poniedziałek, 29 listopada 2021

Nieboszczyk świętokrzyski, to jest o kłamstwie turystycznym

Na otwarcie postawię tezę: nie należy kłamać. Oczywiste, prawda? Tak jakoś jednak jest, że w każdej dziedzinie życia jest poletko, na którym pozwalamy na pewną dozę nieprawdy. Ot, chociażby klasyczne: "właśnie miałem do Ciebie zadzwonić" - zazwyczaj nieprawda, więc kłamstwo, ale jednak niegroźne. Małe poletko nie szkodzi, ale ono ma, niestety, tendencję do rozrastania się. Chciałbym podzielić się z Wami paroma spostrzeżeniami na temat tego, jak rozrosło się to poletko zgody na kłamstwo w przypadku turystyki i krajoznawstwa, posługując się jako ilustracją jednym z najsłynniejszych polskich trupów - rzekomym kniaziem Jaremą na Świętym Krzyżu.

Klasztor na Świętym Krzyżu od wschodu. Nad budowlą góruje wysoka wieża radiowo-telewizyjna

Kto był w ostatnich latach na Świętym Krzyżu ten wie, że świętokrzyscy oblaci już zupełnie bez żenady na nieboszczyku w szklanej trumnie "robią kasę". Ciało przeniesiono z oryginalnego miejsca, czyli z krypty kaplicy Oleśnickich, urządzono dla niego nową "kryptę" z wejściem z zewnątrz, żeby wycieczkom było łatwiej wchodzić, a gospodarzom łatwiej inkasować pieniądze, "kryptę" wyposażono w tandetne "staropolskie" dekoracje. Ciało przybrano w strój z filmowego magazynu. Powagi śmierci nie ma w tym żadnej, szacunku do zmarłego i historii też nie - jest za to świadome, nastawione na zysk kłamstwo.

Twierdzę tak, ponieważ szczątki, które oblaci ze Świętego Krzyża pokazują za pieniądze turystom nie są szczątkami księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, dzięki Sienkiewiczowi bohaterowi naszej zbiorowej, patriotycznej wyobraźni. Skąd ta pewność? Oczywiście, z badań naukowych. Badanie zwłok przeprowadził w 1980 roku zespół prof. Jana Widackiego (prawnika i historyka) i prof. Zdzisława Marka (biegłego sądowego). W pracach uczestniczył szereg innych osób różnych specjalności naukowych, także medycznych. Badania opisano w wielu tekstach, ale szczególnie polecam poświęcony temu rozdział w książce prof. Widackiego pt. "Detektywi na tropach zagadek historii", łączącej żywy język z naukową rzetelnością [1].

Eksponowane na Świętym Krzyżu szczątki nieznanego mężczyzny, błędnie pokazywane jako ciało ks. Jeremiego Wiśniowieckiego

Za identyfikacją, obok młodej tradycji (dopiero w XX wieku zaczęto pisać, że szczątki księcia przetrwały wcześniejsze zniszczenia klasztoru i są do obejrzenia) przemawia fakt, że ciało należało do mężczyzny, że ma na sobie ślady smoły lub podobnej substancji - a wg źródeł ciało księcia pomazano smołą (zdaje się, że dla konserwacji), że wg badań radiowęglowych zmarły żył między końcem XVI a końcem XVIII wieku - i najbardziej prawdopodobne jest, że żył w podobnym czasie, co książę Jeremi. Ale kolejne fakty jednoznacznie przeczą identyfikacji z ks. Jeremim Wiśniowieckim. 

  • Po pierwsze, szczątki należały do mężczyzny liczącego ok. 162-163 cm, czyli średniego wzrostu w owych czasach - a źródła są zgodne co do tego, że Jarema był niski. 
  • Po drugie, z całą pewnością stwierdzono, że ciało nie było poddane sekcji - a wiemy, że dla uspokojenia wojska podejrzewającego otrucie księcia taką sekcję przeprowadzono. 
  • Po trzecie i najważniejsze, na podstawie rentgenogramów czaszki kolejni specjaliści, w tym kierownik Zakładu Radiologii AM w Krakowie, doc. Olgierd Billewicz stwierdzili, że szczątki należą do osoby zmarłej w wieku minimum 50 lat. A kniaź Jarema zmarł w wieku 39 lat. 

Kto chce uparcie bronić legendy, może podważać fakty i wymyślać coraz to nowe wątpliwości; przewodnicy (że złagodzę: większość przewodników), jak się zdaje, po prostu te badania przemilczają, tak jak to robią gospodarze miejsca. Uczciwie będzie jednak uznać, że dowodów jest wystarczająco dużo, i napisać: skoro mężczyzna był wyższy od księcia, skoro nie przeprowadzono sekcji, którą wg źródeł przeprowadzono, skoro wreszcie zmarły był dużo starszy od kniazia Jaremy - to znaczy, że w szklanej trumnie świętokrzyskiej "krypty" na pewno nie spoczywa książę.

"Krypta Jeremiego Wiśniowieckiego". Dorośli 2 zł, dzieci 1 zł.

W tym momencie mogę wyjść od ilustracji problemu do pytania o rolę nieprawdy i konkretniej - kłamstwa - w turystyce. Nie mogę od lat powstrzymać wrażenia, że w tej dziedzinie życia zgoda na kłamstwo jest szersza, niż w innych dziedzinach, a to "szare poletko nieprawdy" - przerodziło się w solidny, rozszerzający się łan. Najczęściej chodzi o bezkrytyczne powtarzanie mitów, które z wypowiedzi na wypowiedź zmieniają się w fakty. Może to wyglądać tak: wędrujemy od "to są szczątki nieznanego mężczyzny, o którym niektórzy mówią, że to książę Jeremi", przez "to według tradycji są szczątki księcia Jeremiego...", po powiedziane z namaszczeniem "to są szczątki księcia Jeremiego"). Już to nie jest dobre, bo turysta zasługuje na rzetelną informację, a powtarzanie mitów jest często nieprofesjonalnym przykrywaniem przewodnickiej niewiedzy [2]. Ale niedopuszczalne powinno być, jeżeli kłamstwo powtarza się dla zysku. Święty Krzyż jest tego przykładem: zakonnicy świętokrzyscy, jeżeli wiedzą cokolwiek o swoim klasztorze mają pełną świadomość, że to nie jest książę Jeremi. Lub przynajmniej, że uczciwie będzie dzielić się wątpliwościami. W tandetnej "krypcie Jaremy" o żadnych wątpliwościach być nie może. Nieuczciwe? Oczywiście. Ale ma też dalsze konsekwencje. Uważam, że zgoda na kłamstwo w jednej dziedzinie przesącza się na inne dziedziny, ogarniając stopniowo nasze wspólne zbiorowe życie. Skoro może uroczo kłamać przewodnik czy zakonnik, i wszyscy są zachwyceni, to czemu mam nie kłamać ja? Zachęcam Was więc: pytajcie, wątpcie, podważajcie. Nie powtarzajcie bezkrytycznie słów przewodników, że Krzyżtopór był największym pałacem do czasu zbudowania Wersalu (nie był), że Wang w Karpaczu jest przeniesioną w całości średniowieczną budowlą norweską (nie jest), że Srebrna Góra największą twierdzą górską Europy (nie jest), a o tym, czy Janosik był Polakiem, czy Słowakiem to "różnie historycy piszą" (piszą jednoznacznie). Bo Wy zasługujecie na rzetelną informację, a szczątki nieznanego świętokrzyskiego zmarłego zasługują na to, żeby spoczywać w spokoju, a nie w urządzonym przez chciwość panoptikum.

1 - Widacki Jan, "Detektywi na tropach zagadek historii", Kraków 2010, ss. 138-171.
2 - dobrą ilustrację tego przewodnickiego podejścia zawiera tekst Jacka Dopieralskiego "Czy Jeremi Wiśniowiecki spoczywa w kryptach świętokrzyskich? Prawda czy legenda?" Autor omawia te same badania (zniekształcając na korzyść mitu informację o badaniach radiowęglowych), wykluczające, by to były szczątki ks. Wiśniowieckiego, po czym podsumowuje: "Jak widać badania są dwuznaczne zaś interpretacja dowolna. My przewodnicy świętokrzyscy reprezentujący Region Świętokrzyski podążamy za legendą. Przedstawiamy postać spoczywającą w kryptach jako postać Księcia Jeremiego Wiśniowieckiego." Zdecydujcie sami, czy stwierdzenie, że mężczyzna był co najmniej o 11 lat starszy od zmarłego to "badania dwuznaczne". Tekst dostępny tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz