sobota, 12 marca 2022

150 lat Kolei Koszycko-Bogumińskiej

Dziś jest siedemnasty dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. Chwała Bohaterom!

* * * 

Chyba nie było tu jeszcze żadnej rocznicy kolejowej. To nie jest tak, że bym nie chciał ich obchodzić, ale, o nich zwyczajnie nie wiem lub nie pamiętam. Ale są takie rocznice i takie linie, które uczcić po prostu muszę! I tak jest właśnie dzisiaj, kiedy mija 150 lat od ukończenia linii Kolei Koszycko-Bogumińskiej.

Podtatrzański odcinek Kolei Koszycko-Bogumińskiej: dworzec w Świcie (Svit) nieopodal Popradu

To linia, która pojawia się tutaj przy różnych okazjach. Wielu z Was też ją zna, choćbyście nie mieli tej świadomości. Kto chociaż raz jechał pociągiem z Warszawy czy Krakowa do Wiednia albo Budapesztu, podróżował po dawnej Czechosłowacji czy tylko był na spacerze po Czeszkim Cieszynie lub wakacjach w podtatrzańskim Popradzie - ten z dużym prawdopodobieństwem zetknął czy zetknęła się z jej torami.

Plątanina torów i przewodów trakcyjnych na węzłowej stacji w Żylinie. W tle szczyty Małej Fatry, z lewej transport samochodów z położonej pod miastem fabryki Kia

Do lat 1860-tych dzisiejsza Słowacja była wielkim kolejowym bezdrożem. Połączenie z europejską siecią kolejową miały Bratysława (z Wiedniem) i Koszyce (z Budapesztem przez Miszkolc), ale na tym koniec. Pewnie, to było bardzo dawno, kolej się dopiero pojawiła, więc może nie ma co narzekać. Ale do końca tamtej dekady połączenia kolejowe miały na przykład prawie wszystkie - poza Kielcami i Lublinem - miasta wojewódzkie dzisiejszej Polski. A na biednych "Górnych Węgrzech" (którymi dla Węgrów była Słowacja) zbudowano tylko parę kawałków torów. Ot, bezdroże.

Widok od zachodu na węzłową stację Poprad-Tatry

Na tym tle Kolej Koszycko-Bogumińska (czyli w cesarsko-królewskich językach urzędowych albo Kaschau-Oderberger Bahn, albo Kassa-Oderbergi Vasút) była naprawdę pionierskim i imponującym przedsięwzięciem. Kolejne odcinki oddawano do użytku między 1869 a 1872 rokiem. 12 marca 1872 roku - 150 lat temu - uruchomiono brakujący kawałek od Spiskiej Nowej Wsi do Kysaku, i całe przedsięwzięcie było ukończone.


Linia liczyła ok. 370 kilometrów długości i połączyła Bogumin na austriackim Śląsku Cieszyńskim - już wówczas ważny, międzynarodowy węzeł kolejowy - z Koszycami we wschodniej Słowacji. Żeby dobrze było widać górskość linii, pokazuję jej przebieg na tle zdjęcia satelitarnego z Google Earth. "1" to Bogumin, "2" to Czeski Cieszyn (oczywiście, wtedy to był po prostu Cieszyn). "3" - to pierwsza z trzech przepraw przez karpacki wododział. By ułatwić parowozom pokonanie przełęczy Jabłonkowskiej (553 m. n.p.m.) wykopano tam najpierw jeden, a potem dwa tunele. "4" to Żylina, gdzie z linią z Bogumina krzyżuje się ta z Bratysławy. Od tego momentu Kolej Koszycko-Bogumińska to linia kolejowa nr 180, kolejowy kręgosłup Słowacji. "5" to Szczyrba (Štrba), stacja na granicy Liptowa i Spisza, na wysokości 900 metrów - drugie przekroczenie wododziału i najwyższy punkt całej linii. "6" to Poprad", "7" to Ganovce tuż obok Popradu - gdzie tory przerzucają się w dolinę Hornadu, po raz trzeci przenosząc się z bałtyckiej na czarnomorską stronę Karpat. Stąd już wzdłuż stopniowo potężniejącego Hornadu do "8", czyli do Koszyc. 

Dodam jeszcze dla mapowego komentarza, że od momentu otwarcia w kilku miejscach linię przesunięto - tak jest na samym Śląsku Cieszyńskim, gdzie zamiast przez Orłową pociągi jadą obecnie przez Dziećmorowice, i na słowackim Liptowie, gdzie trzeba było ominąć wielkie jezioro Liptowskie. Na mapce linia jest zaznaczona według oryginalnego przebiegu.

Widok z łączącego Tatry i Niżne Tatry wododziałowego grzbietu: w dole, nieco po lewej stronie mknie na zachód pociąg

Nie ma sensu wypisywanie tutaj wszystkich pasm górskich, które w czasie drogi z Bogumina do Koszyc pociąg przecina lub omija. Lista byłaby zwyczajnie zbyt długa! Starczy napisać, że pociąg jedzie przez góry w zasadzie cały czas, mijając m.in. Beskid Śląski i Małą Fatrę, a gwoździem kolejowego programu jest oczywiście przejazd pod Tatrami. 

Pociąg wjeżdża na stację Spišský Štiavnik (Spiski Szczawnik) nieopodal Popradu, na wschodnim krańcu Kozich Grzbietów

Mnóstwo miejscowości położonych na obchodzącej dostojny jubileusz linii kolejowej jest godnych dłuższego zwiedzania - żeby wymienić tylko Cieszyn, Żylinę, Poprad czy Koszyce - ale w tekście kolejowym wypada napisać dwa słowa o atrakcjach kolejowych, czyli dworcach. Żaden z nich nie jest perłą kolejowej architektury typu dworców we Wrocławiu czy Budapesztu Keleti, ale kilka stacji otrzymało i zachowało bardzo zacną oprawę. Zabytkowe, XIX-wieczne dworce są m.in. w samym Boguminie, Czeskim Cieszynie i w Rużomberku. Ciekawy jest zbudowany w okresie drugiej wojny światowej dworzec w Żylinie (pokazywany tutaj). Spośród tych nowoczesnych, wzniesionych za szczęśliwie minionego ustroju wyróżnia się dworzec Poprad-Tatry; bardzo ciekawy jest zbudowany tuż po wojnie dworzec w Świcie, widoczny na samej górze tego tekstu. Niestety, nic dobrego nie mogę powiedzieć o nowoczesnym dworcu w Koszycach, którego halę główną można obejrzeć poniżej. Aż dziwne, że coś tak okropnego stoi o krok od tak pięknego, starego miasta.

Hala Główna dworca w Koszycach

Czy da się wybrać na wycieczkę kolejową wzdłuż całej linii, od początku do końca? Tak! Linia Koszycko-Bogumińska od samego początku była i jest bardzo ruchliwa, więc nie spotkał jej los takich linii jak na przykład inna c. i k. inwestycja, darzona wielkim sentymentem wśród polskich miłośników kolei Galicyjska Kolej Transwersalna. Ta działa tylko odcinkami, o podróży od początku do końca można tylko pomarzyć. A trasę z Bogumina do Koszyc da się przejechać, jak ktoś chce, to bez przesiadki. Tyle, że akurat teraz to bezpośrednie połączenie to Euronight "Slovakia" z Pragi do Humennego, odjazd z Bogumina 3:00, przyjazd do Koszyc 8:29 - widoków zbyt wiele nie będzie. W drugą stronę podobnie. Więc może jednak lepiej z przesiadką w Żylinie? Szczególnie, że na tamtejszym zamku jest (była? na pewno była jeszcze w sierpniu) wystawa właśnie o bohaterce tego artykułu.

Pociąg pędzi linią Koszycko-Bogumińską w górę Kisucy, mijając żyliński zamek Budatin

Ale skoro się da, to zostaje jeszcze jedno pytanie: czy warto się w taką podróż wybrać, gdy już zapanuje pokój? Chyba wiecie, jak odpowiem na to pytanie, prawda? 

Jeden z niezliczonych postojów i przesiadek w Boguminie

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz