Dziś jest dziesiąty sierpnia, a to oznacza drogę przez północną Lotaryngię oraz wspomnienie świętego Wawrzyńca. Idealny moment na kontynuację zupełnie niestosownego żartu: szczęśliwie święto to wypadło w piątek, więc tysiące ludzi mogło dziś przy grilu oddać hołd świętemu.
Ja niestety nie widziałem dziś ani jednego Wawrzyńca, a rozglądam się bardzo uważnie. Był święty Maurycy (ten od włóczni) w Hoste; był święty Jakub Większy (to też droga do Santiago) w Seingbouse; był święty Szczepan (Pierwszy Męczennik) w Hombourg. Było mnóstwo bardzo ładnych, choć często zaniedbanych krzyży i kapliczek. Z tematu świętego Wawrzyńca trafił mi się tylko potłuczony pustak, który przybrał kształt kraty. No, dobre i to.
Do Saint-Avold też przybyłem dla świętego. W końcu cała miejscowość wyrosła wokół przyciągającego pielgrzymów klasztoru: nad miastem góruje bazylika świętego Nabora (na zdjęciu). Kto zacz? Męczennik, oczywiście, i patron dzieci i młodzieży mającej problem z nauką. A ponieważ za trzy tygodnie początek roku szkolnego...
Jest tu też ogromny cmentarz żołnierzy amerykańskich. Mam nadzieję odwiedzić go rano.
Jutro znowu dzień Linii Maginota: moja droga w kierunku Metzu będzie biegła wzdłuż kolejnych grup warownych. Jeżeli dobrze pójdzie, w jednej z dwóch stolic Lotaryngii będę w niedzielę.
Do Saint-Avold też przybyłem dla świętego. W końcu cała miejscowość wyrosła wokół przyciągającego pielgrzymów klasztoru: nad miastem góruje bazylika świętego Nabora (na zdjęciu). Kto zacz? Męczennik, oczywiście, i patron dzieci i młodzieży mającej problem z nauką. A ponieważ za trzy tygodnie początek roku szkolnego...
Jest tu też ogromny cmentarz żołnierzy amerykańskich. Mam nadzieję odwiedzić go rano.
Jutro znowu dzień Linii Maginota: moja droga w kierunku Metzu będzie biegła wzdłuż kolejnych grup warownych. Jeżeli dobrze pójdzie, w jednej z dwóch stolic Lotaryngii będę w niedzielę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz