Ten tekst i ta galeria miały być tylko na fejsbuku, ale z opublikowanych komentarzy dowiedziałem się tylu rzeczy, że postanowiłem wstawić go i tutaj - dla rozszerzenia i pamięci. Zapraszam na mały spacer i opinię o warszawskim Placu Pięciu Rogów.
* * *
Co prawda potrzeba dzielenia się opiniami na każdy temat nie jest we mnie szczególnie silna, ale jednak czasami daje o sobie znać. Choćby teraz: uznałem, że powinienem podzielić się z Wami opinią na temat warszawskiego Placu Pięciu Rogów. Kto jest z Warszawy, ten pewnie wie, co to. Kto nie jest, zaraz się dowie.
Plac Pięciu Rogów to miejsce w warszawskim Śródmieściu, gdzie zbiega się pięć ulic: widoczne w głębi Zgoda (na lewo od wysokiego budynku) i Szpitalna (na prawo od niego), wbiegająca od dołu zdjęcia Krucza, schowana za nami Bracka oraz przecinający to wszystko w poprzek deptak Chmielnej. Dodam, że u nas w Warszawie takie krzywizny ulic i skrzyżowania inne niż prostopadłe to duża rzadkość, więc miejsce ma potencjał.
Chmielna - ta, na której stoimy, ciągnąca się w głąb - to deptak, ale przez lata to był taki bardziej ersatz deptaku niż coś na kształt choćby Piotrkowskiej. Normalnego ruchu ulicznego tam może nie było, ale sporo samochodów i tak wjeżdżało. Do tego nawet w skali okaleczonego warszawskiego Śródmieścia Chmielna nie jest szczególnie atrakcyjną architektonicznie ulicą, ciekawych kamienic jest raptem kilka, część budynków jest zaniedbana albo wręcz stoi pusta. Wreszcie wisienka na torcie: w samym środku tego deptaku, właśnie w miejscu nazywanym Placem Pięciu Rogów było ruchliwe i hałaśliwe skrzyżowanie kilku ulic. W takiej formie można to miejsce jeszcze zobaczyć na Google Maps.
Czas na zmiany! Wykonanie projektu nowego placu miasto powierzyło pracowni WXCA, która postawiła w ostatnich latach w Warszawie i w całej Polsce sporo budowli. Niektóre należą do przykładów najlepszej współczesnej architektury w Polsce (muzeum w Palmirach, Europejskie Centrum Edukacji Geologicznej w Chęcinach - ten drugi obiekt oglądaliśmy razem tutaj). Może trochę za dużo u nich miłości do prostopadłościanów, ale to są przynajmniej przemyślane prostopadłościany.
Cały ten wpis jest między innymi dlatego, że na Plac Pięciu Rogów spadła od razu po otwarciu duża krytyka. Moim zdaniem niesłusznie, i pozwolę sobie teraz wymienić to, co mi się podoba. Po pierwsze, nowa przestrzeń to wielka zmiana w stronę przywrócenia miasta pieszym. Chmielną zawsze chodził tłum ludzi, ale panami sytuacji była tutaj masa samochodów - choćby wiozła dużo mniej ludzi, niż ci zgromadzeniu akurat na przejściu. Teraz będzie inaczej. Z trzech ulic, które do tej pory były otwarte do normalnego ruchu zostały dwie: Szpitalna i znacznie zwężona Bracka. Do tego obszar placu został oznaczony znakiem D-40 - "strefa zamieszkania", co ogranicza dopuszczalną prędkość do 20 km/h i pozwala pieszym traktować jezdnię z większą swobodą. Zaraz po otwarciu pojawiły się pierwsze nielegalnie parkujące samochody, teraz Straż Miejska pilnuje już, by to się nie powtarzało.
Drugą wielką zmianą jest zieleń. To prawda, że mamy teraz, i słusznie, coraz większe wymagania w tej sprawie, ale posadzone na placu 22 drzewa (klony) to przecież rewolucja. Na tym asfaltowym skrzyżowaniu nie było wcześniej żadnej zieleni! Część z krytyków chyba o tym zapomina. Twórcy całego projektu bardzo rzeczowo tłumaczą, czemu nie ma tu np. trawników: plac jest ruchliwym miejscem, ma być (i jest) miejscem spotkań, i nie powinno się więc z i tak niezbyt dużej powierzchni wyjmować terenu pod trawę czy łąkę. Nie jest chyba plac kolejną betonową pustynią, jak głosili niektórzy komentujący, skoro w cieniu drzew, na postawionych ławkach nawet w dzień powszedni i przed południem odpoczywało czy rozmawiało sporo osób. Wcześniej trudno było myśleć odpoczywaniu w tym hałasie. Jak uzupełnił jeden z kolegów komentujących wpis na fejsbuku, klony dobrano tak, by szybko rozwinęły swoje korony, które połączą się w jeden zielony dach. Oby się tak stało!
Sporo internetowej krytyki wylało się na sposób posadzenia drzew, które jakoby zabetonowano. To nieprawda, i miasto poświęciło sporo wysiłku, by to wytłumaczyć. Drzewa - od razu kilkuletnie - posadzono tak, by i umożliwić dostęp wody do korzeni, i pozwolić tym korzeniom się rozrastać, i dać samemu drzewu rosnąć. Nie mam powodów do wątpienia, że zrobili to profesjonaliści.
Umiarkowanie podoba mi się fontanna. Czekam już na jej rytualne rozjechanie przez kuriera albo śmieciarkę.
Co mi się nie podoba, to nawierzchnia. Plac wyłożono płytami, które miały, jak się zdaje, łączyć trwałość betonu z estetyką kamienia. Wyszło słabo: kamień niknie w betonie, płyty szybko się brudzą, wyglądają jak umiarkowanej jakości lastryko, a tam, gdzie jest z nich duża, jednolita powierzchnia - nawet gorzej, jak tymczasowa podłoga z paździerza. Z drugiej strony, jak dowiedziałem się z kolejnego komentarza, nawierzchnia mimo betonowego wyglądu będzie wchłaniać mniej ciepła od betonu właśnie, co bardzo cenne w dzisiejszym mieście.
Czas na podsumowanie. Będzie w dwóch kategoriach. Po pierwsze, jak mi się podoba? Daję cztery okejki na pięć możliwych: podobają mi się drzewa, mniej samochodów, więcej miejsca dla pieszych, ławki; nie podobają mi się płyty. Po drugie, czy obecny Plac Pięciu Rogów jest zmianą na lepsze w stosunku do tego, co było? Oczywiście! Oby kolejne zmiany w centrum Warszawy były w tym kierunku, tylko jeszcze lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz