piątek, 30 maja 2025

Famosissima wyprawa wzdłuż trzeciej Smródki. Część 7, a w niej przedpola Saronno

To miał być długi odcinek, w którym będą i przedpola Saronno, i samo Saronno. Ale jednak Lura pod Saronno jest urocza, a w samym Saronno już nie, więc to byłoby takie pomieszanie nieprzyjemne. Dlatego dzisiaj tylko ta estetyczniejsza część: z Rovellaski do granic Saronno. Ruszajmy!


A, i na tym odcinku to oczywiście nie była wyprawa, tylko cała mała spacerów. To nadlurańskie okolice w których byłem masę razy, od samego początku obecnego włoszczenia. Do rozległego parku nad Lurą mam jakieś 20 minut spacerem, a potem jeszcze 10 minut na krawędź pól, skąd przy ładnej pogodzie rozciąga się taki oto widok na Triangolo Lariano, nasze najbliższe Alpy. Z lewej Boletto (dokąd można dojść na spacer od kolejki do Brunate), w środku zza przełęczy wystaje San Primo), bardziej z prawej Bolettone; jeszcze dalej po prawej widać już masyw Grigny.


Tradycyjnie mapa. Lura na niebiesko, czerwone to wybrane trasy wycieczek (tylko tych dłuższych). Z lewej strony z góry na dół biegnie autostrada do Como i Chiasso, bliżej środka z góry na dół biegnie linia kolejowa z Saronno do Como. Widać dobrze, jak gęsto jest zaludniony cały ten podmediolański teren. Ale widać też, jak mądrze dba się o zachowanie wolnej, rolniczej przestrzeni między miastami. Saronno to to na dole, czyli na południu. 


Tu skończyliśmy ostatnio, to teraz tutaj zacznijmy: most na Lurze w Rovellasce. Znak ostrzega przed nagłymi wezbraniami. Ja takiego nagłego wezbrania nigdy nie widziałem - a na Potoku Służewieckim już tak (tutaj) - i wydaje mi się, że pokazany Wam w poprzednim odcinku zbiornik Prati del Ceppo powinien sobie nawet z bardzo dużymi opadami poradzić. No, ale ostrzegają, więc pewnie nie bez podstaw.


Zaraz za mostem nadlurański szlak wspina się stromo w górę, bo droga z Rovellaski do Manery biegnie nie po moście, a po grobli z przepustem dla rzeki. Kto więc chce wędrować lub jechać wzdłuż Lury dalej, musi się wspiąć, i zaraz potem zejść lub zjechać w dół.


Mimo gęstości zaludnienia także i tutaj Lura ma swoje dzikie obrazki. Niezmiennie ciekawi mnie, że prawie jej nie przybywa. Rzeki, znaczy się. Piszę to już znając jej bieg prawie do ujścia (do ujścia brakuje mi ostatnich czterech kilometrów; relacje są, o dziwo, opóźnione), i to jest serio dziwne: zamiast się powiększać, jak robiła choćby Utrata, to Lura pozostaje mniej więcej tą samą, płytką rzeczką. A czasem nawet mam wrażenie, że jej ubywa.


Wody zresztą w ciągu roku ubywa także na polach. Na pierwszym zdjęciu było bardzo zielono, to teraz macie z kolei zdjęcie z podobnego miejsca, ale z innego, późnoletniego czasu. Tam z prawej przemiło wychyla się Resegone, górujące nad Lecco.


Do kompletu dodam jeszcze wieczorne zdjęcie z pól po drugiej stronie rzeki, już za szosą z Saronno do Rovellaski, i za linią kolejową do Como. Widać zabudowania Rovello Porro, Triangolo Lariano po lewej, i Grignę po środku. Piękna rzecz, takie przerwy między miejscowościami - szkoda, że my w Polsce tak bezpowrotnie niszczymy sobie przestrzeń chaotyczną zabudową. Internety właśnie mi pokazują zachwycone sobą zaproszenia na otwarcie kolejnej szkaradnej "ścieżki w koronach", tym razem na Podhalu.


Główny szlak nad Lurą jest konsekwentnie oddzielony od dróg. Park ma czasem kilkaset metrów szerokości, a czasem to tylko wąski pas zieleni wciśnięty za mur cmentarza, fabryki, czy ogrodzenia osiedla. Spacerowiczów i rowerzystów jest dużo co najmniej od Cadorago, ale tutaj, pod Saronno, jeszcze ich przybywa. Gdy tylko miniemy plac zabaw w Rovello, jesteśmy już w zasadzie w miejskim parku Saronno. Do centrum jeszcze parę kilometrów, ale Lombardczycy są bardzo aktywni, więc bez trudu docierają i tutaj na popołudniowe spacery.


A, żeby nie było, że wszystko tu takie uporządkowane. Ogólnie estetyka lombardzkiego krajobrazu i jego porządek są dużo lepsze, niż u nas, ale zdarzają się i takie gospodarskie pierdolniczki.


Park nad Lurą przechodzi w park w Saronno prawie nie zauważenie: pola zmieniają się w trawniki, a nadrzeczne drzewa w uporządkowane szpalery. To bardziej Pole Mokotowskie, niż Łazienki, więc nie ma tu za dużo infrastruktury, ale i tak od samego początku bardzo lubię to miejsce.


No, powiedzcie sami, czy nie ładnie?


Równie ładnie jest i rano, i wieczorem, i w różnych porach roku. A skoro mowa o porach roku...


...to przenosimy się do bezlistnej zimy. Choć jest malowniczy wiszący most, to ta bezlistność, i te śmieci tu i tam dobrze przygotują nas do następnego, klasycznie kanałkowo-smródkowego odcinka.

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz