Korzystając z nauczycielskiego luksusu, jakim są ferie zimowe wybrałem się na małą wycieczkę po krajach dawnej C. K. Monarchii. Dłużej byłem na Słowacji i Węgrzech, zahaczyłem o Czechy i Austrię. Przez najbliższe parę tygodni różne zdjęcia i wrażenia z tego wypadu będą pewnie głównym tematem notatek na blogu.
Pogoda była dość typowo lutowa, a więc śnieg, mgły i deszcz. Cztery razy próbowałem obejrzeć wschody słońca i dopiero za czwartym zostałem nagrodzony, choć nad wzgórzami Bratysławy i tak szalał zimny, mokry wiatr.
Ponieważ wzgórze zamkowe nie jest dostępne w nocy wybrałem się na wyższy, górujący nad śródmieściem słowackiej stolicy Slavin. Znajduje się tam radziecki cmentarz wojenny, którego dominantą jest wysoki, widoczny z wielu punktów miasta obelisk. Budynek sławińskiego mauzoleum jest sam w sobie interesującym zabytkiem architektury; powstał w 1960 roku.
Należący do pasma Małych Karpat Slavin wznosi się na ok. 240 metry nad poziom morza. Tym samym góruje ok. 90-100 metrów nad bratysławskim Starym Miastem i ok. 110 nad poziomem Dunaju. Można go umownie uznać za jeden z zachodnich krańców potężnego łuku Karpat.
Widok z platformy wzgórza w znacznej części zasłonięty jest drzewami. Otwarta jest panorama ku północnemu wschodowi, wschodowi i częściowo południu, a więc te, które były mi potrzebne w piątkowy poranek. Dwadzieścia minut po szóstej chmury na horyzoncie zaczęły zabarwiać się na różowo.
Słońce wstało nad naddunajską niziną, stanowiącą północno-zachodni fragment olbrzymiej Kotliny Panońskiej o 6:36. Piękna, półmilionowa Bratysława budziła się do życia.
I tym razem ostre promienie wschodu odsłoniły odległe szczyty. Bratysława to jedno z tych uprzywilejowanych miast, skąd dostrzec można góry należące zarówno do Karpat, jak i Alp. Na poniższym zdjęciu można dostrzec sylwetki Inowca (z lewej) i Pańskiej Jaworzyny (z prawej), należących do karpackich Gór Inowieckich. Dzieli je od Bratysławy ok. 95 kilometrów.
Na południu, za majestatyczną sylwetką bratysławskiego zamku majaczyły w oddali wzgórza i szczyty wschodnich Alp. Nieco lepiej było je widać godzinę później z zamku, stamtąd też udało mi się je uchwycić na zdjęciu.
Spojrzymy na nie przy okazji spotkania ze Świętopełkiem Wielkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz