Czytelnicy tego bloga wiedzą już na pewno, że lubię chodzić. Oczywiście, wielokrotnie zdarzało się, że miałem serdecznie dość. Upały, zbyt duże odległości, mokre buty i inne przyjemności są jednak zawsze wynagradzane przez piękne widoki, fascynujące miejsca i poszerzającą się wiedzę o świecie. Tę ostatnią oceniam u siebie nadal bardzo krytycznie. Po ostatnich wpisach zadano mi pytanie, czy wybieram się do Santiago. No, jednak nie, trochę tam zbyt tłoczno.
Dawna zimnowojenna granica w masywie Czerchowa (Čerchov), w Czeskim Lesie. Widok ze strony niemieckiej w kierunku Czech |
Były obejścia Tatr, były spore drogi do Wittenbergi i do Compiègne, były spacery po okolicach Warszawy i te po Czechach. Każda z tych wycieczek otwierała nowe wątki i nowe tematy. W tym roku chcę spróbować powiązać kilka w nich w jedną całość. Po trasie z okazji 500-lecia wystąpienia Marcina Lutra chciałbym poznać więcej z dziejów Reformacji. W zeszłym roku tylko trochę dotknąłem tematu strasznej wojny trzydziestoletniej, odwiedzając kilka miejsc wydarzeń z jej pierwszego okresu. Są góry, których nigdy za wiele, a zeszłe lato pozostawiło we mnie ich wyraźny niedosyt. Wreszcie niesamowite były spotkania z granicami, które dziś przekraczamy ot tak, jakby ich nie było, a które trzydzieści lat temu pokryte były minami i drutem kolczastym.
Brama ku Wolności. Pomnik zabitych przy próbie przekroczenia granicy między komunistyczną Czechosłowacją a demokratyczną Austrią |
Rocznicowe spacery okazały się być świetnym pomysłem. Z okazji rocznic planuję sobie trasy, na które pewnie inaczej bym nie wpadł (momentami są to linie od tzw. czapy). Historyczne okazje porządkują punkty na mapie i wskazują kolejne wątki. Pozwalają mi też zwrócić uwagę Czytelników, a potem słuchaczy moich prezentacji na ważne dla mnie problemy naszego świata. To był trochę mój cel, żeby pomówić o zapomnianym polskim protestantyzmie czy mało pamiętanej u nas Wielkiej Wojnie. Teraz chciałbym jeszcze bardziej docenić naszą europejską współpracę i wolność.
Minęło trzydzieści lat od polskiej pokojowej rewolucji 1989 roku, zbliża się rocznica obalenia muru berlińskiego. Właśnie wtedy krok po kroku, cegła po cegle rozpadała się Żelazna Kurtyna. Dzięki temu powiewowi wolności i mądrości (właśnie tak!) naszego społeczeństwa i naszych elit Rzeczpospolita stała się członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. To kolejne tegoroczne rocznice: dwadzieścia lat od wejścia do NATO i piętnaście od wstąpienia do Unii Europejskiej.
Jak dzisiaj wygląda dawna zimnowojenna granica? Czy zatarły się już różnice między Wschodem a Zachodem?
Dworzec kolejowy Bayerisch Eisenstein (z lewej) / Železná Ruda-Alžbětín (z prawej). Fascynująca pamiątka trzech okresów. Zbudowany na fali XIX-wiecznej współpracy i kolejowego entuzjazmu, w okresie zimnej wojny przegrodzony murem i zasiekami, dziś znowu służący swobodnie przechodzącym pasażerom |
Jako pierwszy nazwał tę granicę "żelazną kurtyną" Churchill. W marcu 1946 roku brytyjski ekspremier wygłosił na uniwersytecie w amerykańskim Fulton słynne przemówienie. Oczywiście, współcześnie nie przywiązywano do niego aż takiej wagi, jak my robimy to dzisiaj. Churchill był wtedy raptem przywódcą brytyjskiej opozycji, a Fulton - bądźmy poważni - to nie była i nie jest pierwsza liga amerykańskich uczelni. Rzadko kiedy zagląda się zresztą do całego tekstu przemówienia, w którym obrywa się m.in. Polakom za wysiedlanie Niemców. Spójrzmy jednak na ten fragment, w którym ukazał się cały polityczny i literacki talent jednego z najwybitniejszych angielskich premierów:
From Stettin in the Baltic to Trieste in the Adriatic, an iron curtain has descended across the Continent. Behind that line lie all the capitals of the ancient states of Central and Eastern Europe. Warsaw, Berlin, Prague, Vienna, Budapest, Belgrade, Bucharest and Sofia, all these famous cities and the populations around them lie in what I must call the Soviet sphere, and all are subject in one form or another, not only to Soviet influence but to a very high and, in many cases, increasing measure of control from Moscow1.
To jest:
Od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad Adriatykiem opadła przez kontynent żelazna kurtyna. Poza tą linią leżą wszystkie starodawne stolice Środkowej i Wschodniej Europy. Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Bukareszt i Sofia, wszystkie te sławne miasta i ich mieszkańcy znajdują się w tym, co muszę nazwać strefą radziecką, i wszystkie są poddane w takiej czy innej formie, nie tylko radzieckim wpływom, ale w wielkim, i w wielu przypadkach rosnącym stopniu kontroli z Moskwy.
Dziś ta kurtyna jest już podniesiona, i to będzie tytuł mojego spaceru: "podniesiona kurtyna".
Kościół zamkowy w Torgau. Zdjęcie ze spaceru w 2017 roku |
Nie zacznę od Bałtyku i nie dotrę do Triestu. Co tu ukrywać, to trochę za daleko na sześć tygodni. Wytyczyłem sobie inny punkt startu i inny cel. Postanowiłem, że wyruszę z Torgau, tego pięknego miasta nad Łabą, w którym wzniesiono pierwszy od początku luterański kościół. To właśnie tam w kwietniu 1945 roku, niecały rok przed przemówieniem Churchilla podali sobie po raz pierwszy ręce radzieccy i amerykańscy żołnierze. Byłem tam w sierpniu 2017 roku, zawiążę więc sobie na dawnej trasie supełek.
Stamtąd skieruję się na dawne niemiecko-niemieckie pogranicze, na zimnowojenne rubieże. Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, wiele razy o mało nie zaczęła się tam wojna atomowa. Dalej góry wzdłuż granicy Czech i Niemiec. Tam chcę zawiązać dwa kolejne węzełki, jeden na Czerchowie (Čerchov), drugi na Großer Arberze. Wreszcie Austria. W zasadzie powinienem iść wzdłuż granic Czech i Słowacji, ale przecież Austria też była podzielona na strefy okupacyjne. Tylko cudem uniknęła losu podzielonych Niemiec. Poza tym, co tu ukrywać, chodzi o Alpy. Przejdę więc przez dawną radziecką strefę okupacyjną, aż do trójstyku granic: Austrii, Węgier i Słowenii, gdzie kończyła się Żelazna Kurtyna. To mój cel: wzniesienie o wysokości 384 albo 387 metrów nad poziomem morza, chyba bez własnej nazwy.
Stamtąd skieruję się na dawne niemiecko-niemieckie pogranicze, na zimnowojenne rubieże. Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, wiele razy o mało nie zaczęła się tam wojna atomowa. Dalej góry wzdłuż granicy Czech i Niemiec. Tam chcę zawiązać dwa kolejne węzełki, jeden na Czerchowie (Čerchov), drugi na Großer Arberze. Wreszcie Austria. W zasadzie powinienem iść wzdłuż granic Czech i Słowacji, ale przecież Austria też była podzielona na strefy okupacyjne. Tylko cudem uniknęła losu podzielonych Niemiec. Poza tym, co tu ukrywać, chodzi o Alpy. Przejdę więc przez dawną radziecką strefę okupacyjną, aż do trójstyku granic: Austrii, Węgier i Słowenii, gdzie kończyła się Żelazna Kurtyna. To mój cel: wzniesienie o wysokości 384 albo 387 metrów nad poziomem morza, chyba bez własnej nazwy.
A jak to wyjdzie dokładnie, zobaczymy. W końcu to też po prostu pretekst, by się przejść.
W góry! w góry, miły bracie! / Tam swoboda czeka na cię. / Na szałase do pasterzy, / Gdzie ze źródła woda bieży, / Gdzie się serce z sercem mierzy / I w swobodę człowiek wierzy! |
1 - cały tekst przemówienia na stronie International Churchill Society (link)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz