niedziela, 19 kwietnia 2020

Wschody słońca, cz. 38 (Masada)

Postanowiłem sięgnąć do fotograficznych archiwów. Zaczęło się od tego, że chciałem z okazji Wielkiejnocy pokazać kilka ujęć z wielkanocnej Jerozolimy (z 2011 roku). Ale tamta galeria mi się jakoś nie skleiła, za to wędrując po folderach pomyślałem o pokazaniu wschodu słońca, który obejrzałem w 2009 roku wchodząc na znaną pewnie niektórym Czytelnikom twierdzę Masada nad Morzem Martwym. Data publikacji nie jest przypadkowa: przypada dziś rocznica heroicznego powstania w warszawskim getcie. A że często pojawiają porównania powstania z 1943 roku do obrony Masady, chciałbym tą notatką i być może malowniczą galerią na swój sposób uczcić tę ważną rocznicę.


Masada leży na krawędzi Pustyni Judzkiej, na długiej na dziesiątki kilometrów ostrej krawędzi opadającej do zapadliska Morza Martwego. Z jednej strony są pustynne wzgórza, z drugiej - strome, skaliste zbocza i wypełniony solną mgłą Rów Jordanu. Lata erozji i budowa skał sprawiły, że akurat tu płaskowyż nie jest zamknięty skalną skarpą tylko z jednej strony, ale został obcięty stromo ze wszystkich stron. Powstało w tej sposób skalne, płaskie na szczycie wzgórze, coś, co w języku polskiej geologii nazywamy stoliwem, a po hiszpańsku - mesą. Wysokość bezwzględna Masady nie robi wrażenia - to raptem kilkadziesiąt metrów nad tak zwanym poziomem morza. Ale już nad lustrem wysychającego Morza Martwego wzniesienie góruje na prawie 500 metrów. W końcu powierzchnia Morza Martwego to najgłębsza depresja świata, morze, którego słone fale rozbijają się o brzegi leżące około 430 metrów pod poziomem mórz prawdziwych.


Masadę z powstaniem w getcie łączy historia o oblężeniu tego miejsca, przekazana przez starożytnego historyka Józefa Flawiusza. Twierdzę, czy może raczej luksusowy pustynny pałac kazał sobie wznieść w tym odludnym miejscu Herod Wielki. Ewangelia Mateusza ukształtowała niekorzystny obraz tego władcy, opisując tak zwaną rzeź niewiniątek (wydarzenie prawdopodobnie wymyślone, by zbudować podobieństwa między Jezusem a Mojżeszem). Szersza lektura daje co prawda więcej informacji, ale o jednoznaczną ocenę władcy trudno. Z jednej strony był Herod zleceniodawcą wielkich budowli (Drugiej Świątyni w Jerozolimie, miasta Cezarei, sanktuarium w Hebronie), z drugiej - narzuconym przez Rzymian despotą. Tak czy owak, kazał zbudować sobie Herod luksusową willę-twierdzę, miejsce odpoczynku i komfortowej ucieczki, gdyby taka potrzeba się wydarzyła. Nie wydarzyła się, i choć Heroda zabiła jakaś straszliwa choroba, to jednak nie utracił nigdy władzy i nie musiał kryć się w Masadzie.


W 66 roku naszej ery, więc około sześćdziesięciu lat po śmierci Heroda i około trzydziestu po ukrzyżowaniu Jezusa z Nazaretu wybuchło powstanie żydowskie przeciwko Rzymianom. Po pierwszych sukcesach przyszły klęski, co przypomina nieco dzieje różnych polskich powstań narodowych przeciwko Rosji. I tak samo jak w powstaniu listopadowym czy styczniowym, zaborca zabrał się do tłumienia powstania z ponurym rozmachem. Zdobywano kolejne twierdze, mordowano lub brano ludność w niewolę. W lecie 70 roku przyszły cesarz Tytus zdobył i złupił Jerozolimę, co jest wspominane jako jedno z najtragiczniejszych, a jednocześnie zwrotnych wydarzeń w dziejach żydowskich. Dwa lata później ostatnim miejscem żydowskiej obrony była Masada. Rzymianie oblegli twierdzę, a gdy po wielu miesiącach walki byli już gotowi do ostatniego szturmu - wszyscy obrońcy popełnili samobójstwo. Taką historię przekazał nam Józef Flawiusz i taka historia stała się symbolem heroicznej walki do końca. Rzeczywiście, trudno nie kojarzyć tej opowieści z dramatycznym zakończeniem obrony powstańczego bunkra przy ulicy Miłej 18 na warszawskim Muranowie. Mówi się często, że miejsce śmierci Mordechaja Anielewicza oraz jego towarzyszek i towarzyszy to "warszawska Masada".


Historyczna uczciwość każe zaznaczyć, że ta historia niekoniecznie jest kompletna, czy nawet prawdziwa. Ponieważ dzieła Józefa Flawiusza (przede wszystkim "Starożytności żydowskie" i "Wojna żydowska") są jedynymi tak obszernymi opisami wydarzeń z tej części świata i z tej epoki, na setki lat ukształtowały nasze wyobrażenia, opinie i wiedzę. Dziś wiemy już dużo więcej, między innymi dzięki intensywnym pracom archeologicznym czy nowoczesnej analizie źródeł. I cóż: historia o zbiorowym samobójstwie obrońców wydaje się być mało prawdopodobna. Na terenie Masady znaleziono bardzo niewiele ludzkich szczątków, a przecież Rzymianie nie mieli żadnego powodu, by transportować gdzieś dalej ciała obrońców. Historia o samobójstwie jest też mało prawdopodobna z przyczyn religijnych czy etycznych: Masady bronili żydowscy radykałowie (czy nawet fanatycy), a przecież chrześcijańskie potępienie aktów samobójczych wywodzi się z judaizmu właśnie. Dodać warto, że samą historię Józefa potraktowano dla budowy heroicznej legendy dość wybiórczo. Rzadko wspomina się na przykład wspomnianą przez niego masakrę żydowskich mieszkańców Ejn Gedi, której mieli dokonać właśnie zajmujący Masadę fanatyczni sykariusze. Te naukowe przypisy poszerzają naszą wiedzę, ale przecież nie zmienią symbolicznego znaczenia Masady: pomnika bohaterskiej, skazanej na niepowodzenie walki do samego końca, którą podjęli też warszawscy bohaterowie z 1943 roku.


Dziś Masada to popularna trakcja turystyczna. Dojechać tu można w niecałe dwie godziny autobusem z Jerozolimy. Podróż jest niezwykła widokowo, choć warto pamiętać o tle politycznym i etycznym: przecinamy w jej trakcie okupowany przez Izrael Zachodni Brzeg Jordanu. Na szczęście sama Masada leży na terenach wchodzących w skład Izraela całkowicie legalnie z punktu widzenia prawa międzynarodowego. To ta część państwa, która została państwu żydowskiemu przyznana przez rezolucję Narodów Zjednoczonych w 1947 roku i która została obroniona w zwycięskiej wojnie z lat 1947-48. Na szczyt można dostać się na kilka sposobów. Kolejką górską od strony wschodniej (górna stacja powyżej), po rampie od zachodu, od strony Aradu i wreszcie w najbardziej honorny, choć też najtrudniejszy sposób - tak zwaną Wężową Ścieżką, od wschodu.


W 2009 roku wybrałem właśnie tę ostatnią możliwość. Przenocowałem wtedy na pustyni (oczywiście, można też skorzystać z wygodniejszego noclegu) i sporo przed świtem wyszedłem na szczyt. Podczas drogi od parkingu i muzeum na szczyt pokonuje się nieco ponad trzysta metrów przewyższenia. W miarę, jak wznosimy się coraz wyżej, coraz wyraźniej pokazuje się nam jeden z fenomenów Masady: doskonale czytelny układ rzymskiego oblężenia sprzed dwóch tysięcy lat. Dzięki pustynnemu klimatowi archeolodzy mogli dokładnie zbadać, a my możemy łatwo zauważyć to, co w przypadku setek innych bitew zmywały deszcze czy ukrywała roślinność. To czytelny łańcuch rzymskich obozów. Powyżej jeden z tych obozów można zobaczyć w centralnej części zdjęcia, nieco ku lewej. Z kolei warszawski Muranów zaplanowano od nowa, i dziś tylko dzięki pomnikom i tablicom możemy odtwarzać topografię miejsc walki i męczeństwa warszawskich Żydów.


W 2009 roku na Masadzie byłem pod koniec sierpnia, słońce wschodziło wtedy kilka minut po piątej. Słońce widziane z Masady wschodzi ponad Jordanią, po drugiej stronie doliny Jordanu i Morza Martwego. Tak samo jak po izraelskiej stronie Jordanu, także po tej wschodniej, jordańskiej nad doliną wznoszą się strome, skaliste zbocza, za którymi leży płaskowyż. Gdzieś tam, z prawej strony zdjęcia leży słynny Kerak, twierdza jednego z najsłynniejszych panów epoki krucjat - Renalda z Châtillon. Ze szczytu Masady do biegnącej dnem doliny granicy z Jordanią jest tylko około sześciu kilometrów, do szczytów widocznych na zdjęciu wzgórz-płaskowyżu - około trzydziestu pięciu.


I tak, choć epidemia nie pozwoli dziś większości z nas odwiedzić miejsc związanych z powstaniem z 1943 roku, mogliśmy to zrobić choć symbolicznie, odwiedzając Masadę.

* * *

Ponieważ nasza wspólna kwarantanna się wydłuża, zapraszam na kolejną internetową prezentację. We środę, 22 kwietnia o 19.30 przedstawię w ok. 50 minut pół prezentacji na temat mojego zeszłorocznego spaceru śladami "Podniesionej Kurtyny". Nadawać będę na fanpejdżu bloga na Facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz