Czytelnicy
mogli się do tej pory nie zorientować, że jestem miłośnikiem
architektury romańskiej. Oczywiście, mnie się w zasadzie podoba
wszystko, co stare, ale romanizm ma dla mnie urok szczególny. Jadąc na
Węgry zaznaczyłem sobie na mapie kilka wybranych zabytków, wędrując
następnie do nich pociągiem, autobusem, autostopem lub pieszo.
Co
ciekawe, w powszechnym użyciu na Węgrzech jest określenie "Árpád-kor" -
"epoka Arpadów", zastępujące słowo "romański". Pierwsza dynastia
węgierska, wywodząca się od księcia Arpada (będzie o nim jeszcze mowa)
panowała do 1301 roku. Trzysta lat od Św. Stefana do Andrzeja III zamyka
w sobie całość architektury romańskiej, której wbrew internetowym
poglądom jest nad Cisą i Dunajem sporo.
Karcsa
leży na wschód od Sárospatak, nad samą granicą słowacką (tutaj). Wjeżdża się do
niej po niewielkim nasypie, który pomaga samochodowi pokonać różnicę
wysokości między wzniesieniem a otaczającą je równiną. Już to wskazuje
na starodawność osady, położonej w obronnym miejscu. Następnego dnia
wypatrzyłem Karcsę na podłodze Muzeum Wina w Tokaju:
Kościół
w Karcsa składa się z dwóch części: wzniesionej z cegły rotundy oraz
niewielkiej, kamiennej nawy. Rotundę ozdobiono pięknym fryzem
arkadkowym. Polski odruch każe interpretować budowlę ceglaną jako
młodszą, jednak tym razem jest inaczej. Wskazuje na to zamurowany portal
w południowej ścianie rotundy. Zapewne służył jako wejście do
samodzielnej wówczas świątyni. Być może budowaną później nawę planowano przedłużyć
ku wschodowi, zastępując rotundę nowym prezbiterium. Tak się na
szczęście nie stało.
Nie
wiem wiele o kościele w Karcsa. Zbudowano go, jak się zdaje, w XII
wieku. Od pięciuset lat korzystają z niego wyznawcy ewangelicyzmu reformowanego, czyli kalwini (to wiara ok. 12% Węgrów). O tym, że lokalna społeczność się zna, a
turyści docierają tu rzadko może świadczyć fakt, że kościół był otwarty
do zwiedzania bez żadnej opieki.
W
środku różnica konstrukcyjna między dwiema częściami świątyni zaciera
się. Pięknie rozświetlone prezbiterium w rotundzie niezwykle kontrastuje z ciemną nawą. [Dopiero później zauważyłem i dopisałem, że w prezbiterium - podobnie jak w Kiszombor - wydzielone są jakby wnęki czy apsydy. Są mniej wyraźne przez rozebranie części ścian, ale są. Wygląda na to, że w oryginalnym kształcie rotunda była bardzo podobna do tej kiszomborskiej.]
Od
zachodu do kościoła prowadzi romański portal. Nie posiada tympanonu -
nie wiem, czy obecnie, czy też nigdy go nie miał. Oprawa rzeźbiarska
portalu wskazuje na wysokiej próby warsztat kamieniarski.
Chyba
najbardziej fascynująca w sztuce romańskiej jest różnica między światami - tym, który wytworzył jej dzieła a naszym. Każdy,
kto odwiedził Czerwińsk nad Wisłą pamięta zapewne tajemnicze
przedstawienia wyrzeźbione na kapitelach kościelnego portalu. Osiemset
lat temu żywe były jeszcze dawne wierzenia, znano zapomniane dziś
legendy i mity, inaczej rozumiano Pismo - przecież w tej epoce łatwiej
było zrozumieć Stary niż Nowy Testament z jego miastami, poborcami
podatków, obywatelstwem...
Ponad
portalem, po obu stronach znajdują się kamienne rzeźby. Wyszły chyba z
pod ręki innego niż tympanon artysty. Co przedstawiają? Może to bardzo mało czytelne
przedstawienia lwów, depczących grzech? W Apokalipsie czytamy: "I mówi do
mnie jeden ze Starców: Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia
Judy, Odrośl Dawida, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci"1.
Również w wawelskim nagrobku króla Władysława Jagiełły głowa monarchy
spoczywa na lwach. Sprawę zostawiam ze znakiem zapytania.
Z Karcsa ruszyłem do Tokaju, a stamtąd do cysterskiego Bélapátfalva.
1 - Ap 5,5, wg. Biblii Tysiąclecia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz