To co przetrwało zagładę zdewastowanego i częściowo wysadzonego kościoła dawnego opactwa w Saint-Gilles posłużyło do budowy nowej świątyni, ukończonej w 1655 roku. Datę można wypatrzeć na sklepieniu prezbiterium:
Zachowano romańską fasadę, trzynawowy układ i nadające się do użytku mury, głównie te zewnętrzne. We wnętrzu przetrwały również do pewnej wysokości romańskie kolumny. Nowy kościół był mniejszy od starego: nowe prezbiterium wzniesiono mniej-więcej w 2/3 długości starej świątyni. Dawną wschodnią część bazyliki, w tym obejście z wieńcem kaplic porzucono i wykorzystano - niestety - jako kamieniołom. By lepiej zrozumieć ten opis warto obejrzeć tę ilustrację ze zbiorów Wikimedii. Napis "ehem. Glockenturm" wskazuje na lokalizację wysadzonej wieży. "Spindeltreppe" to sławna klatka schodowa, zwana "śrubą z Saint-Gilles", wielkie osiągnięcie XII-wiecznej inżynierii.
Nowe sklepienia osadzono na uzupełnionych murach i kolumnach. Na zdjęciu widać wyraźnie, że kolumny i żebra sklepień pochodzą z różnych epok, umiarkowanie do siebie pasując. Godny podziwu jest jednak fakt, że w XVII wieku zadbano o sklepienia nawiązujące do architektury średniowiecznej. Takie nawiązywanie do gotyku długo przed romantycznym neogotykiem nazywamy postgotykiem. W architekturze polskiej przykładem jest warszawski kościół pw. św. Jacka, wyposażony przez XVII-wiecznych budowniczych w udające gotyk prezbiterium.
Wspaniałą pozostałością po romańskiej przeszłości opactwa są bazy kolumn. Podobnie jak w kapitularzu klasztoru wąchockiego ozdobiono je różnymi kamiennymi drobiazgami. Być może układają się one w jakąś myśl lub przekaz; dla mnie nie jest on zrozumiały.
Święty Idzi spoczywa w podziemnej, niedostępnej z powodu remontu krypcie (doskonały pretekst, by za kilka lat być tu znowu). Przy ołtarzu ustawiony jest jego relikwiarz. Łaciński napis Sanci Aegidi ora pro nobis oznacza oczywiście Święty Idzi, módl się za nami. Szkoda, że nie zachowały się składane od średniowiecza w intencji wstawiennictwa świętego dary. W końcu Gall pisze, że Bolesław Krzywousty i księżna Judyta przesłali do Prowansji złoty posążek dziecka. Co ciekawe, historię tę potwierdza XII-wieczny przewodnik dla pielgrzymów. Anonimowy autor wspomina, że przy trumnie świętego znajdował się złoty wizerunek, umieszczony przez znakomitą osobistość5.
Kościół jest obecnie w szeroko zakrojonym remoncie. Trwają prace nad fasadą, którą oglądać można tylko na wielkoformatowej podobiźnie lub przez dziury w tejże. Dużo dzieje się także pod kościołem...
...i za nim. Porzucone w XVII wieku pozostałości romańskiego kościoła są rozkopywane, badane i konserwowane. Wyraźnie widać bazy potężnych filarów otaczających dawne prezbiterium. Ponad placem wznosi się duży fragment murów. Daje on wyobrażenie tak o skali dawnej świątyni, jak o kunszcie XII-wiecznych artystów (kapitel z aniołem pokazywałem na pierwszym zdjęciu, widać go również poniżej) oraz umiejętnościach inżynierów. Widoczne na dalszym planie, oświetlone brązowe drzwi prowadzą do tej właśnie "śruby z Saint-Gilles", która szczęśliwie przetrwała zniszczenie kościoła.
Widok na XVII-wieczne prezbiterium od strony zachowanych murów romańskiego obejścia (od północnego wschodu) |
Czy to możliwe, że właśnie stąd był Gall Anonim? Przemawiają za tym trzy główne argumenty.
Pierwszym jest niezła znajomość geografii południa Francji. Oczywiście, nieznającemu całej "Kroniki" Czytelnikowi może się ten wniosek wydać zabawny: w końcu Gall zna raptem nazwy Galii (Francji), Burgundii, Prowansji, Rodanu (wie, że klasztor św. Idziego leży nieopodal miejsca, gdzie Rodan wpada do morza) i Marsylii. Jednak liczy się kontekst, a ten jest taki, że Gall używa zaledwie kilku dziesiątków nazw geograficznych, w tym np. z Włoch tylko dwóch. Lepiej zna tylko geografię Węgier i głównego tematu jego dzieła, czyli Polski. Na marginesie jednak dodam, że zdarzają mu się w opisach naszego prakraju zabawne pomyłki, pokazujące jasno, że z Polską związany był tylko przejściowo.
Drugim argumentem jest fakt, że Anonim jest bardzo wyraźnie przywiązany do postaci św. Idziego. Pewnie - należy to uczciwie zaznaczyć - mógł być do niego raczej przywiązany książęcy fundator i jego dwór. A jednak imię świętego wspomniane jest, jeżeli dobrze sobie to wynotowałem, aż dziesięć razy. Tyle samo razy autor wymienia św. Wojciecha, zaś św. Stefana Króla - przy całej wyraźnej sympatii do Węgier - zaledwie trzy razy. Pisze o prowansalskim pustelniku i przy okazji cudownych narodzin księcia Bolesława III Krzywoustego, i opisując książęcą pielgrzymkę na Węgry. To drugie wydarzenie to zresztą jeden jedyny raz, kiedy Gall wprost pisze, że był czegoś świadkiem. Na tym tle dziwi trochę, że nigdzie, w dowolnym kontekście autor - a posługuje się przecież różnymi porównaniami, metaforami i nawiązaniami - nie odnosi się do postaci św. Mikołaja. W końcu według bardzo przekonywującej argumentacji profesora Jasińskiego jest tym samym mnichem, który opisał przeniesienie ciała św. Mikołaja do Wenecji...
Trzeci główny argument to węgierskie Somogyvár; tak o Węgrzech, jak o Wenecji będzie jeszcze mowa.
Pierwszym jest niezła znajomość geografii południa Francji. Oczywiście, nieznającemu całej "Kroniki" Czytelnikowi może się ten wniosek wydać zabawny: w końcu Gall zna raptem nazwy Galii (Francji), Burgundii, Prowansji, Rodanu (wie, że klasztor św. Idziego leży nieopodal miejsca, gdzie Rodan wpada do morza) i Marsylii. Jednak liczy się kontekst, a ten jest taki, że Gall używa zaledwie kilku dziesiątków nazw geograficznych, w tym np. z Włoch tylko dwóch. Lepiej zna tylko geografię Węgier i głównego tematu jego dzieła, czyli Polski. Na marginesie jednak dodam, że zdarzają mu się w opisach naszego prakraju zabawne pomyłki, pokazujące jasno, że z Polską związany był tylko przejściowo.
Drugim argumentem jest fakt, że Anonim jest bardzo wyraźnie przywiązany do postaci św. Idziego. Pewnie - należy to uczciwie zaznaczyć - mógł być do niego raczej przywiązany książęcy fundator i jego dwór. A jednak imię świętego wspomniane jest, jeżeli dobrze sobie to wynotowałem, aż dziesięć razy. Tyle samo razy autor wymienia św. Wojciecha, zaś św. Stefana Króla - przy całej wyraźnej sympatii do Węgier - zaledwie trzy razy. Pisze o prowansalskim pustelniku i przy okazji cudownych narodzin księcia Bolesława III Krzywoustego, i opisując książęcą pielgrzymkę na Węgry. To drugie wydarzenie to zresztą jeden jedyny raz, kiedy Gall wprost pisze, że był czegoś świadkiem. Na tym tle dziwi trochę, że nigdzie, w dowolnym kontekście autor - a posługuje się przecież różnymi porównaniami, metaforami i nawiązaniami - nie odnosi się do postaci św. Mikołaja. W końcu według bardzo przekonywującej argumentacji profesora Jasińskiego jest tym samym mnichem, który opisał przeniesienie ciała św. Mikołaja do Wenecji...
Trzeci główny argument to węgierskie Somogyvár; tak o Węgrzech, jak o Wenecji będzie jeszcze mowa.
Teraz zostawiam już Saint-Gilles i jego opactwo, do którego tak miał pisać książę Władysław Herman:
Władysław, z łaski Boga książę Polski, i Judyta, jego prawowita małżonka, Odilonowi, czcigodnemu opatowi św. Idziego, i wszystkim braciom przesyłają pokorne wyrazy głębokiej czci. Dowiedziawszy się, że św. Idzi góruje nad innymi godnością szczególniejszej pobożności i że ochotnie wspomaga wiernych mocą z nieba sobie daną, ofiarujemy mu pobożnie w intencji otrzymania potomstwa nasze dary i pokornie błagamy o wasze święte modlitwy w intencji naszej prośby6.
* * *
5 - informacja za Anonim tzw. Gall, "Kronika polska", przeł. Roman Grodecki, oprac. Marian Plezia, Wrocław 1982, przypis na s. 55. O poselstwie przysłanym z dalekiej Polski pisze również d'Éverlange: d'Éverlange Pierre-Émile, "Histoire de Saint Gilles: sa vie, son abbaye, sa basilique et son tombeau", Avignon 1883. Książka dostępna w reprincie.
6 - Anonim tzw. Gall, "Kronika polska", przeł. Roman Grodecki, oprac. Marian Plezia, Wrocław 1982, ss. 55-56
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz