Pokazany Wam pod koniec września kościół pw. św. Franciszka w Saronno (tutaj) bardzo Wam się spodobał. Nie dziwię się nic a nic: to pięknie ozdobiona świątynia, robiące wrażenie nastrojem, pokrywającymi ściany dekoracjami i poziomem zgromadzonych w nim dzieł sztuki. W bardzo niespiesznej drodze przez zabytki lombardzkiego Saronno dotarliśmy w kolejności alfabetycznej do kościoła św. Jakuba.
Tak jak pierwszy pokazany Wam z kościołów Saronno (ten pod wezwaniem św. Antoniego - link tutaj), ten pw. św. Jakuba też stoi już na obrzeżu zabytkowego serca miasta, gdzie kończą się kamienice, a zaczynają nowsze domy i bloki. I tak samo jak tamten kościółek, ten św. Jakuba nie jest siedzibą samodzielnej parafii, tylko podlega głównej w mieście parafii pw. św. Piotra i Pawła. O tym kościele będzie następnym razem, czyli w moim obecnym tempie pisania tu na blogu gdzieś za cztery lata.
Klasycznie prosta fasada kościoła zamyka perspektywę ulicy ojca Luigi Montiego, pochowanego w Saronno księdza, założyciela zgromadzenia Synów Niepokalanego Poczęcia, od 2003 roku błogosławionego. Jeżeli dobrze guglam, to zgromadzenie ma swój jeden dom w Polsce, w Radomiu. Na marginesie dodam, że ja myślałem, że "Luigi" to jest "Ludwik", a w tekście na eKAI jest "Alojzy" (link tutaj).
Wejdźmy do środka, korzystając z prawie stale otwartych drzwi (stąd w tym tekście i zdjęcia zrobione za dnia, i wieczorem).
Z dużym wyczuciem i gustem artysta (artyści?) sprzed czterech wieków ozdobili ołtarzową, północną część kościoła. Wkomponowaną w ścianę, prawdopodobnie stiukową nastawę ołtarzową zdobią dwie hermy (to te kolumny-popiersia). Ponad gzymsem jest wnęka, a w niej posąg św. Karola Boromeusza.
Obraz to, wg informacji na stronie archidiecezji, kopia dzieła wiszącego w saroneńskim sanktuarium, dzieła Giulia Cesare (Juliusza Cezara) Procacciniego. Przedstawia adorację Dzieciątka przez świętych Karola Boromeusza (z lewej), Ambrożego (w środku) i Jakuba (z prawej). Czy wystawiony mały palec Ambrożego ma jakieś symboliczne znaczenie, czy też pobożny biskup mediolański chce tylko posmyrać Jezusa po stopie, nie wiem.
Przęsło sklepienia ponad ołtarzem zdobią freski. Nie są w najlepszym stanie, ale i tak widać wysoki poziom artysty. To dzieła Legnaniniego (Stefana Marii Legnaniego), artysty znanego nam już z wizyty w kościele św. Franciszka. Sceny są łatwe do rozpoznania, mimo ich nienajlepszego stanu: z lewej Narodziny, w środku Bóg Ojciec, z prawej pokłon Trzech Króli. Po bokach św. Ambrożego jest podzielona na dwa obrazy scena Zwiastowania.
Pozostałe części sklepienia i ścian mają już tylko minimalne dekoracje. Z krajoznawczego obowiązku obejrzyjmy, co je ozdabia.
Nad wejściem wisi nieznanego mi artysty, ale też na oko dość przeciętny orbaz przedstawiający Zdjęcie z Krzyża. Nad nim jeden z trzech współczesnych witraży, których tematów nie potrafię nazwać. Kto zna lub się domyśla, niech śmiało napisze! A skoro o to proszę, to jeszcze dwa pozostałe witraże:
To drugi.
A to trzeci. To ewentualnie by mogło być męczeństwo św. Jakuba, ale zabójca ma w ręku raczej pałkę, niż kanoniczny miecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz