Dzisiaj (9 października) jest okrągła, 400-tna rocznica zwycięskiego dla dawnej Polski zakończenia tureckiego oblężenia Chocimia i zawarcia tam polsko-tureckiego pokoju. Pomyślałem, że z tej okazji poszukam zdjęć z mojego zwiedzania Chocimia w 2008 roku. I znalazłem, i ucieszyłem się, jak bardzo poprawiły się od tego czasu aparaty cyfrowe. Ale też uznałem, że i tak mogę te obrazki z tej rocznicowej okazji pokazać. Więc: zapraszam nad Dniestr!
Chocim leży dzisiaj na Ukrainie i, choć należy do klasycznych zabytków "kresowych", nie leżał w granicach Rzeczypospolitej. Ta kończyła się na lewym brzegu Dniestru, a Chocim jest już na prawym. Zamek był twierdzą mołdawską. A że Mołdawia raz była pod wpływami polskimi, a raz tureckimi, wojska Rzeczypospolitej bywały tu wielokrotnie. Ale jednak to nie Polacy zbudowali ten zamek, naszą twierdzą kresową był odległy o kilkanaście kilometrów Kamieniec.
To, że Chocim nie był w Rzeczypospolitej to ważna informacja. Bo to znaczy, że jeszcze na początku XVII wieku - bitwę stoczono, jak łatwo policzyć, na jesieni 1621 roku - nasza szlachta ogarniała państwo na tyle, by toczyć wojny na cudzym terytorium. To nie bardzo zmieniało fakt, że wojna była nieszczęściem, ale zawszeć to jakoś mądrzej, gdy wojska zjadały i paliły cudze, a nie własne.
Bitwa z 1621 roku była ogromna: wojsk polskich było coś ze 30 tysięcy, ale ponad drugie tyle - coś ze 40 tysięcy - przyprowadził wierny Rzeczypospolitej Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny, hetman kozacki. Ta armia nie siedziała oczywiście na zamku, ale w ogromnym obozie warownym rozłożonym półkolem wokół starej twierdzy.
Zresztą, siedzieć w zamku byłoby o tyle bez sensu, że on leży w dołku. W XIV wieku to było w porządku, bo nie było armat, potem trochę przestało być.
Konaszewicz-Sahajdaczny jest wspominany przez Ukraińców jako jeden z wielkich hetmanów kozackich, a przez prawosławnych - jako wielki obrońca prawosławia, które w Rzeczypospolitej od unii brzeskiej miało mocno pod górkę. Rok temu Prawosławny Kościół Ukrainy uznał go za świętego, a w Chocimiu stoi - stał przynajmniej w 2008 roku - taki jego pomnik. Warto dodać, że Konaszewicz-Sahajdaczny nie pożyje sobie długo, umrze kilka miesięcy po bitwie chocimskiej. Ona w ogóle będzie umiarkowanie fortunna dla wodzów - i zwycięskich (Jan Karol Chodkiewicz umrze w polskim obozie dwa tygodnie przed zwycięstwem), i przegranych (sułtan Osman II zostanie zamordowany w maju 1622 roku).
Pokój chocimski przetrwał, choć z trudnościami, pół wieku. I nawet Bacciarelli mu machnął obraz w Sali Rycerskiej warszawskiego zamku.
* * *
A przy okazji niezmiennie zapraszam na prezentację o Budziejowickiej Anabasis, o której dotąd miałem okazję tylko raz opowiadać przez internet. Prezentacja odbędzie się w piątek 15.10 o 17:00 w Przestrzeni Sąsiedzkiej Akumulator w Domu Kultury Kadr (ul. Rzymowskiego 32 w Warszawie). Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz