czwartek, 9 sierpnia 2018

Kilometr 716, Bitche

Już na pograniczu Alzacji i Lotaryngii leży Bitche. Miasto zapadło mi lata temu w pamięć z dwóch powodów. Pierwszym jest nazwa, której wymawianie wydaje mi się z angielska trochę niezręczne. Drugim potężna, górująca nad okolicą twierdza, symbol francusko-niemieckiej rywalizacji o te ziemie. Zabawnie jest po latach wrócić tu na piechotę. 


Pewnie Alzatczycy i Lotaryńczycy woleliby po prostu żyć u siebie. Jednak kiedy tylko taki nieśmiały głos się pojawiał (np. w 1918), kolejni Habsburgowie i Burbonowie, Hohenzollernowie i Bonapartowie, posłowie i uczeni solidarnie odkrzykiwali "NIKT SIĘ WAS O ZDANIE NIE PYTAŁ" i dalej, bić się o honor, granice i prawa narodów. O te okolice między innymi była wojna trzydziestoletnia. Ostatecznie Ludwik XIV zdobył miasto dzięki traktatowi z Nijmegen, kończącemu jedną z XVII-wiecznych wojen wszystkich ze wszystkimi. Jak gdzieś Król Słońce wlazł, to natychmiast polecał swojemu budowniczemu Vaubanowi budować twierdzę. Tak powstała cytadela Bitche. Na zdjęciu widać ją w osi opadającej do Bitche szosy, na wysokości należącej do Linii Maginota grupy warownej Schiesseck.

Dziś w podziemiach twierdzy można obejrzeć rozłożony na kolejne części i wnętrza film o obronie cytadeli w czasie wojny z lat 1870-71. Francuzi uparcie twierdzy bronili, choć wojna była już przegrana, a cesarz dostał się do niewoli. To można zrozumieć. Po co jednak Bawarczycy (to ta wojna, która zjednoczy Niemcy - ale armie były wciąż osobne) tak uparcie ją zdobywali? Film mniej skupia się na bohaterstwie i honorze, bardziej na cierpieniu ludności i żołnierzy, amputowaniu nóg i pytaniach o sens tej i innych wojen. Ciekawe i dobrze nakręcone muzealne widowisko, warte porównania z wciąż tak mało refkeksyjnymi obchodami rocznicy powstania warszawskiego.

Na szczęście, miałem też weselsze przeżycia. Były kudłate alzackie krowy, wspaniałe widoki i dużo świerszczy. I piknik pod wiszącym bunkrem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz