Do ubiegłego lata nie miałem pojęcia o istnieniu enklaw morawskich na czeskim Śląsku, nie mówiąc już o tak zwanych Polskich Morawach. Dopiero droga przez Śląsk Opawski uświadomiła mi, że morawskie skrawki sięgają Opawy, a niektóre z nich znalazły się nawet w granicach współczesnej Polski.
Skąd w ogóle wzięły się regiony historyczne i etnograficzne? Stąd, że przez setki lat ludzie na jakimś obszarze żyli w podobny sposób i pod podobną władzą. Przykładów może być dużo: na Podhalu kolejne pokolenia wiodły owce na hale, sąsiadowały przez Białkę i grzbiet Magury z Węgrami, chodziły na jarmarki do Nowego Targu. Na Górnym Śląsku zadecydowało zderzenie niemieckiego i polskiego żywiołu i rozwój przemysłu; na Podlasiu długa przynależność do Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz kiepskie gleby, mało kuszące dla rolników. Im dłużej i mocniej utrzymywały się takie wyjątkowe cechy, tym mocniejsza lokalna tożsamość. Trudniej o takie przykłady dla np. ziemi sieradzkiej czy łęczyckie, więc trudno się dziwić, że tamte okolice nie wyróżniają się jakoś pod względem kuchni czy etnografii. Ale już okolice Łowicza, gdzie chłopi żyli pod władzą prymasów i zostali szybko oswobodzeni z poddańczej niewoli - wyróżniają się bardzo.
Morawy - to dawny, wczesnośredniowieczny kraj słowiański, a później obszar osobnej diecezji ze stolicą w Ołomuńcu. Dziś granice diecezji interesują tylko wierzących, i to raczej tych, którzy naprawdę uczestniczą w życiu Kościoła. Przez setki lat to była jednak kluczowa sprawa. Biskupi byli feudalnymi panami, ustanawiali prawa, zbierali daniny, zakładali na swoich ziemiach miasta i wsie. W polskiej historii są przykłady krain stworzonych przez biskupów: najlepszym jest biskupstwo warmińskie i zwarty pas jego posiadłości, do dziś nazywany Warmią. Wróćmy do Moraw. W 1137 roku książęta Bolesław Krzywousty i Sobiesław podpisali w Kłodzku pokój, który przyznał Polsce Śląsk, a księstwo Opawskie zostawił po czeskiej stronie granicy. Dla porządku te ziemie wokół Opawy - w tym Głubczyce - włączono do diecezji ołomunieckiej. Tak zostało już na setki lat. Chociaż Opawa uznana została w międzyczasie za miasto śląskie, to jednak nad jej duchowym rozwojem czuwał aż do końca XX wieku biskup ołomuniecki. On mianował proboszczów, wizytował, spisywał prawa i przywileje.
Potem przyszły wojny śląskie i pruska aneksja większości krainy. Fryderyk Wielki był już zapowiedzią strasznego XX wieku: miał w nosie historyczne podziały, diecezje i tradycje. Wykroił sobie po prostu to, co mu się podobało. W ten sposób w granicach Prus znalazła się także część ziem diecezji ołomunieckiej, a więc kawałek ziem, które uznać można za Morawy. A że w 1945 roku polskie słupy graniczne zastąpiły na granicy czechosłowackiej te niemieckie, kawałek Moraw znalazł się u nas. To głównie obszar powiatu głubczyckiego i kawałek raciborskiego.
Stolicą polskich Moraw jest sześciotysięczny Kietrz. Nie tylko leżał w granicach diecezji ołomunieckiej, ale był własnością tamtejszych biskupów. Dziś to jedno z tych najsmutniejszych polskich miast, rozjechane przez wojnę i powojenne rozbiórki. Gdy byłem tam w lipcu, zaczynał się właśnie remont rynku. Ciekaw jestem, jak będzie wyglądał za kilka lat. Na razie ciężko było nawet stwierdzić, gdzie właściwie leżały jego dawne pierzeje. Jest jedna ładna kamienica i figura św. Floriana (poniżej), tyle. Mam nadzieję, że trwający remont tchnie w to miejsce nowe życie.
W tych okolicach, na pograniczu województw śląskiego i opolskiego do dzisiaj żyje wygasająca społeczność Morawian (Morawców), wyróżniająca się czasami jeszcze dialektem. Na początku XX wieku o uznanie ich za Czechów skutecznie walczył ruch czechosłowacki; skutkiem było przyznanie Czechosłowacji przez traktat wersalski Hlučínska (Hulczyńska).
Morawcom poświęcił niedawno ciekawy artykuł pt. "Morawianie (Morawcy) w Polsce"1 prof. Mariusz Kowalski. Według cytowanych przez autora źródeł, pruski spis powszechny z 1910 roku wykazał liczbę ok. 14 tysięcy ludności morawskiej na dzisiejszych polskich Morawach. Już wtedy była to społeczność szczątkowa, stopniowo germanizująca się. Mimo podejrzliwości, którą władze Polski Ludowej okazywały m.in. Mazurom, Kaszubom i Ślązakom, Morawianom pozwolono zostać w nowych granicach. Władze obliczały wtedy ich liczebność na około 20 tysięcy. Autor artykułu podjął próbę oszacowania dzisiejszej liczby Morawian, nie ujętych w spisie powszechnym. Metody są dość dziwne, ale pokazuje to tylko trudności, przed jakimi stoi badacz tego rodzaju grup etnograficznych. Na podstawie głosów oddanych na ugrupowanie Mniejszości Niemieckiej i Ruch Autonomii Śląska, śląskie i niemieckie deklaracje spisowe, a także - co dużo ciekawsze - charakterystyczne nazwiska p. Kowalski oszacował dzisiejszą liczebność Morawian lub ich potomków na około 7500 osób.
Zanim przeniesiemy się do Krzanowic, gdzie tożsamość morawska pozostaje najżywsza, spójrzmy na Kietrz. Najcenniejszym zabytkiem miasta jest widoczny na sąsiednich zdjęciach kościół pw. św. Tomasza Apostoła. To ładna, barokowa świątynia. Ciekawy jest fakt, że ma empory, a zawsze była kościołem katolickim. Tym, co wyróżniało Morawy w ramach pruskiego Śląska była zdecydowana dominacja katolików. Przy tym właśnie kościele urzędował komisarz (wikariusz?) tej części diecezji ołomunieckiej, która leżała w Prusach. Reformacja się tu nie powiodła, ale germanizacja już tak. Już autorzy powstałego w końcu XIX wieku "Słownika geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich", uparcie szukający wszędzie Słowian przyznawali: "Ludność po większej części rękodzielnicza (tkacze), niemiecka, Morawian zaledwie kilku"2.
Na tym samym wzniesieniu, na którym leży kościół był i pałac. Jego właścicielami przez setki lat była rodzina von Gaschin; zdjęcia na portalu fotopolska.eu pokazują elegancką, choć może nie wyróżniającą się niczym rezydencję. W jakim stopniu zagładę budowli przyniosła wojna, w jakim powojenne zaniedbania - nie wiem. Obecnie obejrzeć można fragmenty murów i piwnic (poniżej).
Tyle o Kietrzu. Wkrótce zaproszę do Krzanowic.
1 - Kowalski Mariusz, "Morawianie (Morawcy) w Polsce", w: Studia z Geografii Politycznej i Historycznej, tom 5 (2016), s. 115–131
2 - "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich", red. Sulimierski F., Chlebowski B., Walewski W., T. IV, Warszawa 1883, s. 52
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz