Przegląd skarbów saroneńskiego sanktuarium (tutaj) domknął cykl o kościołach mogego aktualnego miasta. Ale, oczywiście, na zabytkach sakralnych Saronno się nie kończy. Jesteśmy w końcu w Lombardii, krainie bogatej i gęsto zaludnionej od setek lat, do tego na przedmieściach Mediolanu. Są więc i zabytki świeckie, choć przy najważniejszym z nich akurat trudno będzie pisać o bogactwie krainy. Obejrzymy dzisiaj pałac Viscontich, porzuconą wstydliwie w sercu Saronno barokową ruinę.
O ile oczywiście ktoś go znajdzie. Pałac Viscontich leży w centrum miasta, ale to nie znaczy, że jest dobrze widoczny. O ile najważniejsze kościoły miasta rozłożyły się wzdłuż głównej ulicy, i nie sposób ich nie zauważyć, to o pałacu trzeba wiedzieć. I po to, żeby skręcić w odpowiednią uliczkę, i żeby zobaczyć w zaniedbanych murach arystokratyczną rezydencję.
Nazwa pałacu nasuwa skojarzenia z potężnym rodem Viscontich, dynastią, pod koniec XIV wieku wyniosła Mediolan do rangi książęcej stolicy. Ale tamten ród wygasł jeszcze w XV wieku, a pałac przecież nie jest ani późnośredniowieczny, ani renesansowy. Więc skąd nazwa? Jak z wieloma rodami bywa, także Visconti mieli boczne gałęzie, po pokoleniach bardzo luźno spokrewnione z głównym pniem. Miłośnicy kina znają przecież reżysera Luchino Viscontiego.
To właśnie jedna z takich bocznych linii w XVI wieku zbudowała sobie pałac w Saronno [1]. Z tamtej pierwszej rezydencji została głównie nazwa: w XVII wieku pałac przeszedł w ręce rodziny Rossi, a potem Rubini, i to właśnie hrabia Diego Rubini zlecił w pierwszej połowie XVIII wieku wielką przebudowę budynku. To, co oglądamy dzisiaj to właśnie - z grubsza - tamten późnobarokowy kształt, we wnętrzu którego są jeszcze znane mi dotąd tylko ze zdjęć freski pędzla Giovanniego Antonia Cucchiego (1690-1771), zachowane mimo zniszczeń.
Za bramą - porządnie zasłoniętą, więc trzeba się nagimnastykować, by zrobić zdjęcie - rozciąga się nieduży, kwadratowy dziedziniec, objęty piętrowymi skrzydłami i głównym korpusem pałacu. Ile ten główny korpus ma pięter, na początku nie mogłem ogarnąć. Od strony dziedzińca wygląda, że jedno, ale już od tyłu (od dawnych, nie istniejących ogrodów - na zdjęciu poniżej) wyraźnie widać, że dwa. Rzecz w tym, że to pierwsze piętro jest niskie, i architekt fasady głównego korpusu ukrył je za wyciągniętymi w górę arkadami. Możliwe, że chodziło tu o nadanie pałacowi sympatycznego charakteru podmiejskiej willi, jaką można oglądać np. w pobliskiej Monzy.
Od północy, od dawnych ogrodów to wielkie piętro widać jeszcze wyraźniej. Ozdób z zewnątrz nie zachowało się wiele, ale okna są znaczącą większe, a tu i tam zachowały się ozdobne, kute balustrady balkonów.
1 - informacje głównie za artykułem opublikowanym w "Varese Focus", tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz