piątek, 30 kwietnia 2021

Jeszcze sławetniejsza wyprawa wzdłuż drugiej Smródki. Cz. 7, to jest w cieniu grodziska

Jeżeli tak jak i ja tęskniliście za błękitnymi wodami Utraty i wyprasowanym krajobrazem Mazowsza, mam dobrą wiadomość: nasza wyprawa pokonała kolejne kilometry błot i krzaków. Gdybym postanowił przedstawić wszystkie dokonania tego dnia w jednym odcinku, mógłby on się nazywać "Od Rokitnicy do Rokitnicy". Ale że podzieliłem na dwie, to się tak nie nazywa. Ale to z Rokitnicą też wyjaśnię.


Tym razem zaczęliśmy w Płochocinie, na tamtejszej stacji kolejowej. Do Utraty mieliśmy jakieś dwa kilometry, był więc czas podziwiać pociągi...


...i Płochocińskie Wzniesienia Cebulowe, napełniające wiosenne powietrze rozkoszną wprost aurą.


W miarę jak my schodziliśmy w dół doliny Utraty - proszę z szacunkiem, to około trzech metrów niżej niż przy stacji w Płochocinie - poznańska linia kolejowa wznosiła się na coraz wyższy nasyp.


I wreszcie jesteśmy tam, gdzie skończyliśmy poprzednio - z tym, że po drugiej stronie rzeki - pod mostem linii kolejowej nr 3.


Tę wyborną konfluencję też oglądaliśmy. Od tamtego oglądania skomplikowała się jednak sprawa nazw. To przypływające z lewej strony to jest, niezmiennie, Utrata. Ale już nie jestem pewien, czy to z dopływające w głębi jest po prostu "Rokitnicą". Dawniej chyba było: w XIX-wiecznym "Słowniku geograficznym..." płynęła tędy właśnie Rokitnica, "poczem na wschód Kopytowa wpada z lew. brzegu do Utraty". Na WIG-owskich mapach z 1934 i 1951 też występuje jako Rokitnica. Tyle że, jak już wspominałem, przechodziła wtedy pod koleją poznańską nieco dalej na zachód. Ale na dzisiejszych mapach, choćby w Geoportalu, jest to już Rokitnica Stara, a Rokitnica opływa Błonie i wpada do Utraty aż w Passie. Wygląda na to, że gdzieś w latach powojennych poprzesuwano Rokitnicę. Główny nurt przekierowano daleko na zachód, w jeden z istniejących wcześniej mniejszych strumieni, a resztkę wlano do Utraty w tym miejscu, między Błoniem a Płochocinem. Może działo się tak przy okazji budowy tej wciąż dla mnie tajemniczej linii kolejowej z Błonia do Pruszkowa, o której mowa była poprzednio?


Zostawmy na chwilę hydrologię i obejrzyjmy sam most kolejowy. Jak widać, jest bardzo uprzejmy...


...choć mam wątpliwości co do poziomu jego wiedzy zoologicznej.


Między linią kolejową a starą szosą poznańską rozciąga się spory bagienny teren. I saren, i ptaków różnego rodzaju widzieliśmy mnóstwo. Tyle, że nie umiem ich fotografować, więc musicie uwierzyć na słowo.


Pierwszą poważną przeszkodą na naszej trasie był wpadający do Utraty Kanał Ożarowski. Całkiem duży i całkiem wartki, więc spory kawałek szliśmy z powrotem na wschód w poszukiwaniu mostu.


Momentami można było zapomnieć, że jesteśmy tak blisko Warszawy. Kawałek dalej znaleźliśmy most i wróciliśmy nad Utratę.


Czasami nad brzegami jest bardziej łąkowo, czasami domy znikały za trzcinami.


My zresztą też.


Patrzcie, góry!


Wreszcie dotarliśmy do mostu starej szosy poznańskiej. To dobre miejsce by wspomnieć, że Utrata nie zawsze była Utratą. Kiedyś albo dla całej rzeki, albo dla jej górnego odcinka używano nazwy Mrowa, Nrowa czy Rnowa, w różnych odmianach. Kiedy jedną nazwę ostatecznie przyjęto dla całej rzeki, nie wiem. Uprzedzę jednak, że zapis w Wikipedii na ten temat nie jest ścisły. Czytamy tam, że "W Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich nazwa Utrata pojawia się dopiero w suplemencie (tom XV) z roku 1902 i odsyła do hasła Mrowa z roku 1885 w tomie VI". Ktoś nie doczytał, bo w tym haśle Mrowa w roku 1885 jest przecież taka wzmianka: "Niekiedy Mrową nazywają Rokitnicę do ujścia (...), a nawet całą Utratę (ob.), jak na mapie sztab. i hydr. Na mapie wydanej w końcu zeszłego wieku [tj. XVIII wieku] pt. Okolica Warszawy w dyametrze piąciu mil, wykonanej przez Karola Perthes'a (...), poczyna się powyżej Raszyna i Falent rzeczka, nosząca nazwę Utraty". Dodam jeszcze, że na wojskowej mapie topograficznej z 1864 roku rzeka jest podpisana w górnym biegu "Mrowa czyli Utrata", a w dolnym - "Utrata czyli Mrowa". Dziś ta druga - pierwotna? - nazwa jest całkiem zapomniana.


Z PTTK-owskiego obowiązku muszę donieść, że przez charakterystyczny, łukowy most starej szosy poznańskiej przechodzi Warszawska Obwodnica Turystyczna. W lipcu w przypływie podwarszawskiego zapału wybrałem się na wycieczkę tym szlakiem z Błonia do Zaborowa. No, co tu ukrywać, powtarzać raczej tego odcinka nie będę.


Jak łatwo zauważyć, gdzieś w okolicach mostu zaszło słońce. Co to jednak dla nas! Już w cieniu szliśmy dalej nad samym brzegiem rzeki.


Wtem zwrot - i Utrata wraca do swojego zachodniego kierunku.


Tymczasem na horyzoncie pojawił się już bohater tytułowy - grodzisko Łysa Góra. Jak oglądaliście różne grodziska to pewnie wiecie, że często są one, jakby to powiedzieć? mało spektakularne. Takie naprawdę imponujące oglądałem rzadko - choć Stradów mam cały czas w pamięci.


A tu pod Błoniem jaki kawał porządnego grodziska! Jeżeli chodzi o obwód, nie jest może szczególnie rozległe. Obchodzi się je w ok. 320 metrów, a na przykład to w Grodzisku koło Liwu już w ponad 800. Ale za to Łysa Góra solidnie góruje nad płaskim otoczeniem, wznosząc się w najwyższym punkcie ponad dolinę Utraty na 10-11 metrów.  


Kształt dawnego grodu jak bardzo czytelny. W obrębie głównego wału jest jeszcze jeden wał, a za nim i za fosą - wzniesienie jeszcze jednego gródka-donżonu. Nie jest to może Minas Tirith, ale białe drzewo na szczycie jest. 


Według informacji na stronie Narodowego Instytutu Dziedzictwa (link), tutejszy gród wzniesiono w XIII wieku, a więc w czasie rozbicia dzielnicowego. Jest tam też informacja, że grodzisko nie jest dostępne do zwiedzania. Może rzeczywiście nie da się do niego dojść od strony szosy? To by wyjaśniało, czemu w ogóle nie ma tu śmieci.


Na zdjęciu lidarowym z zasobów Geoportalu bardzo dobrze widać i grodzisko, i Utratę, i równoległą do niej w tym miejscu szosę poznańską (w dolnej części zdjęcia). Swoją drogą, świetnie też widać, jak Utrata wyglądała kiedyś, gdy rzeźbiła swobodnymi meandrami swoją dolinę, i jak wygląda dzisiaj, uregulowana pod linijkę. 


Regulacja regulacją, natury się nie oszuka - po ostatnich deszczach cała dolina rzeki zabagniła się. A w oddali można zobaczyć ciemny pas Puszczy Kampinoskiej.

Cd., oczywiście, n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz