W czasie ostatniej drogi widziałem kilkunastu świętych Wawrzyńców. Widać jednak, że popularność tego świętego np. we Francji jest znacznie mniejsza niż w krajach naszej części Europy. Mimo wszystko zebrała się miła kolekcja, z której prezentuję kilka wybranych dzieł.
piątek, 31 sierpnia 2018
środa, 29 sierpnia 2018
Kolekcji świętych Wawrzyńców ciąg jeszcze dalszy, część pierwsza
Nawet nauczycielskie wakacje mają swój koniec, wróciłem więc do Warszawy i do pracy. Zanim przejrzę zdjęcia i notatki z drogi do Francji, czas na tradycję. Od czasu ostatniego przeglądu świętych Wawrzyńców minął już rok, a ja przecież zebrałem od tego czasu nowy wkład do kolekcji. Oczywiście, po drodze był tekst i album o eskurialskiej Arcykracie, ale teraz czas na dwuczęściowy przegląd Wawrzyńców różnych z kraju i ze świata.
piątek, 24 sierpnia 2018
Kilometr 1202, Clairière de l'Armistice
"Maszerować wciąż naprzód, to się nazywa anabasis."
Wstałem trochę po szóstej (ciemno i zimno), po siódmej byłem w drodze. Ostatni raz wspiąłem się na wysoką skarpę górującą nad doliną Aisne i wyszedłem na rozległe pola Pikardii. Wtedy na szczęście rozproszyły się już poranne chmury i kościół w Saint-Crépin-aux-Bois - oczywiście zamknięty - oglądałem w słońcu. W poprzecinanym prostymi drogami lesie Compiègne (jak w Karlsruhe...) było nawet ciepło. Po jedenastej byłem na miejscu: tam, gdzie 11 listopada 1918 roku około piątej rano niemiecka delegacja złożyła podpisy pod aktem zawieszenia broni. Przeszedłem, jak mi wychodzi, 1202 kilometry. Podobnie jak w zeszłym roku bardzo dla mnie ciekawe. Mam nadzieję, że było to widać w bieżących relacjach. Bardzo dziękuję za doping i zainteresowanie!
czwartek, 23 sierpnia 2018
Kilometr 1169, Blérancourt
Wykorzystując chwilę czasu ruszyłem znad Aisne na północ. Zaoszczędziłem jeden dzień na odpoczynku, więc teraz mogłem lepiej poznać zalesione wzgórza Pikardii i odwiedzić miasteczko Blérancourt. Nie było go w moim planie, tak samo jak w zeszłym roku nie było w nim łużyckiego Herrnhut. I tak samo jak Herrnhut, Blérancourt okazało się być warte tych dodatkowych kilometrów.
środa, 22 sierpnia 2018
Kilometr 1136, Soissons
Już wieczorem wielkie wrażenie zrobiły na mnie widoczne w oddali iglice Soissons. Mnie, ubogiemu w gotyk wschodniemu Europejczykowi wystarczyłoby pewnie jedna porządna gotycka wieża (Świdnica ma taką!). Soissons ma ich kilka, przypominając, że to we Francji leży ojczyzna sztuki gotyckiej.
wtorek, 21 sierpnia 2018
Kilometr 1124, Missy-sur-Aisne
Od Reims rozciąga się ziemia, którą śmiało mogę nazwać Krainą Zabytkowych Frustracji. Do tej pory obejrzałem dziesiątki kościołów czeskich, niemieckich i francuskich, ale z rzadka tylko były wśród nich zabytkowe perły. Trudno mieć o to pretensje, taka norma. Na każdy gotycki czy dobry barokowy kościół musi przecież przypadać odpowiednia porcja XIX wiecznej sztampy. I nagle znalazłem się w krainie bez tej normy!
poniedziałek, 20 sierpnia 2018
Kilometr 1068, Reims
Gdy do niego wczoraj wchodziłem, Reims nie zauroczyło mnie swoim wyglądem. Czy to przez pozbawione zieleni proste ulice, czy chaotyczną, nieciekawą zabudowę, czy nieprzyjazne przejścia dla pieszych - przypominało mi bardziej amerykańskie niby-miasta niż malownicze miejscowości Francji. Części bliżej ratusza mają więcej uroku, choć cóż, główna ulica, Rue de Vesle nadal kojarzy mi się raczej z Piotrkowską niż Krakowskim Przedmieściem lub Floriańską. Ale może to wszystko dobrze: dzięki temu z ogólnej nijakości wyrasta w swojej pełnej chwale gotycka Katedra, jedna z Katedr właśnie - z wielką literą K na początku.
niedziela, 19 sierpnia 2018
Kilometr 1035, Bois du Puits
Odkąd wyszedłem z Valmy wędruję wzdłuż Drogi Wolności (Voie de la Liberté). To wytyczona kamiennymi słupami trasa łącząca normandzką plażę Utah z ardeńskim Bastogne. Tędy - to jest w przeciwnym kierunku - jechały na wschód czołgi 3 Armii pod dowództwem Pattona. Jak widać, jakoś nie mogę się od przedmieść Pilzna (kilometr 102) od śladów tej armii uwolnić.
sobota, 18 sierpnia 2018
Kilometr 1000, Valmy
Las Argoński, podobnie jak Las Czeski czy Bawarski to zarówno kompleks leśny, jak też pasmo wzgórz. Biegnie z północy na południe, ja idę ze wschodu na zachód, więc przeciąłem go wczoraj wzdłuż krótszej osi. Przy okazji mogłem zobaczyć w terenie dwie historyczne granice.
piątek, 17 sierpnia 2018
Kilometr 969, Varennes-en-Argonne
Z Verdun wyszedłem dość późno, bo po pierwszej. Czekała mnie wspaniała droga przez pola i pastwiska położone u stóp lasu Argonne. Z jego krawędzi, położonej już ponad sto metrów nad doliną Mozy rozciągał się fantastyczny widok na rolniczy krajobraz okolic Verdun. Wśród niego dało się rozpoznać także miejsca zapisane w tragicznej historii: Wzgórze 304, Górę Martwego Człowieka (Le Mort Homme), w oddali - wieżę Ossuarium Douaumont.
czwartek, 16 sierpnia 2018
Kilometr 937, Verdun
Przedpołudnie spędziłem zwiedzając miasto Verdun. Jego historia to przecież nie tylko krwawa bitwa z 1916 roku, choć trudno, by to nie było najważniejsze skojarzenie. W dziejach miasta jest wiele ciekawych momentów, niektóre z nich są trwale wpisane do historii Europy.
środa, 15 sierpnia 2018
Kilometr 927, Douaumont k/Verdun
Znam kilka miejsc, w których ludzkość stworzyła piekło na Ziemi. Trzeba o nich wciąż przypominać: Treblinka uświadamia skutki nacjonalizmu i nienawiści, Verdun - blaknący w naszej świadomości fakt, że wojna to piekło.
Kilometr 909, Étain
W pierwszych dniach września 1914 roku, po ponad miesiącu zwycięstw, niemieckie armie stanęły nad rzeką Marną, na przedpolach francuskiej stolicy. Właśnie tu miał się rozstrzygnąć los Paryża - a może i całej wojny. Jednak wyczerpani Niemcy nie dali rady francuskiemu przeciwuderzeniu i odepchnięci, cofnęli się nad Aisne. Generał Moltke miał złożyć wtedy cesarzowi Wilhelmowi II meldunek: "Majestät, wir haben den Krieg verloren". "Wasza Wysokość, przegraliśmy wojnę". A jednak piekło Wielkiej Wojny miało trwać jeszcze cztery lata.
wtorek, 14 sierpnia 2018
Kilometr 884, Labry
Jestem nadal w Lotaryngii, choć już w departamencie Meurthe-et-Moselle. Warto spojrzeć na jego mapę. To dziwaczna w kształcie pozostałość po niemieckiej aneksji z 1871. Większość dwóch departamentów dostała się Niemcom, z ich resztek powstał ten właśnie kształt. Rejon przywitał mnie chmurami i pierwszym naprawdę chłodnym porankiem w czasie tej wycieczki.
poniedziałek, 13 sierpnia 2018
Kilometr 872, Sainte Marie-aux-Chênes
Od Metzu zaczynają się zachodnie krańce kaiserowskich Niemiec. Cały dzień natykałem się na tego ślady. Jak to na kresach bywa, Druga Rzesza bardzo starała się zaznaczyć tu swoją obecność.
niedziela, 12 sierpnia 2018
Kilometr 854, Metz
Rano spotkanie z dzikami, po południu jednocześnie zabytkowe i nowoczesne miasto: dotarłem do Metzu. Jak się okazuje, mimo setek kilometrów odległości ma on zaskakująco dużo wspólnego z Norymbergą.
sobota, 11 sierpnia 2018
Kilometr 829, Burtoncourt
Jak planowałem i wspominałem wczoraj, dzień zacząłem od odwiedzenia amerykańskiego cmentarza wojennego. Choć przeszedłem później jeszcze ponad trzydzieści kilometrów do tytułowego Burtoncourt, głównie o tym cmentarzu chcę napisać. Położony na północnych krańcach Saint-Avold jest największą drugowojenną nekropolią amerykańską na naszym kontynencie.
piątek, 10 sierpnia 2018
Kilometr 794, Saint-Avold
Dziś jest dziesiąty sierpnia, a to oznacza drogę przez północną Lotaryngię oraz wspomnienie świętego Wawrzyńca. Idealny moment na kontynuację zupełnie niestosownego żartu: szczęśliwie święto to wypadło w piątek, więc tysiące ludzi mogło dziś przy grilu oddać hołd świętemu.
czwartek, 9 sierpnia 2018
Kilometr 767, Puttelange-aux-Lacs
Moja trasa biegnie teraz wzdłuż Linii Maginota. Choć stała się ona głównie przedmiotem mitów połączonych z kpinami, nie mogę nie myśleć z szacunkiem o tej nieudanej próbie uniknięcia powtórki z rzezi Wielkiej Wojny.
Kilometr 716, Bitche
Już na pograniczu Alzacji i Lotaryngii leży Bitche. Miasto zapadło mi lata temu w pamięć z dwóch powodów. Pierwszym jest nazwa, której wymawianie wydaje mi się z angielska trochę niezręczne. Drugim potężna, górująca nad okolicą twierdza, symbol francusko-niemieckiej rywalizacji o te ziemie. Zabawnie jest po latach wrócić tu na piechotę.
wtorek, 7 sierpnia 2018
Kilometr 674, Lembach
Prawie cały dzień szedłem wczoraj wzdłuż rzeki Lauter. To północna granica Alzacji, tej niezwykłej francuskiej krainy, gdzie zdanie zaczyna się od "bonjour", kończy na "bitte", a co jest w środku, nie wiem. Planowałem pójść od Wissembourga inaczej, ale urok granicznej rubieży pozwolił mi oddalić się od rzeki dopiero wieczorem.
poniedziałek, 6 sierpnia 2018
Kilometr 635, Lauterbourg
W "Casablance" jest między innymi taka patetyczna scena: żołnierze niemieccy śpiewają "Wacht am Rhein", ku oczywistemu smutkowi upokorzonych Francuzów. Wtem! nasz bohater przechodzi pewnym krokiem przez milczącą salę, staje przed orkiestrą i rozkazuje grać "Marsyliankę". Gdy dodam, że hymn Francji powstał w Strasbourgu i nosił najpierw tytuł "Pieśni wojennej Armii Renu" stanie się chyba zrozumiałe, czemu ta scena przypomniała mi się wczoraj na moście w Maxau.
niedziela, 5 sierpnia 2018
Kilometr 607, Karlsruhe
Pięknie prezentujący się pałac margrabiów i wielkich książąt Badenii w Karlsruhe mieści regionalne muzeum. Jego kolekcja obejmuje między innymi ciekawe zabytki starożytne i średniowieczne. Kto jednak wybierze się do środka licząc na historyczne wnętrza, będzie srodze zawiedziony.
sobota, 4 sierpnia 2018
Kilometr 596, Friedrichstal
Dawno, dawno temu, gdy pojawiły się mapy Gugla oglądałem godzinami świat widziany okiem satelity. Dziś nam to już spowszedniało, ale jaka to była i jest rewelacja! Wśród niesamowicie wyglądających miejsc zapamiętałem Karlsruhe. Dlaczego? Odsyłam do map, oczywiście, ale spróbuję to też opisać.
piątek, 3 sierpnia 2018
Kilometr 552, Sinsheim
Przy okazji przejścia przez Sinsheim mógłbym rozwodzić się na temat historycznej roli tego miasteczka w czasie wiosny ludów. Albo o tutejszym klasztorze. Nie będę jednak wciskać Czytelnikom kitu: Sinsheim to przede wszystkim niesamowite muzeum techniki.
czwartek, 2 sierpnia 2018
Kilometr 532, Kälbertshausen
Do elementów krajobrazu najsilniej kojarzących mi się z Niemcami należą pomniki poległych. Każda wieś czy miasteczko ma taki pomnik, zazwyczaj w honorowym miejscu: przy kościele, na rynku czy w podcieniu ratusza. Wspominałem już o tym w ubiegłym roku, w drodze przez czeski Śląsk.
środa, 1 sierpnia 2018
Kilometr 495, Osterburken
Gdybym pokonywał tą samą drogę przed osiemnstoma wiekami, dziś rano zobaczyłbym wysokie mury kamiennego fortu. Przy strzeżonej przez żołnierzy bramie tłoczyliby się zmierzający na targi kupcy, posłańcy z wieściami od germańskich wodzów, pasterze prowadzący swoje stada i dwóch dziwnych Gallów szukających formularza. Dotarłem do granicy Imperium!