Trzy dni drogi przez północne obrzeża Beskidu Śląskiego były męczące, ale ciekawe i, jak zwykle po wejściu na szczyty - satysfakcjonujące. Wśród porośniętych gęstym lasem grzbietów i dolin odwiedziłem szereg leśnych kościołów, pamiątek trwania ludu cieszyńskiego przy jego wierze.
Leśny kościół na zachodnich stokach Równicy, przy Głównym Szlaku Beskidzkim. Wyryte symbole, w tym kielich pochodzą z XVII wieku |
Jak wspomniałem poprzednio, w połowie XVII wieku dla protestantów Śląska zapadła ciemna noc habsburskiej kontrreformacji. Tu nie było mowy o dysputach czy zachęcaniu do katolicyzmu; luteranom odebrano wszystkie kościoły, zakazano posiadania "heretyckich pism", w tym protestanckich tłumaczeń Biblii i gromadzenia się na nabożeństwa. Siłą nie da się jednak narzucić wiary (to nauka nadal aktualna). Przez dziesiątki lat lud Cieszyna, Bielska, Frydka gromadził się na polach i w lasach, na trudno dostępnych zboczach gór. Nie znamy i nigdy nie poznamy wszystkich tych miejsc. Szereg z nich upamiętniono. W niektórych, jak na stokach Równicy, nadal odbywają się okolicznościowe nabożeństwa. Inne, jak stół ołtarzowy "Jan" ponad bielskimi Błoniami są czysto symboliczne: według p. Piotra Keniga i ks. Tadeusza Konika nie ma dowodów w źródłach, by akurat tu odbywały się nabożeństwa.
Tablica na Zakamieniu, na południowych stokach Czantorii przypomina również postać ks. Jerzego Trzanowskiego, duchownego i poetę. Jego życiorys pokazuje, jak trudne czasy przyszły dla protestantów w habsburskim XVII wieku: urodzony w Cieszynie był proboszczem na Morawach, skąd wygnała go wojna trzydziestoletnia. Służył jako nadworny kaznodzieja u bielskich Sunneghów (panów wspomnianego już feudalnego kraiku) i z nimi emigrował, podobnie jak wielu prześladowanych bielskich duchownych na Słowację. Tam - dokładnie w Lewoczy - wydał swoje największe dzieło, czyli śpiewnik "Cithara Sanctorum"; zmarł w Liptowskim Mikulaszu. Jeżeli nawet przesadzona jest treść tablicy na ratuszu w Czeskim Cieszynie, określająca dzieło Trzanowskiego jako symbol jedności czechosłowackiej, to jego postać na pewno pojazuje, jak niezwykle łączy się przez wieki i górskie grzbiety historia.
Tablica na Zakamieniu, po czeskiej stronie Wielkiej Czantorii. Upamiętnia zarówno potajemne nabożeństwa ewangelickie, jak Jerzego Trzanowskiego |
W Cieszynie miałem zaszczyt i przyjemność poznać ks. Tadeusza Konika, pastora Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, a także luterańskiego kapelana policji. Krótka w założeniu rozmowa trwała ponad godzinę. Rozmawialiśmy o historii i współczesności wiary luterańskiej na Śląsku Cieszyńskim. Pytałem księdza również o leśne kościoły. Przedstawił mi interesującą hipotezę dotyczącą tych nabożeństw. Wiemy, że były, i w paru miejscach znamy ich lokalizację - ale kto je odprawiał? Zdaniem ks. Konika byli to duchowni co prawda przybywający zza gór, ze Słowacji (z ówczesnych Węgier), ale pochodzący ze Śląska: urodzeni m. in. w Bielsku, wykształceni w seminarium w Brzegu, którzy przenieśli się nad Wag wraz z Trzanowskim, pod opieką rodu Sunneghów. Te interesujące związki śląsko-słowackie (wspominałem już kiedyś o Thurzonach) będę na pewno chciał jeszcze zgłębić. Dziękuję ks. Konikowi za jego czas i wiedzę.
Cdn.
Za dostęp do komputera bardzo dziękuję hostelowi "3 Bros'" w Cieszynie.
Bardzo dobry przystanek. Lubie wracać do tego miasta ;)
OdpowiedzUsuńhttps://sfeo.agency/pozycjonowanie-stron-cieszyn/
Fajnie wyczerpany teamt.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Ja się Cieszynem chyba nigdy nie znudzę, uwielbiam to miasto.
UsuńJestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Przy okazji zapraszam do reszty relacji z tego spaceru do Wittenbergi. Bardzo go miło wspominam, chyba to widać tu i tam na blogu.
Usuń