środa, 7 maja 2025

Święta Góra nad Como

Co to są kalwarie, to pewnie wiecie; mamy w Polsce kilkanaście pięknych zabytków powstałych w tej tradycji. Jedna z kalwarii, ta Zebrzydowska, wpisana na Listę UNESCO, pojawiała się sporo razy na tych łamach (na przykład tutaj). W północnych Włoszech są "sacri monti", "święte góry", i dzisiaj sobie kolejną z nich odwiedzimy. Zapraszam do Ossuccio nad jeziorem Como!

wtorek, 29 kwietnia 2025

Pewnego razu w Mezzegrze

Jeżeli są wśród Was miłośnicy rekonstrukcji historycznych, mam dla Was prawdziwy cymes: rekonstrukcję Włoch z latach 30-tych. I to całkiem na poważnie, bo pokażę Wam faszystowski zlot dla uczczenia 80 rocznicy śmierci Mussoliniego. Uznałem, że to ciekawa historyczna okazja, zobaczyć ludzi, którzy na serio składają Mussoliniemu kwiaty (dwa lata temu widziałem tylko kwiaty). Zaplanowałem sobie wycieczkę tak, żeby w niedzielę koło 11-ej być właśnie w Mezzegrze, i zobaczyć, co się będzie działo. Aparatowi fotograficznemu na szczęście starczało krzepy, żebym mógł się trzymać odpowiednio z dala. Zapraszam na niezbyt częstą rzecz w dziejach tego niezbyt częstego aperiodyku: reportaż!

środa, 16 kwietnia 2025

Przez Campo dei Fiori

W połowie marca byłem kolejny raz w masywie Campo dei Fiori: było już trochę wiosennego słońca, ale jeszcze bez wiosennej zieleni. A teraz zieleń już jest, więc z tej nadzwyczajnie sensownej okazji zapraszam Was na wycieczkę przez jedno z sympatycznych, okołomediolańskich pasemek.

poniedziałek, 31 marca 2025

Famosissima wyprawa wzdłuż trzeciej Smródki. Część 6, a w niej eks-tramwaj, Alpini i poldery

Jakże miło jest, gdy do Lombardii wraca wiosna! Z każdym dniem jest coraz bardziej zielono i słonecznie, a jednocześnie alpejskie szczyty jeszcze się błyszczą śniegiem, jeszcze nie ma komarów, a Emilii-Romanii jeszcze nie zalało. Jakiż może być lepszy czas na ciąg dalszy famosissimej wyprawy wzdłuż Smródki?

poniedziałek, 17 marca 2025

Obrazki lipcowe, część ósma, ostatnia

W wielomiesięcznej - wypada mniej więcej miesiąc na jeden dzień wycieczki - ale jakże mi miłej relacji z mojego lipcowego spaceru z Węgier do Piwnicznej dotarliśmy do ostatniego odcinka. Jakże to, wypada zapytać, ledwo zbocza Góry Czerchowskich, jeszcze spory kawał drogi? Prawda, ale prawdą jest też to, że właśnie w tym odcinku wyzionął elektronicznego ducha mój aparat, a fatalnymi zdjęciami z mojego telefonu uraczę Was o tyle tylko, żeby domknąć opowieść.