Całkiem niedawno, bo w czerwcu mieliśmy okazję wybrać się razem do Krzyżowej: podświdnickiej miejscowości, w której działa prężnie Fundacja „Krzyżowa” dla Porozumienia Europejskiego. Wtedy była wiosna, więc kwitnął rzepak. Do tego wisiała nad nami burza. Tak się złożyło, że dwa tygodnie temu byłem w Krzyżowej z licealną klasą, i tym razem mam okazję pokazać Wam trochę wnętrz.
Dwa zdania przypomnienia. Majątek w Krzyżowej był własnością rodziny von Moltke, jednego z najważniejszych niemieckich rodów arystokratycznych. Należeli do niego m.in. wielcy niemieccy wodzowie, na czele z "Moltkem Starszym", zwycięzcą wojen Prus z Danią (1864), Austrią (1866) i Francją (1870). Ale dla Krzyżowej najważniejszy jest ostatni niemiecki właściciel, Helmuth James von Moltke, przywódca grona intelektualistów sprzeciwiających się dyktaturze i zbrodniom Hitlera. Zginął stracony przez reżim w styczniu 1945 roku, kilka tygodni przed końcem wojny.
W Krzyżowej byłem już sporo razy, ale pierwszy raz miałem okazję wejść do środka pałacu i Domu na Wzgórzu. O pałacu słyszałem wcześniej, że nie ma w nim pałacowych wnętrz. A tu niespodzianka! Oczywiście, nie należy się spodziewać kompletnego pałacowego wystroju w rodzaju Wilanowa czy Łańcuta - raz, że ostatni właściciele już tu nie mieszkali (problemy finansowe), dwa, że przed długie powojenne lata był tu PGR - ale to naprawdę kawał ładnych wnętrz.
Pałac powstał na początku XVIII wieku, gdy właścicielami Krzyżowej był ród Zeidlitzów. Kolejni Moltke (kusi mnie forma "Moltkowie", ale tak chyba nie można) go przebudowywali. Obecnie jest to budowla z końca XIX wieku - trochę barokowa, trochę neobarokowa, trochę już nowoczesna. Po przekroczeniu kamiennego portalu znajdujemy się w okazałej sieni, ozdobionej kartuszem herbowym z trzema cietrzewiami - herbem rodziny von Moltke.
W sieni wisi również podarowany Krzyżowej krzyż z gwoździ, symbol zniszczonej w niemieckim bombardowaniu katedry w angielskim Coventry. Coventry jest, podobnie jak Krzyżowa jednym z najważniejszych w Europie miejsc starań o zachowanie pokoju i budowę współpracy między dawniej skłóconymi narodami.
Z sieni można przejść do dawnej sali balowej. To według informacji od przewodniczki i ze strony Fundacji (
link) jedyna sala o częściowo zachowanych, a częściowo odtworzonych dekoracjach. Chodzi m.in. o widoczne na zdjęciu ozdoby stropu, kominek...
...i kaflowy piec. Ale niech ta jedyna sala z dekoracjami was nie zwiedzie - nie było mowy o klatkach schodowych!
Klatka schodowa w krzyżowskim pałacu jest jedyna w swoim rodzaju. W 1900 roku - to ponownie informacje za stroną pałacu - rodzina postanowiła uczcić zmarłego kilka lat wcześniej marszałka. A że akurat w niemieckiej modzie były wielkie freski, wymalowano na pałacowych ścianach dwa.
Ten po południowej stronie jest podpisany "6 listopada 1806", a według strony Fundacji nosi tytuł "Hańba". Przedstawia wkroczenie armii napoleońskiej do Lubeki, czego sześcioletni jeszcze-nie-feldmarszałek miał być świadkiem. Fresk namalował Sigmund Lipinsky, niemiecki malarz pochodzenia polskiego - wnuk kompozytora Karola Lipińskiego. Po co taki umiarkowanie pozytywny fresk? To się staje jasne po spojrzeniu w drugą stronę.
"Odwet": armia pruska pod dowództwem feldmarszałka von Moltke wkracza do Paryża. To z kolei namalował Walter von Looz Corswarem. Oba freski i pięknie, i strasznie wpisują się w falę nacjonalistyczno-wojskowych uniesień, która ogarniała przed stu laty całą Europę. Pamiętacie
pomnik w Lipsku? To ta sama fala, pchająca Europę do pierwszej wojny światowej. Choć na pewno decyzja o konserwacji malowideł budziła opory i obawy, dobrze się stało, że zostały jako pamiątka i przestroga.
Na górze wyposażenia i wystroju już (chyba) nie ma, ale i tu jest niezmiennie elegancko.
Ale jest jeszcze Dom na Wzgórzu. To właśnie on, a nie leżący kilkaset metrów dalej pałac był mieszkaniem ostatnich niemieckich właścicieli, Helmutha Jamesa i jego równie bohaterskiej żony Freyi.
Dom, co urocze, jest wciąż wykorzystywany na mieszkanie. Na piętrze mieszka z rodziną jeden z pracowników Fundacji, a na poddaszu są kwatery dla wolontariuszy. Parter jest wykorzystywany na spotkania i warsztaty.
Oryginalne wyposażenie nie przetrwało (sporo się tu wydarzyło od 1945 roku...), ale podział wnętrz jest taki sam. Bez większego trudu można rozpoznać budynek uwieczniony na rodzinnych zdjęciach wiszących na ścianach i ustawionych na półkach.
Co mogę napisać na końcu? Niezmiennie zachęcić Was do wybrania się do Krzyżowej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz