Jak wiedzą ci, którzy śledzą blog na fejsbuku (
do czego zachęcam) w sylwestra i w Nowy Rok wybrałem się na dwudniową wycieczkę do Puszczy Kampinoskiej. Tym razem chodziło o przejście całego głównego szlaku puszczańskiego z Dziekanowa Leśnego do Brochowa. Pogoda była jaka była, ale przejście całkiem honorne, szlak ciekawy, więc zapraszam do obejrzenia trzyczęściowej relacji.
Do tego spaceru zbierałem się od lat. Na przeszkodzie takiego przejścia stało głównie to, że... ja ten szlak już prawie cały przeszedłem. Chodzi o to, że w Puszczy byłem trudną do policzenia liczbę razy. To wciąż za mało, żeby móc mówić, że Puszczę dobrze znam, ale dość, żeby przejść niektóre odcinki czerwonego szlaku po kilkadziesiąt razy. Więc tak się zbierałem, i zebrać nie mogłem, aż wreszcie przyszła ta sylwestrowo-noworoczna okazja. W góry jechać trochę bez sensu, bo wszędzie pełno ludzi, ale do Puszczy - w sam raz!
Szlak zaczyna się - lub kończy - przy pętli autobusowej w Dziekanowie Leśnym, koło bramy szpitala, i biegnie do kościoła w Brochowie. Ma, jak mi wychodzi ze zmierzenia na Mapach.cz, 56,5 kilometra. Na Wikipedii jest inaczej, i pewnie w różnych miejscach może być jeszcze inaczej. Pozwolę sobie napisać, że to bez znaczenia, tak jak bez znaczenia są różnice w podawanych długościach Głównego Szlaku Beskidzkiego. W praktyce wycieczka zajmuje i tak więcej kilometrów, głównie ze względu na nocleg.
Kto chce, może sobie dokładnie obejrzeć szlak np. na mapie wydawnictwa Compass, dostępnej w internecie (chwała Compassowi! mapa jest tutaj). Ten odnośnik jest o tyle ważny, że w ciągu ostatnich kilku lat szlak zmienił na zachodzie przebieg. To mnie zaskoczyło: moje papierowa i internetowa mapa tej zmiany nie uwzględniały. Swoim zwyczajem zrobiłem jeszcze mapkę szlaku na tle lidaru. Lidar to takie narzędzie, które zbiera dokładnie informacje o kształcie terenu, "zdejmując" z powierzchni np. drzewa. Dzięki temu dokładnie widać wąwozy, skarpy, rowy, okopy i inne atrakcje. Spójrzcie na mapkę: widać tam wyraźnie i stromą skarpę, zamykającą na północy dolinę Wisły (na górze obrazka), i mniej wyraźną, ale też widoczną skarpę południową, zamykającą szeroki, zalewowy taras Wisły (na dole obrazka). Pomiędzy tymi dwoma krawędziami leży Puszcza Kampinoska i jej cztery pasy: północny wydmowy, północny bagienny, południowy wydmowy i południowy bagienny. Na mapce widać wyraźnie, jak czerwony szlak odwiedza i wydmy, i bagna, zarówno na południu, jak na północy Puszczy. Literki oznaczają wybrane ważne miejsca: A to Dziekanów Leśny, B to cmentarz w Palmirach, C to Roztoka, D to Zamczysko, E to Dąb Kobendzy, F to Brochów.
O tym pasowym ukształtowaniu Puszczy pisałem pięć lat temu, o, tutaj.
Jak widać, padało. Ale szło się raźno, zwłaszcza, że aż do Karczmiska w dobrym towarzystwie. I aż do Karczmiska to właśnie taka część szlaku, którą w różnych konfiguracjach przeszedłem kilkadziesiąt razy. A i tak mi się zawsze podoba.
Na liczniku 0,9 kilometra: uroczysko Szczukówek, kamień Zboińskiego. Andrzej Zboiński (1935-2006) był taternikiem, alpinistą i himalaistą, krajoznawcą, organizatorem turystyki. W tej pierwszej roli poprowadził - jak informuje "Wielka Encyklopedia Gór i Alpinizmu" - 9 wypraw w Himalaje Lahulu. W tej ostatniej był twórcą i prezesem Mazowieckiego Klubu Górskiego "Matragona". Przy kamieniu pamiątkowym rozchodzą się szlaki zielony i czerwony, obchodzące bagno Cichowąż z dwóch stron. Spotkają się znowu przy cmentarzu palmirskim. Kto szuka tutaj inspiracji na wycieczkę, niech się czuje zachęcony właśnie do takiego obejścia.
Od początku 2,8 kilometra: czerwony szlak przecina Sadowską Drogę. Choć widoczna na zdjęciu droga wygląda jak uczęszczany szlak (i chyba, niestety, bywa uczęszczany...), biegnie ona przez bagno Cichowąż i Obszar Ochrony Ścisłej "Sieraków" im. prof. Kobendzy. Wstęp jest tam więc ściśle zabroniony. Zawsze działa mi na wyobraźnię, że OOŚ "Sieraków" ma ok. 12 kilometrów kwadratowych powierzchni - czyli, gdyby wokół nie było całej Puszczy, mógłby być zgodnie z polskim prawem odrębnym parkiem narodowym. Ojcowski Park Narodowy jest niecałe dwa razy większy. Czerwony szlak biegnie dalej w prawo, poza zdjęcie.
Jedno z najpiękniejszych miejsc w Puszczy, nawet w grudniowym, deszczowym półmroku: trytwa sadowska. Trytwa to regionalne, już raczej zapomniane określenie na groblę, nasyp czy ścieżkę biegnącą wśród wody. Sadowa - to wieś nieopodal.
Trytewka biegnie kilkaset metrów wśród bagien, kilka dni temu zamarzniętych. Teraz pewnie zamarzają znowu.
I jeszcze jedno spojrzenie na sadowską trytwę, tym razem od zachodu. Spotkałem tu kiedyś łosia. On szedł w moją stronę, ja w jego, zastanawiając się, co będzie, jak już się spotkamy. Szczęściem zostałem zauważony, i łoś pobiegł w las.
Leśniczówka Młynisko. Za nią mija się kilka ładnych wydm.
Od startu 5,4 kilometra: Mogilny Mostek. W widłach ścieżek rośnie okazały dąb, pierwszy z kilku, które w tym przeglądzie pokażę. Wiata była mokra w środku, więc chyba trochę fuszerka.
A to sam Mogilny Mostek. Pod spodem całkiem wartko płynie Wilcza Struga, wpadająca później, jak większość rzek puszczańskich, do Łasicy. Sterty gałęzi nie ma, choć ja tradycyjnie gałąź położyłem. O co chodzi ze stertą gałęzi? O tradycyjne upamiętnianie zamordowanej tutaj ponoć w dawnych czasach dziewczyny. Zabójca miał ukryć ciało pod gałęziami. Na pamiątkę przez lata panował zwyczaj, że przechodzący kładł na stosie przy mostku gałąź, a co jakiś czas stos palono.
Szeroka, zaskakująca na tym pustkowiu droga to Sejmikowa Droga. Kiedyś ważny trakt, co trochę wciąż widać. To konkretne miejsce na zdjęciu, na przekopie Wywrotniej Góry, to Przy Samochodzie. 15 IX 1944 polscy partyzanci zniszczyli tutaj niemiecki samochód pancerny. Z partyzantami jeszcze się spotkamy, oczywiście w Wierszach.
Betonowe słupy sygnalizują miejsce, gdzie szlak wchodzi na teren dawnej składnicy amunicyjnej w Palmirach. Przed wojną nasze wojsko składowało w Puszczy olbrzymie ilości amunicji, dowożone i wywożone koleją. I w terenie, i na mapach, i na zdjęciach satelitarnych (zwłaszcza lidarowych, oczywiście) wciąż czytelnie widać kilkanaście równoległych to nasypów, to wykopów w wydmach, połączonych wyraźnymi, rozległymi łukami. Do składnicy biegła normalnotorowa linia przez Łomianki, wyjątkowo mało znana spośród zbudowanych w międzywojniu podwarszawskich linii. O podwarszawskich kolejach była mowa przy okazji spaceru wzdłuż linii Nasielsk-Legionowo,
tutaj.
Na krawędzi Długiego Bagna. Czerwony szlak biegnie tutaj właśnie po trasie jednej z nieistniejących bocznic. Wzdłuż każdej z dawnych bocznic można natrafić na jednocześnie dziwaczne i urokliwe miejsca: kwadratowe leje po kwadratowej bombie, jak głosi dawniejszy żart. Z tego co wiem, każdy taki dół pomagał osuszać fundamenty położonych obok baraków z amunicją. Choć wersja z kwadratową bombą lepsza, wiem. Są tu zresztą i prawdziwe leje, pamiątki po bombardowaniach składnicy.
Od początku 9 kilometrów. Najważniejsze miejsce pamięci w Puszczy: cmentarz w Palmirach. Palmiry wchodziły w skład tego, co Władysław Bartoszewski nazwał Warszawskim Pierścieniem Śmierci. Na cmentarzu spoczywa ponad 2 tysiące ofiar niemieckich zbrodni.
Od Palmir szlak biegnie przez chwilę wzdłuż brukowanej drogi, przecinającej Puszczę od wsi Palmiry na północy po Truskaw na południu. Przy czym bruk jest do Pociechy, dalej droga jest nieprawdopodobnie wręcz dziurawą drogą leśną. W letnie soboty i niedziele jest tu pełno samochodów: stoją również zaparkowane na poboczach, czego oczywiście robić nie wolno. Teraz pustka robiła wielkie wrażenie.
Po chwili szlak odbija w las. Odbija i wspina się na kolejne wydmy, tworzące Ćwikową Górę. "Góra" to rzecz umowna, ale wydmy mają po kilkanaście metrów wysokości względnej. Nam na Mazowszu się górami nie przelewa, więc dobre i to. A Ćwik to zbój straszny, co tu zbójował ponoć. Hej.
Bardzo żałuję, ale na drogowskazach czerwonego szlaku nie ma od początku wskazań na odległy Brochów. Jak, na przykład,
na saskich słupach pocztowych do Wittenbergi. W pierwszej połowie szlaku są do Roztoki, w drugiej - do Tułowic. Brochów jakby zniknął. Na tym drogowskazie był kiedyś dopisek: koło słowa "Wiersze" znalazło się "Miłosza". To było, moim zdaniem, wyborne.
Na zachód! Wiele kilometrów będziemy teraz szli Warszawską Drogą. Z jednej strony bagno w międzywydmowej kotlince, z drugiej strony wydma.
Węzeł szlaków na Karczmisku, dokładniej - ten zachodni. Tutaj od czerwonego szlaku odchodzi zielony na Zaborów Leśny. Kilkaset metrów wcześniej odszedł czarny na Truskaw. Od Karczmiska szedłem już bez towarzystwa. Tzn. szedłem w bardzo dobrym towarzystwie, bo swoim własnym. Ale jednak jakoś tak wciąż mi głupio rozmawiać samemu z sobą.
Mogłem wcześniej śmiało napisać, że od Dziekanowa do Karczmiska przeszedłem każdy odcinek czerwonego szlaku po kilkadziesiąt razy. Ale Karczmisko to w tej statystyce granica: odtąd każdy kolejny odcinek znam mniej. Do Roztoki przeszedłem każdy kilkanaście razy, nadal dużo, ale jednak mniej.
Od Karczmiska do Wierszy jest Warszawską Drogą 5 kilometrów, w czasie których nie ma żadnego skrzyżowania z innym szlakiem. Wiadomo, że to nie góry, i mnóstwo ludzi sobie skręca i skraca. Ale kto - jak ja - przestrzega parkowych zasad, musi iść przed siebie, ciesząc się lasem i wydmami.
Las czasami jest starszy, czasami młodszy...
...czasami całkiem młody.
Czerwony szlak zbliża się tutaj do krawędzi południowego pasa wydmowego i północnego pasa bagiennego. W Puszczy to raczej wśród bagien, a nie na piaszczystych wydmach były wsie. Część udało się wysiedlić, części nie. Taką wciąż istniejącą wsią jest Truskawka, której gospodarstwa widać ze szlaku.
Od początku 15,4 kilometra: cmentarz partyzancki w Wierszach. W 1944 roku polskim partyzantom udało się opanować duży obszar Puszczy. Sercem tej - jak to się z patriotyczną emfazą nazywa - Niepodległej Rzeczypospolitej Kampinoskiej - były właśnie Wiersze.
Z innych pamiątek wojennych: nieopodal od Wierszy jest rów przeciwczołgowy.
Ciekawostką szlaku na zachód od Wierszy i Emila Posady jest kawałek lasu świerkowego. Wiele lat nie zwracałem na to uwagi, a potem mnie tknęło, że coś się nie zgadza. Puszcza jest przecież poza zasięgiem świerka! I rzeczywiście, świerki wprowadzono tutaj w XIX wieku, i zostały. Jednak nie wszystkie sztucznie wprowadzone gatunki drzew są w parku narodowym tolerowane, wspomnę jeszcze o tym.
Wreszcie szlak wychyla się z lasu. Spoza zabudowań Budek Kiścińskich (część Roztoki) można zobaczyć rozległą panoramę wylesionego tutaj (jeszcze?) południowego pasa bagiennego.
Od początku 20,2 kilometra: Roztoka i szosa transkampinoska. To drugie określenie to oczywiście żart, ale dobrze oddający rzeczywistość: droga wojewódzka nr 579 przecina Puszczę w połowie. Jest dużo bardziej ruchliwa niż wiele lat temu, gdy decydowano się ją zostawić dla ruchu - niestety. Obowiązujące na niej ograniczenia prędkości są nagminnie lekceważone, a wypadki są tutaj prawie na porządku dziennym.
W tym miejscu, po moście drogi wojewódzkiej czerwony szlak przekracza Kanał Zaborowski. Wspominałem kiedyś o mojej sympatii do szlaku, pozwalającego przeciąć tę rzeczkę cztery razy (
tutaj).
Czerwony szlak nie zachodzi do przełomu Kanału Zaborowskiego, ale warto nadłożyć te kilkaset metrów. Z krawędzi wydm widać w całej okazałości ciągnące się kilometrami bagno Debły, z którego spływają wody odprowadzane przez Kanał Zaborowski. Prawda, że na wiosnę jest tu ładniej, niż w takim grudniowym półmroku - ale tej porze roku też nie mogę odmówić uroku.
W następnym odcinku, oprócz ciągu dalszego spaceru, będzie trochę o sprawach praktycznych - na czele z noclegiem.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz