W poniedziałek miałem przyjemność podzielić się z Czytelnikami pierwszymi wrażeniami i widokami pięknego kościoła pw. św. Jerzego w słowackich Kostolanach (Kostoľany pod Tribečom). Dzięki uprzejmości jednej z parafianek, która otworzyła nam kościół, zajrzyjmy teraz wspólnie do wnętrza skrywającego prawdziwy skarb słowackiej i europejskiej kultury.
środa, 28 sierpnia 2019
poniedziałek, 26 sierpnia 2019
Drugi z najstarszych. Cz. 1, czyli z zewnątrz
W lutym opowiadałem trochę Czytelnikom o Wielkich Morawach. Pretekstem do tego była zimowa wycieczka, w czasie której zwiedziłem przypuszczalną stolicę tego państwa w nadmorawskich Mikulczycach. Byłem też wtedy w maleńkim kościółku pw. św. Małgorzaty w Kopczanach (Kopčany). To jedyna budowla, o której możemy powiedzieć niemal z pewnością, że pamięta Wielkie Morawy, Mojmirowiców i św. Metodego. Wspominałem przy okazji o jeszcze jednej świątyni, która może być podobnie stara - ponad tysiąc lat! - czyli o kościele w Kostolanach pod Trybeczem (Kostoľany pod Tribečom). W drodze powrotnej ze swojej zakończonej pieszej wycieczki miałem okazję odwiedzić i to piękne miejsce.
czwartek, 22 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1320, czwarty i ostatni trójstyk
Finał tego spaceru biegł przez trzy doliny i trzy wały wzgórz. Doliny wyrzeźbiły kolejne dopływy Raby (tej co wpada do Dunaju, nie tej z Beskidów), a wzgórza, cóż, miały już tylko po trzysta metrów z hakiem. W Güssing przeszedłem przez Strem, koło granicznego Szentgotthárd przez Lafnitz, wreszcie przy Jennersdorf przez samą Rabę. I już co chwila dotykałem granicy z Węgrami.
środa, 21 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1282, Güssing
Dziś około południa dotarłem do celu. Jak wspominałem, dokończę jeszcze notatki z drogi, ale już teraz dziękuję za śledzenie relacji oraz wszystkie wiadomości i pytania!
Tak samo jak rok i dwa lata temu, robiłem ostatnie rzeczy: ostatni biwak, ostatnie gotowanie (butla kończyła się od dwóch tygodni i jakoś skończyć nie mogła), ostatnie pięćdziesiąt i ostatnie piętnaście kilometrów. Oraz, oczywiście, ostatni zamek.
wtorek, 20 sierpnia 2019
poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1230, bonusowy trójstyk
Zapowiadałem, że będą trzy trójstyki. Ale plan się trochę zmienił i przybył jeszcze jeden. Niby tylko wewnątrzaustriacki, ale jednak nie.
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1224, Luckerbauerriegel
Krok po kroku schodziliśmy z Hochwechsela. Cały czas jednym długim na kilkanaście kilometrów grzbietem: najpierw pokrytym halami i skałami, potem lasem i mrowiskami, wreszcie polami i znowu czworobokami gospodarstw. Gdzieś przed Aspang przekroczyłem 1202 kilometr, i bęc, to już jest moja najdłuższa piesza wycieczka.
niedziela, 18 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1189, Hochwechsel (cz. 2)
Poza fantastycznym widokiem na cztery strony świata na Hochwechselu warto zobaczyć cmentarz wojenny i kaplicę. Jest to prawdopodobnie najwyżej położony cmentarz wojenny Austrii.
sobota, 17 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1189, Hochwechsel (cz. 1)
Za Semmering rozciągają się już Przedalpy. Wysokości są coraz mniejsze, rzeźba coraz mniej dramatyczna. Ale te widoki! Ze szczytów poza kolejnymi skalistymi pasmami widać już w oddali bezkresną Kotlinę Panońską, której płaska powierzchnia kontrastuje z alpejskim krajobrazem.
piątek, 16 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1170, przełęcz Semmering
Choć widoki są pewnie lepsze z pociągu, z perspektywy pieszego kolej przez przełęcz Semmering i tak robi wrażenie. W końcu to pierwsza normalnotorowa górska kolej Europy, licząca w tej chwili już 165 lat.
czwartek, 15 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1152, Ottohaus (albo Jakobskogel po raz drugi)
Alpejskie schroniska, które do tej pory odwiedziłem (cztery ze spaniem i jeszcze kilka na krótsze wizyty) mają swoje wady i zalety. Do najważniejszych zalet należy piękne położenie. Wszystkie postawiono na krawędzi stromego urwiska, na szczycie skalistego wzniesienia czy na progu trawiastej doliny. Budowniczowie Ottohaus też zadbali o widoki.
środa, 14 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1152, Jakobskogel
Ottohaus (w memie z Kubusiem Puchatkiem we fraku: Schronisko Arcyksięcia Ottona) leży u stóp Jakobskogela. Nie jest to jakiś nadzwyczajny szczyt, szczególnie pomiędzy mających ponad dwa tysiące metrów Heukuppe i Klosterwappen. Ale bliskość zbudowanej już w latach 20-tych kolejki górskiej i sąsiedztwo Wiednia sprawiają, że odwiedza go mnóstwo ludzi. Może właśnie dlatego umieszczono tutaj krzyż z konkretną dedykacją?
wtorek, 13 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1145, Habsburghaus
Z każdym kolejnym krokiem zaczynam coraz bardziej zazdrościć wiedeńczykom ich Hausberge, czyli "domowych gór". Raptem godzinę czy półtora od centrum miasta wznoszą się dwutysięczne szczyty. A skoro blisko cesarskiej stolicy, to bywała tu i c. k. arystokracja i sama c. k. rodzina panująca.
poniedziałek, 12 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1133, Schneealm
Tak jak przy okazji Ötschera, wrażenia ze Schneealm nie mają żadnego związku z historią. To tylko krótka wzmianka o pięknym i lekko surrealistycznym górskim krajobrazie.
niedziela, 11 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1115, Neuberg an der Mürz
Tak się jakoś złożyło, że nie byłem w czasie tego spaceru jeszcze w żadnym cysterskim klasztorze. A że bardzo cenię sobie ten dostojny i zasłużony zakon, cieszyłem się bardzo na odwiedzenie Neuberga. I słusznie, jak się okazało.
sobota, 10 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1092, Dürrigelalm
"Alm" to mniej więcej to samo, co "hala". Wysokogórskie pastwisko, na które wypędza się wiosną zwierzęta, a potem wyciąga je w zbliżonej liczbie z krzaków na jesieni. Ale to też to samo słowo, które w formie "Alp" prawdopodobne dało nazwę całemu łańcuchowi. To nie powinno dziwić nikogo, kto w Beskidach widział liczne miejsca o nazwie Beskid. Mogło się też tak zdarzyć, że zamiast Karpat mielibyśmy na przykład Przysłopy.
piątek, 9 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1079, Mariazell
Skoro już doszliśmy do Mariazell (lub dojechaliśmy wąskotorówką), trzeba odwiedzić sanktuarium. Wierzących nie trzeba do tego dodatkowo zachęcać, niewierzący powinni to zrobić dla piękna zabytku. I jeszcze co najmniej kilku bardzo interesujących cech.
czwartek, 8 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1075, Erlaufsee
Z Ötschera dało się już wyraźnie zobaczyć sanktuarium w Mariazell. Oczywiście, w górach nie ma zbyt wielu prostych dróg, schodziłem więc wczoraj cały dzień pięknym, skalistym grzbietem wciągniętym ku szczytowi Gemeindealpe. To taka Gubałówka dla Mariazell.
środa, 7 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1057, Ötscher
Großer Arber dało się jakoś podłączyć do tematu Żelaznej Kurtyny. Bo radary, bo granica, bo podzielona stacja kolejowa. Ale wschód słońca na Ötscherze nie ma z historią żadnego związku. Ma związek wyłącznie z moją miłością do gór i wschodów słońca.
wtorek, 6 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 1039, Lunz am See
Idę w stronę Mariazell, oglądając coraz to nowe szczyty i coraz to nowe burzowe chmury. Na mojej trasie nie brakuje jednak też krów i ciekawych zabytków techniki.
poniedziałek, 5 sierpnia 2019
niedziela, 4 sierpnia 2019
sobota, 3 sierpnia 2019
piątek, 2 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 937, Linz (pod dawnym hotelem Schiff)
Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że jednak największymi przegranymi pierwszej wojny światowej byli Austriacy. Pewnie, Trianon było dla Węgrów bolesnym zderzeniem z narodową rzeczywistością, czego wielu Madziarów nie zrozumiało do dzisiaj. Ale jednak zostało im własne narodowe państwo i wszystko, czego potrzebowali do dalszego istnienia. A Austriacy?
czwartek, 1 sierpnia 2019
Podniesiona kurtyna. Kilometr 936, Linz (na Moście Nibelungów)
Odzwyczaiłem się od nizin. Mogłem narzekać na płaskość Szumawy, ale przecież ona jest tylko płaska w górskiej kategorii. Jak wygląda większość Mühlviertel, opadającego ze zboczy Szumawy na austriacką stronę pokazałem wczoraj. I nagle zszedłem do doliny Rodlu i zrobiło się płasko. W oddali dało się już zobaczyć bure wody Dunaju.