poniedziałek, 31 maja 2021

Rocznicowo: nepomuk z placu Trzech Krzyży

Policzyłem i wyszło mi, że do tej pory w tym blogu pokazałem, uwaga, sto jeden posągów, obrazów i innych dzieł przedstawiających świętego Jana Nepomucena. Dużo? Może. Ale to i tak tylko mikroskopijny wycinek nepomuckiej Europy, którą pracowicie kataloguje, między innymi, autor imponującej strony nepomuki.pl. Dziś jest okazja, żeby obejrzeć przedstawienie sto drugie. Okazja rocznicowa: trzysta lat temu, 31 maja 1721 roku papież Innocenty XIII beatyfikował Jana Nepomucena.


Pamiętam swoje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że dopiero wtedy. Ale tak jakoś wyszło, że choć św. Jan Nepomucen - kanonizacja była wkrótce później, w 1729 roku - to święty arcykontrreformacyjny, jego kult uznano oficjalnie po ponad półtora wieku kontrreformacji. To trochę jak z tymi wielkimi austriackimi klasztorami. Największe budowano wtedy, gdy najostrzejsza rywalizacja dawno minęła.


Kto chce poczytać o Nepomucenie więcej, niech odwiedzi tę notatkę. Tu tylko dla krótkiego wprowadzenia lub przypomnienia: Jan Nepomucen był księdzem w XIV-wiecznej Pradze, który został z rozkazu króla Wacława IV utopiony w Wełtawie. Prawdopodobniejsza historycznie wersja tłumaczy to sporem króla z arcybiskupem. Ale dla przedstawień i kultu świętego ważniejsza jest tradycja mówiąca o tym, że Jan był spowiednikiem królowej Zofii, podejrzewanej przez męża o zdradę. A że ksiądz Jan nie chciał opowiedzieć królowi, co mu królowa mówiła na spowiedzi - zginął marnie.


Nepomuk, którego oglądacie stoi na warszawskim placu Trzech Krzyży. Ufundował go w 1752 roku marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński. Jego herb można zobaczyć po południowej stronie pomnika, na zdjęciu powyżej. Z lewej strony tarczy widać barana - to herb Junosza. Z prawej jest pięć strusich piór, czyli klejnot herbu. W tle kościół św. Aleksandra, chyba najwybitniejszy przykład XIX-wiecznego wazeliniarstwa polskiego. Słyszeliście kiedyś o świętym Aleksandrze? Spokojnie, oni wtedy też nie słyszeli. Ale że car Aleksander został wtedy akurat polskim królem, to chyba rozumiecie, prawda? Taki Człowiek Roku "Gazety Polskiej", mniej-więcej.


Bieliński nie postawił posągu ot tak, z czystej pobożności. Jako marszałek wielki koronny zarządzał monarszym dworem i miejscem przebywania króla. Stanął więc na czele tzw. Komisji Brukowej i zabrał się za ogarnianie Warszawy, stanowiącej wtedy skomplikowaną układankę rozłożonych wokół otoczonej murami Starej Warszawy miasteczek i przedmieść. Robotę wykonał dobrze, choć nie bezinteresownie: zadbał przy okazji o swoje własne dobra i łączące je ulice. Stąd Marszałkowska.


Kto widział już parę nepomuków, choćby tych na tym blogu, łatwo rozpozna na zdjęciach rzeźbę bardzo wysokiej jakości. Autorem nepomuka z placu Trzech Krzyży był najprawdopodobniej Jan Jerzy (Hans Georg) Plersch, najwybitniejszy rzeźbiarz warszawski tego okresu.


Od strony północnej cokół ozdabia piękny, w rokokowej wersji wyrzeźbiony herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów w dobie saskiej. Są więc dwa razy powtórzone sylwetki Orła Białego i Pogoni, a w środkowej tarczy herb saski. Możecie porównać to zdjęcie z herbem na posągu Augusta II w Dreźnie (czwarte zdjęcie w tej notatce).


Od wschodu i zachodu cokół pokrywają napisy tłumaczące i dedykujące posąg. Patrzymy na napis od zachodu: Franciszek Bieliński dziękuje w nim Bogu i świętemu Janowi Nepomucenowi za wsparcie w pracach nad porządkowaniem miasta. 


Święty Jan Nepomucen na placu Trzech Krzyży to właściwy święty na właściwym miejscu. Jako patron mostów i skrzyżowań strzeże jednego z najbardziej ruchliwych miejsc stolicy. Na plac wbiega aż dziewięć ulic!


Przy kolejnych okazjach będziemy oglądać wspólnie kolejne warszawskie nepomuki. Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz