Przyszedł czas na wielki finał zwiedzania kościołów Saronno. Wchodzimy do wnętrza sanktuarium Matki Bożej Cudownej, najcenniejszego zabytku mojego obecnego, podmediolańskiego miasta. Bez biletów, bez turystów, tak, jak to drzewiej bywało, poobcujemy sobie ze sztuką najwyższej klasy. W drogę!
Sanktuarium przedstawiałem Wam kilka tygodni temu, więc teraz tylko krótkie streszczenie. Budowę zaczęto w 1498 roku, trwała przez cały wiek XVI i do początku XVII. Jak to zazwyczaj bywa, zaczęto od serca, czyli prezbiterium i górującej nad całością kopuły, a potem budowa posuwała się przez korpus nawowy do fasady. My zwiedzimy sanktuarium chronologicznie, od najstarszych miejsc - czyli też tych najdalej od wejścia. Sercem sanktuarium jest prezbiterium, w którym znajduje się czczona tutaj figura Marii. To prezbiterium to właściwie osobny, niewielki kościół, doklejony do większego: ma własne prezbiterium, własną niedużą nawę, i sień łączącą go z pomieszczeniem pod kopułą. Taki układ, i te pomieszczenia być może mają swoje własne nazwy, których nie znam (ale chętnie poznam). By sobie lepiej ten układ wyobrazić, warto spojrzeć na tę ilustrację pobraną ze strony miasta Saronno [1]:
Oryginalnie, na stronie miasta ilustracja jest skierowano górą ku północy. Ponieważ sanktuarium wzniesiono tradycyjnie, z orientacją na wschód (czyli "zewschodowieniem na wschód", tak na marginesie), pozwoliłem sobie ją obrócić. Z prawej strony możecie zobaczyć trzyczęściowe prezbiterium, czy też "wewnętrzne sanktuarium". Ta trzyczęściowość to oczywiście nic szczególnie zaskakującego, bo i liczba trzy ma w chrześcijaństwie wielkie znaczenie, i Świątynia Jerozolimska miała trzy pomieszczenia, a i względy praktyczne sprzyjają takiemu podziałowi. Popatrzmy jeszcze na plan. W środku jest kwadrat, nad którym wznosi się kopuła, z dwiema kaplicami bo obu stronach, a dalej ku zachodowi (na lewo) pięcioprzęsłowy korpus nawowy. Nawy boczne, jak widać, też są zakończone kaplicami. Dodam tutaj, że choć w większości plan odpowiada rzeczywistości, to jednak jest to projekt, a nie ilustracja istniejącego kościoła, bo w sanktuarium nie ma kaplicy widocznej w górnej części planu, przy północnej nawie bocznej. Teraz wróćmy do zwiedzania.
Dwa z trzech pomieszczeń "wewnętrznego sanktuarium" zdobią skarby renesansowego malarstwa, freski pędzla Bernardino Luiniego. Luini był uczniem i współpracownikiem Leonarda, ale przede wszystkim samodzielnym i wybitnym malarzem lombardzkiego renesansu. W większym z pomieszczeń prezbiterium są Ofiarowanie w Świątyni i Pokłon Trzech Króli. Na "Ofiarowaniu" jest jeszcze obraz w obrazie, czyli Ucieczka do Egiptu, a w jej tle widok budowanego sanktuarium. Ach, i jest też podpis artysty, na namalowanej po prawej stronie kartce przybitej do muru: Bernardinus Lovinus pinxit MDXXV.
W pomieszczeniu, które nazywam niezręcznie "sienią" jest Chrystus nauczający w Świątyni po stronie południowej...
...a po północnej chyba najpiękniejsze z tutejszych dzieł Luiniego, czyli Zaślubiny Marii.
Przez kratę oddzielającą "wewnętrzne sanktuarium" od reszty świątyni przechodzimy pod kopułę. Tam znajduje się obecny, posoborowy ołtarz.
Kopuła jest naprawdę zachwycająca. Widziałem ją już wiele razy, przy różnym świetle, i napatrzeć się nie mogę. Zaprojektował ją Giovanni Antonio Amadeo, twórca wspaniałej Kartuzji Pawijskiej, a wzniesiono w górę między 1498 a 1508 rokiem. Dwunastoboczny bęben kopuły wznosi się na kwadratowym zarysie (zgaduję, że wysokość ścian jest równa długości boków), każdy bok bębna jest kwadratem, a na każdym z nich znajdują się dwie nisze z rzeźbami proroków. To odbicie idealnie pomyślanych dekoracji, które zdobią kopułę od zewnątrz (widać to np. na zdjęciu
tutaj). W szczycie kopuły jest postać Boga Ojca, witającego wstępującą do Nieba Marię.
Dekorację kopuły tworzy chór muzykujących aniołów. Nie mam pojęcia, jak nazywa się większość z widocznych instrumentów; możliwe zresztą, że powstały w wyobraźni malarza. To już nie dzieło Luiniego, który zmarł na samym początku tego kolejnego przedsięwzięcia. Twórcą fresku w kopule jest Gaudenzio Ferrari, który przybył tutaj w 1535 roku dla podjęcia pracy Luiniego.
Po północnej i południowej stronie kopuły znajdują się dwie niewielkie kaplice, a w nich grupy rzeźbiarskie dłuta Andrea Retondiego. Z Retondim spotkaliśmy się już w kościele pw. św. Franciszka, gdzie jest jego Złożenie do Grobu. W Sanktuarium są jakby dwie poprzednie części tego cyklu: Ostatnia Wieczerza po stronie północnej...
...i Zdjęcie Krzyża po stronie południowej. Tego rodzaju rzeźbionych dekoracji jest w kościołach Lombardii dużo, szczególnie na kolejnych odwiedzanych przeze mnie "Świętych Górach", takich jak ta ponad Varese.
Nad Ostatnią Wieczerzą jest jeszcze ten uroczy detal. Przypuszczam, że to już barok, bo to ta epoka uwielbiała iluzjonistyczne widoki, i zwieszające się z sufitu nóżki. Jest taka w Wilanowie, na przykład - tyle, że tam nie namalowana, a stiukowa, naprawdę zwieszona.
Kaplice boczne oddzielają od pomieszczenia kopuły częściowo marmurowe, częściowo metalowe balustrady, też pełne symboli.
Spójrzmy jeszcze na grupę Zmartwychwstania na łuku tęczowym, ponad pokazaną wcześniej kratą, i przejdźmy do korpusu nawowego.
Zaczęliśmy od rzeczy starszych, położonych w głębi świątyni. Tym, co widzimy najpierw, jest XVI-wieczny korpus nawowy, pokryty w całości bogatymi dekoracjami. Architektem korpusu nawowego był Vincenzo Seregni, a autorem dekoracji malarskich Vincenzo Ciniselli. Całe sklepienie pokrywają szczelnie cytaty, symbole i sceny związane z kultem maryjnym, dzieło z 1631 roku.
Nie jestem pewien, czy data ta dotyczy też dekoracji stiukowych. Pasują bardziej do estetyki wcześniejszej, manierystycznej. Kto je stworzył, nie wiem. Możliwe, że najpierw powstały stiuki, a potem uzupełniono je o freski. Jak się o to dowiem, to uzupełnię.
Nawy boczne też są dekorowane, ale już skromniej. Iluzjonistyczne polichromie na sklepieniach przypominają trochę te w nawach bocznych kościoła św. Franciszka (
tutaj).
Jak już popatrzymy na te polichromie, można jeszcze zwrócić uwagę na piękne posadzki z różnokolorowego marmuru. A jak już popatrzymy na posadzki, to jeszcze na konfesjonały. Ten ostatni, w głębi zdjęcia ma tabliczkę, że spowiadał tam bł. Luigi Monza. Ja, oczywiście, nie wiedziałem, kto zacz, ale już wiem, i Wam powiem, że Monza zakładał organizacje charytatywne i zgromadzenia, w tym Instytut Świecki Małych Apostołów Miłosierdzia. A jak już obejrzycie konfesjonały, to jeszcze spójrzcie na ołtarze boczne.
Ten w nawie południowej jest wykonany z pięknie ze sobą kontrastującego białego i czarnego marmuru. Przypomina trochę nagrobek prymasa Firleja w kolegiacie łowickiej. W środkowej części ołtarza jest przedstawienie Jana Chrzciciela pędzla Stefano Marii Legnaniego, czyli Legnanino. To nazwisko spotkaliśmy już i u św. Franciszka, i u św. Jakuba (
tutaj).
W nawie północnej jest podobnie piękny ołtarz, z obrazem św. Anny uczącej Marię czytać. To z kolei dzieło Ambrogio Legnaniego - ojca poprzednio wymienionego malarza.
Jak to w manierystycznych i barokowych świątyniach, pełno jest jeszcze drobniejszych detali malarskich, jak ten detal - ani chybi przedstawiający widok na Wzgórze Świątynne w Jerozolimie.
Wygląda na to, że zwiedziliśmy. Nie pokazałem Wam, oczywiście, wszystkiego, ale macie już mniej-więcej pojęcie, o jakim zabytku mowa. Jeżeli będziecie kiedyś w Mediolanie, to rozważcie wypad do Saronno, na przykład łącząc je z Como.
1 - link tutaj. Do innych ważnych źródeł, z których korzystałem należą strona projektu "Chiese Aperte Saronno" (link).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz