nieszczęśników byli również Polacy.
Z dawną Żelazną Kurtyną spotkałem się po raz kolejny w krótkim czasie. W lecie przekraczałem ją na stokach Čerchova. Teraz, w zimie przeszedłem się po dawnej żelaznej granicy czesko-austriackiej oraz czesko-niemieckiej - o tej jeszcze wspomnę. W związku z tym chciałbym podzielić się dwoma zaskoczeniami. Oba tyczą się pozornie tego samego - zacierania. Nie sposób smucić się tym, jak szybko znikają ślady w terenie. Zwinięto druty i szlabany, przetarto drogi i ścieżki, wylano nowy asfalt, wyrosły drzewa. Ale niepokoi druga szybkość znikania - ludzkiej pamięci. Podróżujemy z łatwością, z dowodem osobistym w kieszeni przekraczamy europejskie granice gdzie i jak chcemy. I tylu z nas zapomina, że tak wcale nie musiało i nie musi być zawsze. Wielu stara się znowu wyciągnąć z zamknięcia demony nacjonalizmu. Uważam Unię Europejską za jedną z najwspanialszych rzeczy, które nam się przydarzyły i o które musimy wszyscy dbać.
* * *
W oddali dało się dostrzec Święty Kopeczek (Svatý kopeček, 363 metry n.p.m.). Kilka godzin wcześniej wszedłem na niego w gęstej mgle i śnieżycy z naiwnym zamiarem obejrzenia wschodu słońca. Wreszcie mogłem zobaczyć wzgórze i wyrastającą na nim kaplicę pw. św. Sebastiana w całej zimowej okazałości.
Spójrzmy jeszcze na jedno zdjęcie. W drodze na mikulowski dworzec odwiedziłem też skromny cmentarz żołnierzy pruskich. Polegli w drugiej wojnie o zjednoczenie Niemiec - tej, którą Bismarck i Moltke wydali habsburskiej Austrii w 1866 roku. W tle znowu kaplica na Świętym Kopczyku, a bliżej - jeden z tysięcy schronów wzniesionych przez Czechosłowację dla obrony jej długich granic. Są więc na jednym zdjęciu pamiątki trzech epok: barokowej pobożności XVII i XVIII wieku, nacjonalizmów XIX i totalitarnego XX. Co zostawimy po sobie w XXI stuleciu?
1 - więcej o stowarzyszeniu "Pamięć" oraz jego działalności można przeczytać na jego stronie internetowej.
Dzięki! Ja wciąż jestem pod wielkim wrażeniem tego miejsca.
OdpowiedzUsuń